Twitter (nawet nie wiem, czy się to tak właśnie pisze). Kolega mnie namawia – zacznij, zaraz będziesz miał kilkadziesiąt tysięcy followersów. No i zaczął się bawić moim telefonem, wypił dwie szklanki wody zanim doszedł do wniosku, że „dziś się nie da”, a ja w tym czasie obleciałem cztery browary i poznałem kelnerkę (dzięki czemu pierwszy raz w życiu obudziłem się w… Ostrołęce). No więc tak, jak szybko przebiegały moje zwykłe funkcje życiowe, tak twittera udało mi się opóźnić. Zresztą, czy bylibyście ciekawi co mam do powiedzenia leżąc w wannie, siedząc na kiblu czy stojąc w kolejce…
Tak, lubię dyskutować, ale… z tymi których znam dyskusja jest ciekawsza (pewnie to kwestia płci – kobiety wolę nieznajome). Mogę uderzać w czułe struny ich, oni w moje, ping-pong klasyczny, który wymaga jednak taktu i inteligencji, humoru – inaczej byłaby to strata czasu. A zatem premiera mojego ping-ponga z kumplem z Lechii. To Jurek, statki buduje, czasem zaprasza na mecz i atrakcje fundując samolot – ale wiecznie ma kompleks Warszawy. Tyle że – inteligentny, inaczej nie byłby moim kumplem. No i w sobotę Legia bierze w bęcki od Lechii (nawet bez Traore, patrzcie państwo, i bez Mili, i bez wszystkich), i on chce jakoś żartobliwie poczuć się Panem. Ubermenschem! Zatem zaczyna wielkodusznie:
„tut mir wirklich leid” (czyli – jakże mi niezmiernie przykro)
Ja: „za to my ograliśmy was w eliminacjach euro i pod grunwaldem!”.
Ja, jeszcze: „ale w ogóle się cieszę i życzę gry w UEFA Pokal”.
On: „Dziękuję. Szanuję Ciebie, ale kibiców to nie ma mocy strona Legii”.
Ja: „no, ale gdyby nie czterej pancerni to by Lechii nie było. A propos, zerknąłem w tabelę i idziecie na mistrza, przynajmniej będzie powód by do Ciebie przyjechać”.
On: „nawet o tym nie myślę, Gdańsk by zwariował”.
Ja: „i zwiał gustloffem”.
Ja: „ale tylko dlatego, że ja bym przyjechał?”.
On: „To przede wszystkim”.
Ja: „Jureczku, cieszę się z Tobą i zazdroszczę tej przedostatniej minuty, zwłaszcza że masz takie chwile tak rzadko! I am really sorry!”.
Proszę, mieliśmy trochę zabawy, szyderki, szacunku i historii – ale czy to takie ciekawe dla innych ludzi by było? Myślę, że wątpię.
Patrzyłem na tweety przy okazji gola Lewandowskiego w sobotę (nie sam, Wybiórcza zbierała). No i Ćwiąkała: „Lewandowski kosmita”.
Hm, przyznam, że kosmitę bardziej przypomina Ćwiąkała, a takich goli Ibra walnął w życiu 170. Ale za chwilę wpis kolegi Wiśniowskiego albo Włodara, czujny niezwykle: „Zwracam uwagę, że 16 goli Lewandowskiego to tyle samo co HSV”.
Nooo, rozwaliło mnie to odkrycie i pokusiłem się o własne: 16 to…
Imię Benedykta
Miejsce w tabeli Zawiszy
Numer, który wylosowano w rekordowej kumulacji w sobotę
Liczba asów, króli, dam i waletów w pokerze i brydżu…
16 to 32 podzielone na 2, i 64 podzielone na 4!
Dobra, daruję was czasem. Chodzi mi o to, że te chwilowe radości przeradzają się w głupawkę, na którą żal czasu.
Tut mir wirlkich leid
I am really sorry…
* * *
Do twittera zniechęcił mnie Czesław, pisząc iż ćwierkanie ukradło mu czas, który mógł wykorzystać lepiej. No i proszę – posłuchałem. I ucieszyłem się, że wolny od nałogu znalazł robotę, w Stettin, Oberliga.
Dzięki najnowocześniejszym podsłuchom udało się odtworzyć odprawę przedmeczową Pogoni. Było to ważne, bowiem media doniosły, iż najważniejsze było to, iż Michniewicz napastnikowi Zwolińskiemu kazał strzelać na bramkę!
Rzuca to nowe światło na szkolenie piłkarzy, zwłaszcza iż Czesław powiedział to co wie każde dziecko, a i Wójcik – tu nie ma co trenować nóg, za późno już, trzeba ruszyć głowy!
No i zaczyna się odprawa, siada dwudziestu, no i posłuchajcie:
– Ty, kolego, jesteś najwyższy to chyba z ciebie bramkarz. Wiesz co masz robić?
– Nooo, grać nogami i szybko wyprowadzać piłkę, tak?
– Nie, gamoniu, masz bronić! Nic nie wpuścić! Koniec, kropka. Są tu jacyś obrońcy?
Czterech podnosi ręce…
– Wiecie co macie do roboty?
– Podłączać się do akcji i przesuwać…
– Nie, macie bronić bramki! Pomocnicy, ręce do góry…
– My mamy na boisku myśleć…
– Nie tak, nie tak… Od myślenia jestem tu ja i prezes. Macie nie faulować, nie przeszkadzać, szwendać się tylko tu i ówdzie. Skrzydłowi są?
Dwóch podnosi ręce.
– To wy – dośrodkowywać. To znaczy – do środka a nie do tyłu. Jest u was jakiś napastnik?
– Jest – to kierownik drużyny – ale chory. Ten w masce go zastępuje…
– No to młody, wal z każdej, nie przyjmuj, nie kombinuj, nie podawaj – wal! Trafisz!
Koniec, jakieś zakłócenia, ale wnioski można wyciągnąć.
Otóż piłkarze powinni robić wyłącznie to co do nich należy, a wtedy zawsze muszą wygrać – bo u rywali zawsze połowa jest nie tam gdzie powinna. Niby proste, a dopiero Mourinho musiał to przypomnieć: “Pamiętaj! Masz piłkę to strzelaj!”.
No i to by było na tyle, ja przypomnę tylko, że najkrótsze i najprostsze gadki są najskuteczniejsze. Jak ta, niezapomniana, Kazia Górskiego:
„Pamiętajcie, macie grać piłką, a oni mają za nią biegać. Tylko żeby mi nie było na odwrót!!!”.
* * *
Z ciekawostek – Legia zapowiada ofensywę transferową (mam nadzieję na nową jedenastkę, serio), a pomóc mają w tym Przyjaciele. Ludzie, którzy pożyczą kasę na zakup zawodników, na procent, i z obopólnym pożytkiem biznes będzie się kręcił.
Rozwiązanie to jest, hm, ryzykowne. Bo gdzie kucharek sześć… Wyobraźcie sobie kłótnie przy ustalaniu składu, przy transferach, przy wszystkim.
Krzyś Dmoszyński (dziś na rencie) opowiadał jak to działało (czyli nie działało) gdy wprowadzał to jako pierwszy w Lechii – Olimpii Gdańsk. Zrobił się dom wariatów. I słychać było tylko, na molo, tupot białych mew…
Legia nie może się stać jakimś amber goldem obiecującym złoto, którego jeszcze nie ma. Legia, jako poważna firma kredyty winna zaciągać w banku, a nie u ludzi. Chyba że u ludzi posiadających banki. Z jednego powodu – rozmywa to posiadanie, zatem zarządzanie i czyni je podatnym na chaos.
Ale to tylko moje skromne rady, na poniedziałek, których zresztą i tak nikt nie posłucha.
Do miłego!
* * *
Zawisza wygrał siódmy mecz. Do Groclinu brakuje niewiele.