Bayern bez Arjena Robbena i Francka Ribery’ego to nie ten sam Bayern, niezależnie od ostatniego pewnego zwycięstwa z Borussią Dortmund. Niby nic w tym odkrywczego, wielu obawiało się o najbliższe tygodnie bez tej dwójki, ale wyraźnie widać, że Bawarczycy cierpią. Przed momentem w pocie czoła prześlizgnęli się do półfinału Pucharu Niemiec.
I znów te przeklęte jedenastki, które piłkarzom Bayeru Leverkusen kompletnie się nie uśmiechają. Dopiero co odpadli z Ligi Mistrzów po konkursie jedenastek, które wykonywali fatalnie. Dziś pomylił się tylko Drmić, ale cóż z tego, skoro przeciwnicy nie pomylili się ani razu?
Bernd Leno i Manuel Neuer szli dziś łeb w łeb po miano MVP. Pierwszy wyjmował wszystko, co się dało, a drugi robił dokładnie tak samo. W pewnym momencie z pojedynku sam na sam z Bellarabim zwycięską ręka wyszedł bramkarz Bayernu, a w tej samej minucie golkiper Bayeru zatrzymał Lewandowskiego.
I tak to przez równe dwie godziny wyglądało: jak nie jeden, to drugi. Raz z pomocą przyszedł nawet sędzia, który dziwnym trafem dopatrzył się faulu Lewandowskiego w polu karnym, gdy akurat po jego uderzeniu piłka wpadała do siatki. Naszym zdaniem: o przewinieniu nie mogło być mowy. A kiedy już wydawało się, że nic nie stanie na przeszkodzie, by piłka wpadła do siatki, to… i tak nie wpadała. Tu przykład Goetze.
To nie był wielki mecz, toczony w zawrotnym tempie, ale trudno te dwie godziny nazwać stratą czasu. Leno i Neuer to była klasa sama w sobie.
Dziś zadecydowały jedenastki, czyli coś, czego nie zakładał Guardiola. Usiadł w końcu na krześle i jednym okiem patrzył na to, co się wydarzy. Momentami chyba nawet nie patrzył, trzymając głowę spuszczoną w dół. Być może już rozmyślał o tym, jak przetrwać kolejne tygodnie bez Ribery’ego i Robbena. Niewiele, naprawdę niewiele zabrakło, żeby odpaść. A przecież Bayern do półfinału Pucharu Niemiec w ostatnich siedmiu latach nie dostał się tylko raz. Wtedy zatrzymał go Bayer.
Żeby było ciekawiej, do najlepszej czwórki krajowego pucharu wcale nie dostali się ci, których typowaliśmy. Jest Bayern, jest Wolfsburg, jest Borussia Dortmund, no i jest… Arminia Bielefeld. Trzecioligowiec wyeliminował trzecią drużynę Bundesligi, czyli Gladbach. Z czymś się ta historia chyba kojarzy, co?