Obciach. To słowo ciśnie nam się na usta po lekturze rozmowy Romana Koseckiego z Przeglądem Sportowym. Potężny obciach, mniej więcej jak z Konstancina do Władywostoku. Tatuś postanowił wziąć sprawy syna w swoje ręce, mimo że – jak sam twierdzi – Kuba sobie tego nie życzył. Nieważne. Kosecki senior nie mógł już dłużej patrzeć, jaka jego dziecko jest szykanowane w Legii. Postanowił więc mocno uderzyć w warszawski klub i w trenera Henninga Berga.
Oddajmy głos wzburzonemu rodzicowi, który najwyraźniej przypomniał sobie czasy, kiedy chadzał do szkoły syna na wywiadówki.
– Spotkanie z Wisłą oglądał z trybun, do Poznania na mecz z Lechem trener Henning Berg zabrał 19 piłkarzy, ale już na miejscu tylko Kubę wysłał na trybuny. Nie pozwolę, by ktoś wycierał sobie gębę nazwiskiem Kosecki, nawet jeśli chodzi o tak bliski mi klub jak Legia.
– Nie zgadzam się z odpowiedzią, że Kosecki jest w tej chwili za słaby, by grać w Legii. Widzę, że traktuje się go tam jak piąte koło u wozu. Nie mogę siedzieć cicho i spokojnie patrzeć, jak syn marnuje czas w Legii. On nie jest jakimś popychadłem. Pięć razy zagrał w reprezentacji Polski, pomagał Legii zdobyć mistrzostwo Polski. Gdyby ta Legia jeszcze grała jakiś kosmiczny futbol, próbowałbym zrozumieć. (…) Kuba wciąż jest piłkarzem na miarę reprezentacji.
Argumenty? A po co, przecież i tak każdy widzi jak Kuba jest traktowany w Legii. Kosecki nawet nie zająknął się na temat sportowej formy swojego syna. Uważa, że ten wciąż jest piłkarzem na miarę reprezentacji i nie zgadza się, że jest za słaby by grać w Legii. Zachowuje się więc jak typowy rodzic, który wbrew wszelkim zdroworozsądkowym przesłankom patrzy na swoją pociechę przez różowe okulary. Na tej samej zasadzie każda córka jest dla swojej matki najpiękniejsza na świecie.
Roman Kosecki wystrzelił więc głośną serię w kierunku Legii, ale szybko okazało się, że walił samymi ślepakami. Jedyne, na co było go stać, to niczym nie poparte insynuacje.
– Mam wrażenie, że na niektórych piłkarzy stawia się tylko dlatego, że dużo kosztowali, więc trzeba jakoś uzasadnić ich transfery. A Kosecki może sobie oglądać mecze z trybun. Pewnie, tak najprościej.
A nam się wydaje, że najprościej byłoby zauważyć, jak Kuba gra lub – co bliższe prawdy – jak snuje się po boisku. Zamiast tworzyć karkołomne historie wystarczyłoby przyjąć do świadomości prosty fakt – na przestrzeni dwóch ostatnich sezonów Kosecki ma gorsze liczby niż Emmanuel Sarki. Zazwyczaj jest tak, że najprostsze rozwiązanie jest też tym najprawdziwszym. Czyli, jakkolwiek jest to dla Romana bolesne, jego syn jest w tej chwili za słaby, by grać w Legii.
„Kosa” senior zrobił więc Kubie niedźwiedzią przysługę. Chciał polepszyć jego sytuację, a wystawił go tylko na pośmiewisko. Pomógł Kubie dokładnie w takim samym stopniu, jak niegdyś pomógł młodym piłkarzom Kosy Konstancin, kiedy to zabrał sędziemu gwizdek i kazał wypierdalać.
Jeśli Roman naprawdę chce poprawić sytuacje syna, powinien zacząć od siebie i, przynajmniej na jakiś czas, przestać się odzywać.
fot. FotoPyk