Kapitalni stoperzy. Solidni środkowi pomocnicy. I wyjątkowo słaba ofensywa. Oto oceny piłkarzy Lecha Poznań za bezbramkowy remis z Hapoelem Beer Szewa w 3. kolejce Ligi Konferencji. W skali 1-10.
Oceny Lecha Poznań po meczu z Hapoelem
Filip Bednarek – 6
Nie miał wiele roboty, za to miał szczęście, bo dwukrotnie w kluczowych momentach przeciwnicy pękali i w ogóle nie trafiali w bramkę. Spokojny, pewny. Łapał, co miał łapać.
Joel Pereira – 6
Aktywny z przodu, a jednocześnie raczej odpowiedzialny z tyłu. Wyjątkowo skuteczny w defensywie (cztery odbiory, trzy wybicia), mniej w ofensywie, w której często był widoczny, tyle że ciągle brakowało mu kilku centymetrów do asysty (dośrodkowania zatrzymywały się na głowach rywali) czy gola (nie zdążył odpowiednio ułożyć stopy).
Filip Dagerstal – 7
Wbrew kolejowemu rodowodowi klubu, który reprezentuje, z reguły był na czas, gdzie powinien być (no zupełnie inaczej niż polskie pociągi…). Dobrze się ustawiał, grał na wyprzedzenie, przewidywał ruchy rywali. Silny, mobilny. Jedyny minus – szkoda, że nie wykorzystał świetnej okazji po zamieszaniu w szesnastce Hapoelu i nie trafił w bramkę. Ale tak generalnie – szef.
Antonio Milić – 7
Antonio, fa caldo! – kojarzycie te reklamę? Antonio, gorąco! I w ten czwartek było gorąco przyjezdnym z Beer Szewy z powodu Antonio Milicia. Chorwat mógł nieco lepiej zachować się na samym początku spotkania, kiedy odpuścił krycie Sagiva Yehezkela. Za to później to nadrobił. Zanotował trzy odbiory, wygrał wszystkie siedem pojedynków, do tego imponował w rozegraniu (podania 43/49, długie piłki 5/5). Słowem – goście musieli się dobrze napocić, by oszukać lewonożnego stopera.
Barry Douglas – 5
Z powodu kontuzji zagrał tylko pół godziny. Według sztabu szkoleniowego przyjezdnych miał być najsłabszym ogniwem defensywy miejscowych, dlatego Sagiv Yehezkel wystąpił na prawej obronie, ale Szkot nie spełnił pokładanych w nim przez ekipą z Izraela nadziei i spisał się solidnie. Teraz trzeba mu życzyć zdrowia.
Jesper Karlstroem – 6
I do tańca, i do różańca. I w obronie pomagał, i w ataku coś dokładał. Szukał prostopadłych podań, przed przerwą powinien mieć asystę po dograniu do Pereiry, ale Portugalczyk nie zdążył odpowiednio ułożyć stopy i lipa. Tym niemniej – Szwed pokazał się z dobrej strony.
Radosław Murawski – 6
Bardziej cofnięty z duetu środkowych pomocników, więcej uwagi poświęcał destrukcji i solidnie wywiązywał się z obowiązków. Asekurował, zamykał strefy, ryglował kierunki podań. Robota odhaczona.
Michał Skóraś – 4
Cóż, takimi meczami to skrzydłowy nie zapracuje na nazwisko w skali Zbigniewa Bońka i dla byłego prezesa PZPN jeszcze będzie „Skurasiem”. Jasne, wyglądał lepiej niż Velde po drugiej stronie, ale wielkie osiągnięcie to nie było. Takiego dobrego Skórasia zobaczyliśmy kilka minut po rozpoczęciu drugiej połowy, gdy świetnie dośrodkował na głowę Marchwińskiego, a rywal aż się przewrócił. Mało.
Filip Marchwiński – 3
W tym wypadku należałoby delikatnie zmodyfikować metodę kija i marchewki – otóż najlepiej „Marchewę” pogonić kijem z boiska… To oczywiście żart, zwykła zmiana wystarczyła, ale była jak najbardziej zasłużona. Młodzieżowy reprezentant kraju wystąpił jako „dyszka”, tyle że wystawienie go w podstawowym składzie z pewnością strzałem w dziesiątkę nie było. Prędzej w kolano. Mnóstwo, mnóstwo złych decyzji. A to uderzenie z nieprzygotowanej pozycji. A to podanie nie w tempo. A to niedokładne odegranie. A to nie niezauważenie kolegi… No długo można by wyliczać, więc skończymy na zmarnowanym dośrodkowaniu Skórasia.
Kristoffer Velde – 3
Czarno-biały występ. Bez szarości. Norweg albo robił coś bardzo, bardzo źle (częściej), albo bardzo, bardzo dobrze (znacznie rzadziej). Zawsze skrajnie. Piłkarze na takie dryblingi, jakie w czwartek uskuteczniał skrzydłowy, mówią: „czytanka”. Bo wszyscy już dobrych kilka chwil wcześniej „czytają je”, czyli wiedzą, co właśnie nastąpi. Niesamowicie irytujący występ. Tak naprawdę raz błysnął, jakimś cudem przedarł się przez kilku przeciwników i prawie zaliczył asystę. Ale prawie robi wielką różnicę, prawda? Przeciwko Hapoelowi zobaczyliśmy najgorszą wersję Velde.
Mikael Ishak – 4
Komu Szwed podoba się wizualnie, niech mu napomknie, że złość piękności szkodzi. A w ten czwartek kapitan Lecha nawściekał się solidnie na swoich kolegów, przede wszystkim Velde i Marchwińskiego. Nic mu nie wykreowali. Ishak się cofał do drugiej linii, kombinował, szukał możliwości wystartowania do prostopadłego podania czy dośrodkowania, ale nadaremnie.
Pedro Rebocho – 5
Musiał wejść na boisko jak Szakal na polowanie na Kilera – z marszu, na czczo, nawet rąk nie umył, bo trzeba było zastąpić kontuzjowanego Douglasa. Ani nic spektakularnie nie zawalił, ani niesamowitego nie wykreował.
Joao Amaral – 4
Nie boimy się zmian na lepsze, tylko właśnie takich. Zaraz po ogłoszeniu wyjściowych jedenastek można było się nieco dziwić, że jako ofensywny pomocnik zagra Marchwiński. Co prawda po występie Polaka zdziwienie nie minęło, ale po obejrzeniu Portugalczyka było trochę mniejsze. I jeden, i drugi drużynie nie pomogli. Wszystko jedno, który zacznie od początku…
Nika Kwekweskiri – 4
Nie wiemy, dokąd nocą tupta jeż, ale wyobrażamy sobie, że robi to w takim tempie, jak Gruzin w 81. minucie, kiedy zupełnie nie interesował się przeciwnikiem, tylko spokojnie dreptał w kierunku Filipa Bednarka. A że był we własnym polu karnym i za jego plecami biegł Astrit Selmani, naprawdę mało brakowało, by Lech poniósł porażkę. Jakim cudem napastnik Hapoelu nie trafił z pięciu metrów, kiedy futbolówka po rykoszecie spadła mu na nogę? Zresztą nieważne. Liczy się to, że w ten sposób bronić nie można.
Heorhij Citaiszwili – 3
Będziemy złośliwi – może Gruzin nosi na plecach ksywę „Gio”, żeby po takich meczach nikt nie kojarzył tego z jego nazwiskiem? Fatalna zmiana. Nic nie wniósł.
Artur Sobiech – bez oceny
Grał zbyt krótko, by coś o nim napisać, poza tym, że był.
CZYTAJ WIĘCEJ O LECHU:
- Lech szukał otwieracza do Hapoelu. Ale przez 90 minut gry go nie znalazł
- Van den Brom: Wielu zawodników nie grało dzisiaj na swoim normalnym poziomie
foto. Newspix