Sasa Balić miał wczoraj ewidentny problem z dostawą prądu – odcięło chłopa i zgłupiał, w efekcie czego musiał opuścić boisko bardzo wcześnie. Mamy nadzieję, że dostawca wznowił przesyłanie energii do piłkarza Korony i ten pozostanie piłkarzem elektrycznym, bo słabym można być, trudno, taki mamy ligowy klimat, ale równie bandyckim… No, to wybaczyć już niełatwo. A – mamy wrażenie – że na początku tego sezonu sporo ligowców głupieje tak jak Balić.
Kto przegapił atak Balicia, to przypominamy:
STOP pierdolonym rzeźnikom w naszej lidze! pic.twitter.com/ykHYndBzwz
— Out of Context Polish Football (@OfPolski) August 15, 2022
I jednocześnie zapraszamy na kalejdoskop podobnych zdarzeń. Uwaga – boli od samego patrzenia.
Szczepański:
Wieteska:
Śpiączka:
Gaprindaszwili:
Trubeha:
Skoro przez pięć kolejek jesteśmy w stanie z łatwością wyliczyć już sześć — czy nawet więcej, bo kojarzymy przecież także brzydkie wejście Romanczuka w kostkę Czyża — starć, od których włos jeży się na głowie, to tendencja jest naprawdę niepokojąca. Zwłaszcza że i na zapleczu Ekstraklasy nie brakowało takich wejść. Pierwsze z brzegu: Maciej Dąbrowski w 15. minucie gry wjeżdża od tyłu w 20-letniego Lucjana Klisiewicza. Z premedytacją, bo w momencie przyjęcia piłki był ładne parę metrów za zawodnikiem Puszczy i nie miał szans jej odzyskać. Chłopak musiał zejść z boiska.
My rozumiemy, że w futbolu faul to też element gry, bo taki wykonany inteligentnie, może twojej drużynie pomóc, a jednocześnie wówczas nie uszkadzasz przeciwnika.
Tyle że te wejścia powyżej obok inteligentnych nawet nie stały.
Wejścia na kolana, kostki, z powietrza, z impetem. Pełen zestaw. Zero pomyślunku, że coś mojemu rywalowi może się stać. A ten rywal różni się ode mnie jedynie tym, że gra w innej koszulce. Jednocześnie też chciałby być zdrowy, zarabiać na grze w piłkę, czerpać z niej radość. Niewiarygodne, jak niektórzy dostają szaleju, gdy zobaczą kogoś z futbolówką przy nodze. Z jednej strony chcą pokazać ambicję i “jeździć na dupie, dawać z wątroby”, ale z drugiej – kompletnie nie mają w tym umiaru i są gotowi zrobić przeciwnikowi krzywdę, wysłać go na długą rehabilitację, byleby tylko napompowany świński pęcherz przez chwilę był w posiadaniu własnej drużyny.
A jak dostaną czerwoną kartkę, to są niesamowicie zdziwieni. Że czysto, że w piłkę, a jak nie w piłkę, to wcale nie tak ostro i żółta wystarczy. Czyli nie dość, że bandyctwo, to jeszcze bezczelność.
I tutaj mamy pewną pretensje też do sędziów, bo zdaje się, że arbitrzy kompletnie nie potrafią tego ukrócić, przymykając oko na podobne zagrania. Przykładowy Szczepański w ogóle nie zobaczył kartki. Do wyrzucenia Trubehy czy Balicia potrzebny był system VAR. Nie rozumiemy, dlaczego sędziowie tak często nie potrafią się dobrze ustawić i ocenić sytuacji, by od razu pokazać czerwoną kartkę i jednocześnie zamanifestować: nie ma miejsca na bandyctwo.
Bo takie wieczne bieganie do monitora skłania jednak do myślenia, że może rzeczywiście nie było tak ostro, skoro trzeba sytuację oglądać i to czasem długo?
A ostro w tej lidze bywa i to za ostro. Apel do ligowców – ogarnijcie się. Wiemy, że gra w piłkę często sprawia wam trudność, ale jednocześnie nie musicie dokonywać zamachów na czyjeś zdrowie.
WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE: