Na tym etapie sezonu – po wystawieniu miliarda ocen i wyselekcjonowaniu po 27 jedenastek kozaków i badziewiaków – da się zauważyć pewne tendencje. Wiele o niektórych piłkarzach mówi choćby to, który raz zostali przez nas wybrani. Jeśli ktoś trafia tu po raz piąty, to sprawa jest jasna – albo mówimy o gościu, który regularnie robi różnicę w swojej drużynie, albo notorycznie się wykłada. Dziś mamy kilku takich w obu jedenastkach. W tej lepszej Lovrencsicsa, który zapewnił Lechowi remis i Kuświka, który rozwija się w nieprawdopodobnym tempie, natomiast w gorszej Ślusarskiego, który na naszych oczach przechodzi na drugą stronę rzeki oraz Żytkę, czyli specjalistę od wszystkiego, co najgorsze w naszej lidze. Przede wszystkim – specjalistę od spadków.
Pisaliśmy już o tym w którejś z pomeczowych relacji, napiszemy i teraz – oglądając Ekstraklasę, człowiek zadaje sobie tylko pytanie – kto jest gorszy – Bełchatów czy Cracovia? Wśród dzisiejszych badziewiaków znalazło się tym samym czterech piłkarzy GKS-u (po jednym w każdej formacji) oraz dwóch z „Pasów”. Na ostatniej prostej wypadli jednak Basta, Telichowski, Małkowski, Mójta i Sretenović. Z innych klubów natomiast bardzo blisko badziewiaków znaleźli się Bereszyński, Brzyski, Bożok, Mackiewicz, Marco Paixao i Porcellis, ale by uhonorować całe to towarzystwo, potrzebowalibyśmy dwóch antyjedenastek. Kilka – jak widać – mocnych nazwisk, ale nazwiska nie grają.
Znacznie mniej dylematów było przy kozakach – w tej kwestii absolutnie pozamiatały Zawisza, Piast i Ruch. Po jednym przedstawicielu mamy też z Legii (Rzeźniczak – jedyny fighter w warszawskiej obronie), Lechii (Gerson wygląda na mega wzmocnienie), Lecha (Lovrencsics w końcu na miarę oczekiwań) oraz Pogoni, gdzie Zwoliński dał dwa mocne argumenty, by traktować go jako poważnego konkurenta dla Robaka.