W scenariusz, w którym Iga Świątek będzie dominowała rywalki podczas Roland Garros, absolutnie nie wątpiliśmy. Ale już kolejne zwycięstwa Huberta Hurkacza nie były niczym pewnym. Realia są jednak takie, że Polak wygrał drugi mecz French Open z rzędu w trzech setach (6:1, 6:4, 6:2) i awansował do trzeciej rundy turnieju. Tymczasem Iga oddała dzisiaj Allison Riske tylko dwa gemy (6:0, 6:2). Takiego tenisa w wykonaniu naszych reprezentantów aż chce się oglądać!
Najlepszy wynik w karierze
W drugiej rundzie męskiego turnieju doszło do powtórki z rozrywki, bo na drodze Hurkacza znowu stanął Włoch. Tym razem jednak nie mówiliśmy o dopiero przebijającym się na wielkiej scenie 20-latku, a Marco Cecchinato, który jest od Polaka pięć lat starszy. Oczywiście – o przesadnej przewadze doświadczenia w związku z tym nie mogliśmy mówić (bo Hurkacz już osiągnął w swojej karierze więcej). Oczywista za to była kwestia talentu – bo włoski tenisista, mimo lat spędzonych w tourze, znajdował się poza pierwszą setką rankingu (choć w 2018 roku zaszedł aż do 1/2 Roland Garros!). Nie mówiliśmy zatem o kimś, kto powinien stanowić wielkie zagrożenie dla “Hubiego”.
Chociaż wiadomo, jak wyglądała sytuacja. Polak nigdy wcześniej nie przeszedł drugiej rundy French Open. Już za sprawą wygranej z Giulio Zeppierim wyrównał swój życiowy wynik. No i nie ma co ukrywać – mimo tego że Hurkacz w tym roku na mączce prezentuje się nieźle, to wciąż nie jest jego ulubiona nawierzchnia. Mieliśmy zatem niewielkie, bo niewielkie, ale wątpliwości, czy Hubert faktycznie tak łatwo ogra Włocha.
Polski tenisista szybko je jednak rozwiał. Bo absolutnie dominował dzisiaj na korcie. Popełniał niewiele wymuszonych błędów, świetnie czuł się przy siatce (to szczególnie było widać na początku starcia), przy pierwszym podaniu łatwo i szybko zdobywał punkty. W inaugurującym secie pozwolił Cecchinato na zgarnięcie zaledwie jednego gema.
Kolejne partie przyniosły poprawę w grze Włocha, ale ani przez moment nie oglądaliśmy wyrównanego meczu. Dość powiedzieć, że rywal Huberta nie uzyskał żadnego breakpointa! Podczas gdy Polak już na początku setów przełamywał włoskiego tenisistę, dzięki czemu mógł łatwo kontrolować wydarzenia na korcie. Ostatecznie wygrał pojedynek drugiej rundy 6:1, 6:4, 6:2.
Kto czeka na niego w trzeciej rundzie? David Goffin. Hurkacz będzie mógł zatem zrewanżować się za porażkę w Rzymie. Wówczas doświadczony Belg niespodziewanie wyrzucił go z drabinki prestiżowego turnieju. Mecz pomiędzy tenisistami był jednak wyjątkowo zacięty – oglądaliśmy aż dwa tie-breaki. Zobaczymy, co “Hubi” oraz Goffin zgotują nam tym razem.
Nie wygrała ani jednego?!
“Pomóżcie nam wszystkim” – napisała na Twitterze na początku kwietnia Jessica Pegula w nawiązaniu do Igi Świątek. Amerykanka oczywiście sugerowała tym samym, że o ile Polka jest od dłuższego czasu w świetnej formie, tak powinna być jeszcze mocniejsza na kortach ceglanych. No i cóż – to faktycznie się sprawdza. Iga nokautuje kolejne tenisistki do tego stopnia, że jesteśmy zdziwieni, kiedy w meczu nie zalicza przynajmniej jednego wygranego seta wynikiem 6:0 albo 6:1. Mówimy o aż takiej dominacji.
Jak to wyglądało w meczu przeciwko Allison Riske? Tak jak wyglądać musiało. Amerykanka, znajdująca się na krawędzi pierwszej pięćdziesiątki rankingu WTA, nie była w stanie przeciwstawić się pierwszej rakiecie świata. I to od samego początku. Zanim się obejrzeliśmy, Polka prowadziła już 3:0 w gemach. Po chwili było 5:0. A następnie 6:0. Iga wygrała pierwszego seta w… 21 minut. Chcielibyśmy napisać coś więcej, ale sami wiecie: wymiany nie trwały długo, serwisy naszej tenisistki okazywały się zabójcze, a Riske była co chwilę zmuszana do błędów.
Pytanie, które należało postawić, brzmiało – czy Amerykanka zdoła wyczarować coś w drugim secie? To znaczy – czy zdoła urwać Idze chociaż kilka gemów? Odpowiedź na pierwsze pytanie była przecząca, na drugie w pewnym stopniu też, bo Riske wyłącznie uniknęła kolejne porażki do zera. Zaczęło się od 0:3, ale ostatecznie wygrała dwa gemy, dzięki czemu zresztą wyraźnie odetchnęła (szeroki uśmiech po zgarnięciu pierwszego z nich). Dobrze wiedziała, że Igi nie pokona, ale udało jej się uniknąć kompromitacji. Bo jednak porażka 0:6, 0:6 na profesjonalnym poziomie tak musi być nazywana.
Z drugiej strony – czy my nie jesteśmy zbyt surowi dla tej dziewczyny? Grać z Igą Świątek momentami się po prostu nie da. Polka wygrała już trzydziesty mecz z rzędu! I jesteśmy pewni, że na tym się nie zatrzyma.
Fot. Newspix.pl