Siódma drużyna w tabeli przyjmuje u siebie lidera, więc teoretycznie powinno być jej trudno, tak przynajmniej podpowiadałaby logika znana z poważnych lig. No, ale nie u nas, bo trzeba sobie jasno powiedzieć, że brak kompletu punktów dla Lecha w starciu z Legią będzie jego kompromitacją.
Po pierwsze Legia jedzie do Poznania bez Josue. Też trzeba być pomysłowym gościem, żeby nosić opaskę kapitańską, być najlepszym piłkarzem swojego zespołu i wykartkować się akurat na Lecha, ale okej, zostawmy to. Nie bardzo potrafię sobie wyobrazić, że Legia bez swojego mózgu w ofensywie jest dla Lecha konkurencyjna, bo kto inny ma tam kontrolować tempo gry, rozrzucać świetne piłki, generalnie: robić coś z niczego? Zastępcy nie widać, może podobną technikę użytkową ma Carlitos, ale to jednak inny styl grania i inna pozycja.
Legia bez Josue jest bezzębna i prosta do przeczytania, tak więc Lech poradziłby sobie nawet z Pingotem na środku obrony, a że tak kombinować już nie musi, to powinien ogarnąć spokojnie. Nie ma ryzyka, że piłka nagle z czterdziestego metra zostanie zagrana na nos do napastnika, który ma dobrą pozycję w polu karnym. Tak potrafi podać Josue, ale oprócz niego – nikt. Zostaje ryzyko, że jeden z legionistów wypałuje futbolówkę na ślepo. Czyli dla Lecha – sympatycznie.
Po drugie Legia nie jest w stanie zamurować swojej bramki, więc granie na 0:0 nie ma dla niej żadnego sensu. Lech na pewno coś wciśnie – jest za mocny w ofensywie, strzelił siedem bramek w Lidze Konferencji, która jest pucharem pasztetowej, ale to wciąż dwie półki wyżej niż Ekstraklasa, która nawet na pasztet patrzy z zazdrością. Jeśli Kolejorza nie dał rady zatrzymać pod bramką Villarreal, jeśli nie zrobiła tego Austria Wiedeń, to sorry, Legia nie ma szans.
Wojskowi stracili w tym sezonie już 13 bramek, więcej niż Warta, więcej niż – rany boskie – Zagłębie Lubin. No, ja bym tu liczenie zaczął od dwóch dla Lecha, to musi być dla poznaniaków takie spotkanie z Legią jak zagrała Cracovia – pyk, pyk, pyk, 3:0, do widzenia. Męczenie się z jakimś 1:0 naprawdę nie przystoi, będzie pokazem minimalizmu, a trzeba podtrzymać dobre humory po ostatniej dobrej serii.
Legia jest w budowie, ale ta budowa wciąż jest na wczesnym etapie, bo jak przecież chce grać Runjaić? Pokazał to w Pogoni – najpierw na zero z tyłu, a z przodu zawsze coś wpadnie. Ileż meczów Portowcy wygrali w ten sposób. W Legii nie ma na to szans. Czy z Jędrzejczykiem, czy bez Jędrzejczyka, bo przypominam, że z Cracovią Jędrzejczyk grał i jakoś specjalnie nie pomógł. Inna sprawa, że opieranie wszystkiego w defensywie na Jędrzejczyku w 2022 roku to dla mnie niezrozumiała abstrakcja.
No, stawiajcie na Lecha. Wiadomo, zawsze jest jeszcze ten gen przegrywu Kolejorza, który każe czasem w niezrozumiałych momentach dostać w cymbał, ale nie jutro. Nie z taką Legią.
WOJCIECH KOWALCZYK
WIĘCEJ O LECHU I LEGII: