– Tomek to chłopak, który już za chwilkę powinien rywalizować w reprezentacji z Łukaszem. Bardzo jestem zadowolony z jego rozwoju – chwali swojego piłkarza poznański szkoleniowiec. Młody gracz Lecha natomiast mocno stara się pracować np. nad dośrodkowaniami. W tym elemencie jest coraz lepszy. Dużo dały mu treningi z Łukaszem Teodorczykiem. Mocno się zakumplowali, spędzali ze sobą mnóstwo czasu. Zostawali też często po treningach – pisze dziś Przegląd Sportowy, cytując również słowa Macieja Skorży, który jest zdania, że Kędziora niebawem może zastąpić w kadrze Piszczka. Zapraszamy na czwartkowy przegląd najciekawszych artykułów piłkarskich w prasie codziennej.
FAKT
Na pierwszy rzut oka niewiele ciekawego w dzisiejszym wydaniu Faktu. Najpierw Legia i Lech bez tajemnic. Tabloid dokonał niemożliwego. Rozłożył na części pierwsze oba zespoły, używając do tego pewnie nie więcej niż trzystu słów. Wizjonerzy.
Atuty Lecha:
– twierdza Bułgarska
– stabilna defensywa
– powrót kapitana
Atuty Legii:
– doświadczenie pucharowe
– wyjazdowa skuteczność
– stałe fragmenty w ofensywie.
Wszystko to jest niezbyt szeroko rozpisane. Fakt w ten sam sposób wymienia również wady obu zespołów, jeśli was to interesuje – zajrzyjcie. Na tej samej stronie wypowiada się też Mirosław Okoński, który zajął się trenerką… w piłce kobiecej.
– W Polonii Poznań. Pracuję z piłkarkami. Młode dziewczyny 12-15 lat. Za chwilę ruszają rozgrywki, roboty po pachy, również tej papierkowej, ale nie narzekam. Cieszę się, że mogę się tym zająć.
Idzie pan w niedzielę na derby Polski?
– Pewnie, że idę. Takich wydarzeń to ja nie odpuszczam. 40 tysięcy ludzi na trybunach, czołowe drużyny ligi. Będzie się działo. Zresztą gdy Legia przyjeżdża do Poznania, zawsze jest ciekawie (…) Legia traci punkty na potęgę. To zremisuje, to przegra, tam się potknie, tu rozczaruje. Akurat z Wisłą nie zagrała źle, bo rywale pokazali klasę, byłem pod wrażeniem. Tylko jak popatrzymy na ostatni mecz Lecha to nie ma się czym zachwycać. Jak można było przegrać z Zawiszą? W głowie się nie mieści.
Kręcina wyrzucił trenera Piasta.
Na zwolnienie Pereza Garcii zanosiło się od jakiegoś czasu. Słabiutki start w tym roku i tylko jedno zwycięstwo mocno zdenerwowało działaczy Piasta, którzy nie wyobrażali sobie, że zespół nie awansuje do grupy mistrzowskiej. O ewentualnej zmianie szkoleniowca mówiło się jeszcze przed derbami z Górnikiem. Porażka w tym meczu miała oznaczać koniec pracy Hiszpana. Perez Garcia przetrwał jeszcze tydzień, lecz czarę goryczy przelała porażka z Cracovią. Co ciekawe, to właśnie meczem z Cracovią hiszpański szkoleniowiec w maju poprzedniego roku, rozpoczynał przygodę z Piastem. Sympatyczny trener uratował Piasta przed spadkiem, lecz w tym sezonie miał zrobić coś więcej, czyli zająć miejsce w czołowej ósemce. – Jestem spokojny o swoją posadę. Działacze klubu mają cierpliwość, ponieważ w Gliwicach daje się pracować trenerowi bez większego napięcia. Nie zwalniają z dnia na dzień.
W ramkach:
– Lech wygrał w pucharze ze Zniczem
– Polacy żegnają się z Ligą Mistrzów
– Kadra Mali ma już następcę Kasperczaka.
Sarki z Wisły kończy sezon. Operacja i pół roku przerwy.
Do urazu doszło bez udziału przeciwnika. Sarki walczył o piłkę, gdy w pewnym momencie złapał się za kolano i upadł na murawę. Od razu wyglądało to na poważny uraz. – Nie wiemy jeszcze, co dokładnie się stało, ale wygląda to groźnie – mówił zaraz po meczu trener Kazimierz Moskal. Przez dwa dni badano kolano Nigeryjczyka. Wtorkowe wyniki nie pozostawiały wątpliwości – piłkarza czeka operacja, a potem kilkumiesięczna rehabilitacja. W tym sezonie nie wybiegnie już na boisko. Sarki doznał urazu w najgorszym możliwym momencie. Zmiana trenera miała oznaczać dla niego lepsze czasy…
GAZETA WYBORCZA
Angielska piłka w pucharach, czyli krach wyspy luksusu.
Im więcej zarabiają, tym rzadziej wygrywają. Kluby angielskie, czyli reprezentanci bezdyskusyjnie najbogatszych rozgrywek świata, znów odpadły z Ligi Mistrzów przed ćwierćfinałami. Upiorną passę zamknął pokonany wczoraj w Barcelonie Manchester City. Wkrótce minie siedem lat, odkąd został przejęty przez rodzinę królewską Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Choć dysponuje już najwyższym budżetem płacowym we wszystkich sportach drużynowych, do czołówki LM się nie przebił. Odpada w 1/8 finału lub jeszcze w fazie grupowej, wygrał ledwie 2 z ostatnich 10 meczów. A drużyna się zestarzała, podstawową jedenastkę tworzą niemal wyłącznie piłkarze po trzydziestce lub dobiegający trzydziestki (jej średnia wieku z wczoraj to 29,7). Z perspektywy LM – fetysz właścicieli najbogatszych klubów – pensje w Manchesterze City to najmarniej zainwestowane pieniądze na szczytach futbolu. Angielskie budżety generalnie przynoszą zresztą niewiele. Gdyby hierarchia finansowa przekładała się na sportową, w ćwierćfinałach oglądalibyśmy i Manchester United (wicelider rankingu Football Money League, przychodami ustępuje tylko Realowi Madryt), i Manchester City (szóste miejsce), i Chelsea (siódme), i Arsenal (ósme). A gdyby do LM zapraszano po prostu najzamożniejszych, to poza wymienionymi zabawiałyby się w niej także Liverpool, Tottenham, Newcastle, Everton, West Ham, Aston Villa, Southampton, Sunderland, Swansea oraz Stoke. Bo wśród 30 największych futbolowych krezusów…
Czy Lech może pobić Legię i zdobyć mistrzostwo? Rozmowa z Jackiem Zielińskim.
Czyli w niedzielnym meczu w Poznaniu jeszcze nie podskoczy liderowi?
– Legia odjechała innym klubom, ale niczego nie przesądzajmy. Szanse oceniam 50 na 50, nie wykluczam też, że Lech wygra tytuł. Warto pamiętać, że ostatnio poznaniacy punktują głównie u siebie, a Legia lepiej wygląda na wyjazdach, gdzie gra bardzo mądrze. No i oba zespoły mają problem ze strzelaniem goli.
Mecze Legia – Lech zwykle nie są zbyt otwarte. Ondrej Duda powiedział, że woli grać z Wisłą, bo poznaniacy grają bardziej siłowo, mniej technicznie.
– Mecze Legii z Lechem były bardziej nasycone walką fizyczną, determinacją, nieraz poziom schodził na dalszy plan, ale też nie wymagajmy, by te mecze kończyły się hokejowymi wynikami. W innych krajach starcia na szczycie nie zawsze są specjalnie widowiskowe, zwykle drużyny myślą tylko o wyniku. Wyrównane mecze świadczą o tym, że zespoły mają w miarę ustabilizowane defensywy.
Jesienią 2012 r. zdarzył się otwarty mecz Lech – Legia (1:3), ale Maciej Skorża jako niezależny ekspert po czasie oceniał, że tak się nie gra w Europie. To chyba wiemy, czego ma się spodziewać 41 tys. kibiców.
– Myślę, że Lech zagra u siebie bardzo ofensywnie, nie schowa się na swojej połowie.
SPORT
Czech za Hiszpana w Piaście?
Adios Angel. Nowy trener w piątek.
Faworytem do przejęcia zespołu z rąk Angela Pereza Garcii ma być Radoslav Latal, z którym już trwają rozmowy co do warunków jego pracy przy Okrzei. 45-latek ostatnio pracował w MFK Koszyce. Z klubem, z którym sięgnął po Puchar Słowacji, rozstał się w styczniu. Wcześniej prowadził drużyny czeskie – Banika Ostrawa, Banika Sokolov, SFC Opava i Frydek-Mistek. Latal dużo barwniejszą miał karierę zawodniczą. W latach 1994-2001 w barwach Schalke 04 Gelsenkirchen rozegrał blisko 200 meczów w Bundeslidze. Występował też w Sigmie Ołomuniec, Dukli Praga i Baniku Ostrawa. Jako ofensywny pomocnik był reprezentantem Czechosłowacji (11 spotkań-2 gole) oraz Czech…
W ramce wypowiada się Zbigniew Koźmiński, który bardzo pochwala decyzję o zwolnieniu Pereza Garcii. Jest przekonany, że potencjał Piasta sięga pierwszej szóstki tabeli, ale sporo stracił na obecności Hiszpana w szatni. Zarzuca mu chaos w prowadzeniu drużyny i ustawieniu piłkarzy.
Piotr Malinowski, czyli pucharowa jawna broń Podbeskidzia.
Czy stwierdzenie, że Piotr Malinowski może być kluczowym piłkarzem Podbeskidzia w rewanżowym meczu 1/4 Pucharu Polski z Piastem Gliwice (dzisiaj rewanż w Bielsku-Białej, początek godz. 16.00; pierwszy mecz bielszczanie wygrali 2:1) brzmi irracjonalnie? Być może dla niektórych. Ale fakty są takie, że ostatnio Malina jest w świetnej formie, i nawet kiedy zaczyna mecz na ławce rezerwowych, potrafi mieć duży wpływ na losy meczu. Tak było ostatnio, kiedy zaliczył świetną asystę w ligowym spotkaniu w Zabrzu. Losy Piotra Malinowskiego w Podbeskidziu układały się różnie. Bywał bohaterem, ale sporadycznie. Częściej marnował wyborne sytuacje. Czasem biegł z piłką do linii, aż… skończyło się boisko, innym razem podjął zupełnie niezrozumiałą decyzję, kiedy wydawało się, że wyjście jest tylko jedno. Jego ekstraklasowa statystyka nadal wygląda słabo: 127 spotkań i 3 gole. Więcej bramek od niego strzelili na najwyższym poziomie rozgrywkowym Tomasz Górkiewicz czy Bartłomiej Konieczny. Górek rozegrał prawie dwa razy mniej spotkań. Obaj, przypomnijmy, są obrońcami.
Jeszcze strona tekstów w małych ramkach:
– Piątkowski chce dużych pieniędzy od Jagiellonii
– Znicz nie dał rady Lechowi w pucharze
– Wisła ma problemy z kontuzjami
Później jeszcze tekścik o tym, że śląskie kluby zgodnie stawiają w tym sezonie na bramkarzy z zagranicy. Wypowiada się na ten temat Hubert Kostka.
– Podoba mi się grający w Ruchu Słowak Matus Putnocky. Nie jest to jeszcze kompletny bramkarz. Ma braki techniczne, między innymi popracować nad wychodzeniem w pole do piłek. Dobrze, że potrafi bronić karne. Wiadomo, że gdy strzelec uderzy piłkę precyzyjnie, bramkarz nie ma szans na obronę, ale trzeba też mieć predyspozycje, by wychodzić z takich pojedynków zwycięsko i Słowak je ma.
Dramat, że coś tak nudnego może zajmować miejsce w gazecie.
SUPER EXPRESS
Superak w ostatnich tygodniach wyciska do maksimum pucharowy sukces Błękitnych Stargard Szczeciński. To już chyba czwarty tekst na ich temat. Przynajmniej ciekawy.
Wiśniewski, podobnie jak inni piłkarze Błękitnych, zarabia na życie nie tylko graniem w piłkę. Do niewysokiej pensji w klubie (ok. 2500 zł brutto) dochodzą pieniądze z pracy trenera dzieci (roczniki 2004-2009) w Inie Goleniów. Niewiele brakowało, żeby zarabiał na chleb w oddalonym o 2,5 km zakładzie karnym. – Złożyłem tam papiery o pracę, gdy grałem w Inie. Byłem prawie przyjęty – opowiada piłkarz. – Kiedy pojawiła się oferta z Błękitnych, zmieniłem zdanie, bo ponownie chciałem skoncentrować się na piłce, która jest dla mnie wszystkim od 4. roku życia. Gdybym pracował w więzieniu, to taki “świeżak” jak ja nie dostałby za dużo wolnych dni, więc trudno byłoby trenować i grać regularnie. Praca w szkółce piłkarskiej, którą prowadzi z kolegą, daje mu dodatkowe pieniądze. – Nie jest źle – mówi Wiśniewski. – Robię to, co lubię. W Goleniowie mam zajęcia z dziećmi dwa razy w tygodniu, a że do Stargardu mam niespełna 40 km, godzę to z treningami w Błękitnych.
Tabloid dotarł również do trenera Mechelen, który przekonuje oczywiście, że Rafał Wolski będzie kiedyś wielkim piłkarzem i wróci do reprezentacji Polski.
W Polsce stracono nadzieje, że coś z niego będzie. No to będzie czy nie będzie?
– Jeśli myślicie, że Wolski jest skończony, to popełniacie błąd. Przecież on ma niecałe 23 lata. Jeszcze może być i moim zdaniem będzie wielkim piłkarzem. Dobrze, że do nas trafił, bo w Mechelen lubimy pracować z młodymi. I nie ma się co śmiać, że mówię „młody” o piłkarzu prawie 23-letnim. W Belgii tak się do tego podchodzi. Tu w lidze są przypadki, że kluby przedłużają umowy z 35-36 latkami. W tym kontekście Rafał jest bardzo młodym zawodnikiem. Dla mnie prowadzenie Wolskiego to wyzwanie. Wiem jak zdolnego piłkarza mam w rękach i postawiłem sobie za cel doprowadzenie go do takiego poziomu, żeby wrócił do polskiej kadry.
Miłe słowa, ale na pięć meczów ani razu Wolski nie zaczynał u pana w podstawowym składzie…
– Rafał dopiero uczy się belgijskiej ligi, która jest trudna, fizyczna. Nie jest jeszcze w pełni przygotowany, dlatego dozuję mu te minuty gry. Na pewno pomoże nam w play off, a pełnię możliwości pokaże w przyszłym sezonie. Myślę, że Mechelen będzie dla niego tylko przystankiem Potem powinien trafić do wielkiego klubu.
Reszta to drobiazgi – Tevez rozbił BVB, Polacy odrabiają straty w Lidze Europy. Lecimy dalej.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Ps na koniec. Anglia na kolanach.
Ale najpierw to, co w Fakcie. Słabości i mocne strony tuzów Ekstraklasy. Nie będziemy tego szeroko cytować, tylko kawałek dla przykładu. To gdzie te minusy w Lechu?
Reżyser bez formy
We wrześniu w stolicy Kasper Hamalainen mógł ostatecznie pognębić Legię. Nie wykorzystał jednak sytuacji sam na sam z bramkarzem, a gdyby trafił, to byłoby 3:0 dla Lecha i po sprawie. Skończyło się remisem 2:2. W niedzielę o rehabilitację może być trudno, bo reżyser gry Lecha jest w słabej formie. Fala krytyki spadła na niego zwłaszcza po ostatnim meczu z Zawiszą w Bydgoszczy. Sztab szkoleniowy broni Hamalainena, bo… Nie ma wyjścia. Piłkarz jest bowiem niezastąpiony. Darko Jevtić, który mógłby za niego zagrać na pozycji ofensywnego pomocnika, wciąż walczy z kontuzją kręgosłupa.
Brak strzelby
Trudno wytypować gracza, który może być w niedzielę katem Legii. Statystyki są dla Lecha nieubłagane. W lidze na wiosnę zespół zdobył pięć bramek, z których trzy padły po strzałach obrońców. Do tego po jednym trafieniu dołożyli Hamalainen i Sadajew. Zerowe konto mają inni ofensywni piłkarz, którzy jeszcze jesienią ciągnęli zespół. – Faktycznie nasza gra w ofensywie kuleje – przyznaje trener Skorża. Największe nadzieje musiał pokładać w Sadajewie, który przestał tracić energię na przepychanki…
Według Skorży, Tomasz Kędziora niedługo będzie nowym Piszczkiem w kadrze.
– Tomek to chłopak, który już za chwilkę powinien rywalizować w reprezentacji z Łukaszem. Bardzo jestem zadowolony z jego rozwoju – chwali swojego piłkarza poznański szkoleniowiec. Młody gracz Lecha natomiast mocno stara się pracować np. nad dośrodkowaniami. W tym elemencie jest coraz lepszy. Dużo dały mu treningi z Łukaszem Teodorczykiem. Mocno się zakumplowali, spędzali ze sobą mnóstwo czasu. Zostawali też często po treningach. Napastnik wtedy wykańczał dośrodkowania kolegi. Efekt najlepiej widoczny był w sierpniu w Gdańsku. Lech wygrał 2:1. – Ja wtedy dwa razy wrzuciłem piłkę, a Łukasz dwoma strzałami głową dał nam trzy punkty. Wtedy zresztą obserwowali go wysłannicy Dynama Kijów i od razu złożyli ofertę. Można zatem stwierdzić, że zapracowałem na jego transfer – śmieje się Kendi. To ksywka jaką ma od dawna. Choć w użyciu były jeszcze co najmniej dwie, typowo piłkarskie. Jedna to Torres, bo 2-3 lata temu był łudząco podobny do napastnika Atletico Madryt. Wymyślił to Luis Mila Villarroel, trener przygotowania fizycznego w sztabie Jose Maria Bakero. Sam szkoleniowiec też jeden pseudonim nadał. Nie mógł wymówić nazwiska Kędziora, więc stwierdził, że będzie wołać… Khedira.
Żyro znaczy coraz więcej, on się rozwija jak Duda. Kiedy Miroslav Radović odchodził do chińskiego Hebei China Fortune, zadeklarował: „jestem tym, który może go zastąpić”.
Wielu pukało się w czoło i traktowało tę deklarację z przymrużeniem oka. Szczególnie, iż została złożona po spotkaniu z Ajaksem Amsterdam (0:1), w który 23-letni legionista nie trafił z bliska do bramki rywali. W dalszej części sezonu wychowanek KS Piaseczno potwierdził, że nie były to słowa rzucane na wiatr. Jeśli dzisiaj szukać najjaśniejszej postaci w drużynie mistrzów Polski, jest nią właśnie Żyro. – Widać, że dobrze pracowałem w czasie zimowych przygotowań, forma rośnie, powinno być coraz lepiej – stwierdził. Bez niego nie byłoby awansu do półfinału Pucharu Polski, bo to on strzelił oba gole w rywalizacji ze Śląskiem Wrocław (1:1 i 1:1). W ligowym spotkaniu z zespołem z Dolnego Śląska (3:1) zaliczył asystę, wyłożył piłkę Michałowi Kucharczykowi w taki sposób, że temu pozostało kopnąć ją do pustej bramki. Ostatnio z Wisłą Kraków (2:2) pokonał Michała Buchalika, a po jego zagraniu 90. minucie, Boban Jović strzelił gola samobójczego, dającego legionistom remis. Jednej bramki mu nie uznano, zdobytej w spotkaniu z Podbeskidziem (3:0). Arbiter uznał, że legionista faulował przeciwnika. Żyro miał bezpośredni udział przy 5 z 10 goli strzelonych przez Legię w wiosennych spotkaniach, w których występował.
O wyrzuceniu Garcii z Piasta już wiecie – tekst w PS pisał ten sam autor, który poczynania Piasta opisuje w katowickim Sporcie, więc idziemy dalej. Mateusz Piątkowski, jak na lidera strzelców przystało, ma poważne wymagania finansowe.
– Piątkowskiemu chyba cegłówka spadła na głowę – mówi agent piłkarski Marek Jóźwiak. – Takie sumy w naszej ekstraklasie są normą w wypadku czołowych zawodników Legii. Mówimy o kwocie netto. Do tego trzeba dodać wszystkie koszty. Razem to będzie jakieś 20 tysięcy euro w skali miesiąca. To kwota nierealna. W Lechu tyle ma chyba dwóch zawodników. Piątkowski byłby w czołówce najlepiej zarabiających piłkarzy ekstraklasy – dodaje Jóźwiak (…) Negocjacje z piłkarzem prowadzi prezes Jagiellonii Cezary Kulesza. Ostatnio stanęły one w martwym punkcie. – Wymagania Mateusza są naprawdę duże. Cały czas rozmawiamy. Są jednak kwoty, których nie przeskoczymy. W Jagiellonii wystrzegamy się kominów płacowych. Chcemy jednak, żeby u nas został, bo jest kluczowym zawodnikiem – podkreśla prezes klubu.
Premier League w odwrocie, czego znów dowodzą europejskie puchary.
Rozczarowanie kibiców poszczególnych drużyn jest podobne. Manchester City to mistrz Anglii, jedna z dwóch najdroższych drużyn w Premier League (obok Chelsea). Biorąc pod uwagę potencjał, powinna konkurować z Realem Madryt, Barceloną czy Bayernem Monachium. Tymczasem w Champions League zawodzi regularnie. To był czwarty z rzędu sezon The Citizens w tych rozgrywkach i po raz czwarty nie udało im się przebrnąć dalej niż do 18 finału. Do innych standardów w Europie przywykli fani Chelsea. Londyńczycy w ostatniej dekadzie (nie licząc tego roku) dwa razy grali w finale, cztery razy odpadali dopiero w półfinale, raz w ćwierćfinale, tylko dwa razy w 1/8 finału i raz w fazie grupowej. Tę ostatnią wpadkę odbili sobie triumfując w Lidze Europy. Było to w następnym sezonie po wygranej w Lidze Mistrzów (czyli w sezonie 2012/13).
Mniejsze teksty to jeszcze:
– W Cracovii stypa przed derbami
– Koniec sezonu dla Sarkiego
– Tevez skatował Borussię.
Pich znów gra coraz lepiej, naciska na Flavio Paixao. A Mirosław Okoński przekonuje, że Lech znów może być mistrzem. Na koniec jeszcze fragment rozmowy:
Podoba się panu Zaur Sadajew?
– No właśnie, że nie wiem, co o nim sądzić. Nie mogę faceta rozszyfrować. Doceniam zmiany w mentalności. Na boisku nie jest już tak wyrywny, widać, że pracuje nad sobą. Klasy piłkarza nie ocenia się na podstawie meczu ze Zniczem Pruszków, ale właśnie z Legią. Dlatego czekam na jego występ. Niech się wykaże, to uwierzę, że z niego kawał napastnika. Ale jeszcze większe pretensje mam do Dawida Kownackiego. Błysnął ponad rok temu i co? Nic, jakiś taki bezbarwny jest, a już wkurzył mnie na całego, gdy kamery pokazały, gdy leżąc na murawie próbuje oszukiwać, jak niby mocno ucierpiał. Dla mnie na boisku nie ma gadania i przewracania się. Dawid, nie idź tą drogą!