Wczoraj panowie z Cracovii – bo przecież nie nazwiemy ich piłkarzami – nagrali kolejny epizod „Skompromitowanych”, tym razem z udziałem całej drużyny. Trochę już z nimi pojechaliśmy w pomeczowym tekście, ale to ciągle mało. W gruncie rzeczy nie jest prosto ubrać w słowa żenadę, jaką nam zaserwowano. Dostać 0:4 od średniaka z trzeciego poziomu rozgrywkowego to na tyle rzadkie kalectwo, że warto o nim przypominać przez kolejne dziesięć lat, i to dzień w dzień. Niech więc te wszystkie Marciniaki, Żytki i Rakelsy dobrze sobie zapamiętają te dwie kluczowe daty. Za każdym razem, kiedy pomyślą o sobie jak o piłkarzach, a swoje przygody z piłką nazwą karierami, niech przed oczami stanie im 4 i 17 marca 2015.
Mamy bowiem obawę, że zaraz przyjdzie jakiś przypadkowy lepszy wynik i cały ten blamaż pójdzie w niepamięć. Że zdobędą jakieś punkty w derbach Krakowa, wygrają dwa mecze z rzędu lub pod koniec sezonu wywalczą utrzymanie, a ich głowy znowu znajdą się wysoko. Być może tuż przed okresem urlopowym pojawią się nawet głosy o nie najgorszym sezonie. Nie, drodzy panowie z Cracovii. Sezon w którym przegrywa się 0:4 z Błękitnymi jest najgorszy i taką definicję wbijcie sobie do głów. Nawet gdybyście wygrali wszystkie mecze do końca ligi i tak w pełni nie zmażecie tej plamy.
Zresztą, kiedy wsłuchamy się w pomeczowe głosy kopaczy z Cracovii, nie o takie zmazywanie plamy im chodzi. Po wczorajszej kompromitacji niewielu miało odwagę stanąć przed kamerami, a wśród nielicznych znalazł się 18-letni Bartosz Kapustka. Szybko jednak okazało się, że młodemu chłopakowi odwaga pomyliła z odważnikiem. – Myślę, że Lech przejedzie się po Błękitnych w półfinale i zmaże tym samym plamę Cracovii – powiedział reporterowi Polsatu.
Dobra, chłopak jest jeszcze młody, ma prawo nie wiedzieć pewnych rzeczy. Jak widać Kapustka nie rozumie, że ani Lech, ani nikt inny nie może zmazać plamy Cracovii. Bartku, jeśli przebiegniesz się nago po korytarzu w swojej szkole, to za bardzo ci nie pomoże, że następnego dnia twój kumpel pojawi się na nim w ubraniu. Twój czyn zostanie na długo zapamiętany, bo – na twoje nieszczęście – widziała go cała szkoła. A nagranie z tego zdarzenia było transmitowane do wszystkich szkół w okolicy.
Jeżeli Lech przejedzie się po Błękitnych, zrobi dokładnie to, co każdy klub Ekstraklasy powinien uczynić z drugoligowcem. Dla Cracovii dużo lepiej byłoby, gdyby „Kolejorz” został wyeliminowany, najlepiej też czterema bramkami i bez zdobytego gola. Wtedy pojawiłoby się miejsce na teorie, że gdzieś w czeluściach niż klas rozgrywkowych narodziła się drużyna, która może zagrozić najlepszym. Zespół pełen talentów, które zaraz zostaną ściągnięte do czołowych klubów Ekstraklasy i będą w nich rozdawać karty.
Niestety, wysokie zwycięstwo Lecha będzie oznaczać, że kopacze Cracovii są jedynymi, którzy tak spektakularnie zbłaźnili się. Że jako jedyni nadepnęli na grabie, podczas gdy wszyscy inni ominęli je szerokim łukiem. Jednak i taka sytuacja ma swoje plusy, bo jest czysta i klarowna. I wszyscy wiedzą, z kogo się śmiać.