Legia, Lech i Wisła – tylko trzy zespoły w Polsce, dokładnie w takiej kolejności, sprawiają, że kibicom innych drużyn nagle chce się opuścić ciepły fotel przed telewizorem i wydać trochę grosza, żeby pójść na stadion. Tylko one wywołują w innych miastach Polski nagły i wyraźny wzrost frekwencji. Incydentalnie udaje się to też Śląskowi, ale to zupełnie inny poziom niż wspomniana trójka. O dziwo, ciągle działa magia Wisły. Bez względu na jej formę, oglądana jest znacznie chętniej niż Jagiellonia, Lechia czy ktokolwiek z reszty stawki.
Czy nam się to podoba, czy nie – zwłaszcza Legia wywołuje w Polsce efekt „wow”. Przegląd Sportowy zgrabnie pokazał dzisiaj na wykresie, że przyjazd legionistów w każdym mieście w Polsce przyciągał na trybuny znacznie więcej widzów niż na danym stadionie wynosiła średnia z całego sezonu. Nieważne czy był to obiekt Lecha, czy może obiekt Piasta, południe czy północ kraju.
Dla przykładu:
Średnia na stadionie Lecha – 17 200 widzów. Podczas meczu z Legią – 41 500.
Średnia na stadionie Wisły – 13 000 widzów. Podczas meczu z Legią – 31 200.
Średnia na stadionie Śląska – 11 100 widzów. Podczas meczu z Legią – 21 000.
Średnia na stadionie Piasta – 4 700 widzów. Podczas meczu z Legią – 7 700.
Nie wszędzie ta przebitka jest aż tak wyraźna, ale jedno się nie zmienia – wizyta mistrza Polski nie zachęca ludzi do pozostania w domu. To samo za moment będzie w Gdańsku, gdzie w związku z przyjazdem Legii spodziewają się przynajmniej dwukrotnie wyższej frekwencji niż zazwyczaj.
Na pewno po raz dziesiąty w bieżących rozgrywkach zostanie złamana bariera 20 tysięcy osób na stadionie – i po raz siódmy z udziałem legionistów. W Gdańsku zdarzy się dokładnie to samo, co wcześniej mieliśmy w Poznaniu, Krakowie i Wrocławiu. Wyliczmy zresztą szczegółowo:
Lech – Legia: 41 500 widzów
Wisła – Legia: 31 200 widzów
Legia – Wisła: 26 500 widzów
Legia – Lech: 25 900 widzów
Lechia – Lech: 25 500 widzów
Wisła – Cracovia: 23 300 widzów
Jagiellonia – Pogoń 21 100 widzów
Śląsk – Legia: 21 000 widzów
Legia – Jagiellonia: 20 600 widzów
Legia to jednak temat dosyć oczywisty. Nie dość, że mówimy o ekipie mistrza Polski, to jeszcze o drużynie, która od lat w większości kraju wywołuje nerwowe reakcje. W większości miast Warszawy i Legii się nie lubi, zwiera się szyki, by ją ograć, życzy jak najgorzej. Tak już jest i koniec – nie ma tu z czym dyskutować. Ale jak pod względem frekwencji wypada reszta ligi?
Czy na przykład Wisła Kraków elektryzuje jeszcze ludzi w innych częściach Polski? Kogo ogląda się chętniej: ją czy Lecha? I czy ten efekt „wow” dotyczy kogoś jeszcze?
Przyjrzeliśmy się frekwencji z bieżącego sezonu dość dokładnie, analizowaliśmy każdy zespół po kolei i okazuje się, że magia Białej Gwiazdy ciągle działa. Wisła też na wszystkich stadionach Ekstraklasy wpływa na skok liczby widzów, chociaż nie jest to aż tak wyraźna „górka”, jak w przypadku Legii.
Są w Ekstraklasie drużyny, które na swoim terenie ogląda się niechętnie. Nie zdarza się, żeby przyjazd Łęcznej, Podbeskidzia, Zawiszy, Piasta, Bełchatowa czy nawet Cracovii wywoływał podniecenie w którymś mieście – chyba że chodzi o lokalne derby. Większego zainteresowania, mimo ciekawych transferów i głosów o budowie silnego zespołu, nie wzbudza także Lechia. Nieco przed szereg wychodzi wyłącznie Śląsk Wrocław, który w kilku miastach wywołał niezłe biletowe żniwa.
Zobaczmy kilka przykładów:
Łęczna:
Górnik – Legia Warszawa: 7 200 widzów
Górnik – Wisła Kraków: 5 000 widzów
Górnik – Śląsk Wrocław: 6 300 widzów
Średnia sezonowa: 4 400 widzów
Do średniej nie doskoczyły Bełchatów, Zawisza, Pogoń, Korona, Lechia, Górnik i Cracovia, a tymczasem przyjazd Śląska wywołał w Łęcznej nawet większe zainteresowanie aniżeli Wisły.
Kielce:
Korona – Legia Warszawa: 11 000
Korona – Wisła Kraków: 7 100
Korona – Lech Poznań: 7 400
Korona – Śląsk Wrocław: 7 900
Średnia sezonowa: 6 400
Tu do przeciętnej frekwencji nie doskakują Pogoń, Jagiellonia, Podbeskidzie, Piast, Zawisza, Bełchatów i Cracovia, a Śląsk cieszy się wręcz większym zainteresowaniem niż Lech i Wisła.
Bełchatów:
GKS – Legia Warszawa: 4 800
GKS – Wisła Kraków: 3 400
GKS – Lech Poznań: 4 100
GKS – Śląsk Wrocław: 3 500
Średnia sezonowa: 3 200
W Bełchatowie też Śląska oglądano równie chętnie, co Wisłę. Poniżej sezonowej średniej wypadła frekwencja na meczach z Koroną, Piastem, Pogonią, Cracovią, Łęczną i Bielskiem.
Jeśli chcecie zbadać to bardziej szczegółowo, proszę bardzo. Poniżej każdy stadion goszczący Ekstraklasę i kolejno najwyższe liczby widzów w tym sezonie:
W Bełchatowie: Legia (4 800), Lech (4 100), Śląsk (3 500), Wisła (3 400)
W Bydgoszczy: Lech (4 900), Legia (4 600), Pogoń (3 000), Korona (3 000)
W Chorzowie: Górnik (8 700), Lech (7 500), Wisła (6 800), Piast (6 600), Legia ?
W Gdańsku: Lech (25 500), Podbeskidzie (14 700), Wisła (14 400), Śląsk (14 000), Legia ?
W Gliwicach: Górnik (8 100), Legia (7 700), Wisła (5 500), Lech (5 100), Ruch (5 100), Śląsk ?
W Kielcach: Legia (11 000), Lech (7 400), Śląsk (7 900), Wisła (7 100)
W Łęcznej: Legia (7 200), Śląsk (6 300), Wisła (5 000), Jagiellonia (5 300), Lech ?
W Poznaniu: Legia (41 500), GKS (18 700), Jagiellonia (18 500), Ruch (16 700, Wisła (16 300)
W Szczecinie: Lech (9 700), Wisła (8 500), Legia (8 300), Piast (7 600), Śląsk (7 400)
W Warszawie: Wisła (26 600), Lech (26 000), Jaga ( 20 700), Lechia (18 000), Śląsk (16 200)
We Wrocławiu: Lech (22 700), Legia (21 000), Piast (14 700), Łęczna (11 100), Wisła ?
W Krakowie:
Wisła: Legia (31 300), Cracovia (23 300), Lech (17 300), GKS (16 800), Śląsk (14 200)
Cracovia: Wisła (14 100), Lech (9 200), Legia (8 300), Śląsk (8 200)
W Bielsku: ograniczenie frekwencji do ok. 3 tysięcy widzów
W Zabrzu: ograniczenie frekwencji do ok. 3 tysięcy widzów.
W Białymstoku: stadion otwarty w trakcie sezonu, niemiarodajne wyniki
Wnioski są dość jasne.
Na niemal każdym stadionie rekordy frekwencji notowano, kiedy przyjeżdżały Legia, Lech lub Wisła. Wyjątek stanowią lokalne derby Śląska. W północno – zachodniej Polsce Lech przyciąga kibiców nawet bardziej aniżeli Legia, ale to ona jest liderem, jeśli spojrzeć w skali całej Ekstraklasy. Wisła w rankingach popularności utrzymuje trzecie miejsce, a czwartym i ostatnim klubem wywołującym pozytywny efekt pod względem sprzedaży biletów okazuje się Śląsk.
Reszta to incydenty. W jednym mieście akurat zakończy się protest, więc przyjdzie więcej ludzi, w innym otworzą nowy stadion albo choć trybunę. Jeszcze gdzieś indziej w grę wejdą regionalne animozje i wrogość do rywala. O żadnej innej ekipie – poza wymienionymi wyżej – nie da się jednak powiedzieć, że jest szczególnie wyczekiwana przez kibiców innych drużyn.
Fot.FotoPyK