Reklama

Obywatele uciekli z klatki

Jan Mazurek

Autor:Jan Mazurek

05 kwietnia 2022, 23:34 • 4 min czytania 21 komentarzy

Dobry wieczór, zagadka dla bystrych przedszkolaków i dzielnych pacjentów na uśmiech przed snem. Ile goli można strzelić w meczu piłki nożnej, jeśli przez dziewięćdziesiąt minut jego trwania nie odda się ani jednego celnego strzału, a przeciwnik jakoś tak niespecjalnie kwapi się do gratisowego wpakowania futbolówki do własnej bramki? Zero? Tak, zgadliście, sto punktów i do spania. Diego Simeone to mądry chłop. Też umie liczyć, więc chyba wiedział, że tego wieczoru na Etihad Stadium jego Atletico powinno cieszyć się z nudnego 0:1 w plecy. 

Obywatele uciekli z klatki

Pep Guardiola może czuć zaś wcale niedelikatny niedosyt i palące rozczarowanie. Bo jego Manchester City jest już projektem na taką skalę, że nie wypada przypominać mu napęczniałej powietrzem paczki najlepszych czipsów świata. Bo super, że po jej otwarciu nęci kształt, kusi zapach, zachwyca smak, ale ciągle wnerwia cię, że wybuliłeś całe kieszonkowe na opakowanie wypełnione tylko w połowie smażonymi plasterkami ziemniaków. Nawet jeśli koniec końców na dnie znajdujesz kupon na darmową nową paczkę z hasłem „Foden”.

PARTNEREM PUBLIKACJI O LIDZE MISTRZÓW JEST KFC. SPRAWDŹ OFERTĘ TUTAJ

Manchester City-Atletico Madryt. Gucci-srucci, xG i te sprawy

Rany, przecież pierwsza połowa tego ćwierćfinału Ligi Mistrzów wołała o pomstę do nieba. Była chyba nawet gorsza od tej historii Marcina Feddka (jakiż to jest wybitny komentator!) o jego znajomej, która na firmę Gucci mówi Gucci-srucci, co stanowiło absolutnie najbardziej merytoryczny komentarz w sprawie Jacka Grealisha (cholernie irytujący bywa ten koleś) i jego rozmów w sprawie kontraktu ze słynnym włoskim domem mody.

Ale mniejsza o to, zostawmy.

Reklama

Przed meczem w sieci krążyły memy o prawdziwym ustawieniu Atletico przeciwko City. Miało to wyglądać mniej więcej tak, że dziewięciu piłkarzy ustawi się na szesnastym metrze od bramki Jana Oblaka, a z przodu pozostanie tylko osamotniony Joao Felix. Uśmiechnęliśmy się pod nosem i machnęliśmy ręką. A – przez naprawdę długi czas – tak to faktycznie wyglądało! Jasne, nie sądziliśmy, że Simeone rzuci się na ekipę Guardioli z otwartą przyłbicą i kopią w ręku, ale… to był najbardziej klasyczny z najbardziej klasycznych autobusów. I Manchester City – o dziwo – nie znajdował absolutnie żadnego sposobu na sforsowanie tych zasieków.

Bo przecież jednego cholernie niecelnego uderzenia Ilkaya Gundogana, nie można nazwać było poważną próbą strzału, a jednego cholernie niecelnego dośrodkowania Kevina de Bruyne, nie sposób było tytułować próbą centry. Dość powiedzieć, że Bernardo Silva, Raheem Sterling i wspomniany Belg, czyli gwiazdorzy drużyny gospodarzy, uciekali się do iście topornych środków zdziałania czegokolwiek – kiedy tylko wbijali się w okolice pola karnego, rzucali się teatralnie na murawę i oczekiwali gwizdka. Oczywiście: bezskutecznie. W konsekwencji statystyka oczekiwanych goli po czterdziestu pięciu minutach gry (arbiter też już chyba był znudzony, bo nie doliczył ani minuty) wynosiła 0,18 po stronie City i 0,0 po stronie Atletico.

Manchester City-Atletico Madryt. Ile waży jeden Foden?

Po stronie gości popularne xG nie drgnęło już do końca. Tak nie dało się sprawić sensacji na Etihad Stadium. Chwała obronie, bo długo się trzymała. Ciche brawa za większą otwartość w drugiej połowie, bo coś tam się zaczynało dziać. Ale, no nie, dajcie spokój. Przecież Atletico nie ma aż tak słabego składu, żeby nie oddać ani jednego celnego strzału w meczu z mistrzem Anglii. Przecież barwy Colchoneros reprezentują piłkarze warci setki milionów euro.

To było zabijanie piłki nożnej.

Antyfutbol.

Reklama

Bo choć Atletico wygrało tak w przeszłości dziesiątki ultra-ważnych meczów, to ile można, źle to się ogląda.

Tym bardziej że Manchester City miał na ławce rezerwowych Phila Fodena. Młody Anglik był jedynym piłkarzem na murawie, który tego wieczoru potrafił kreować bez oglądania się na innych, bez asekuranctwa. Najpierw świetnym przyspieszającym podaniem wypracował gola Kevina De Bruyne’a, chwilę później po wspaniałym dryblingu znów był bliski asysty do Belga, a na koniec chciał coś dołożyć na własną rękę, ale na drodze jego strzału stanął – któż by inny – trzydziestoletni rudzielec.

Pep Guardiola dysponuje więc niesamowitym bogactwem ofensywnym i wypracował w tej drużynie fenomenalnie powtarzalną organizację gry (szalony pressing, odbiór piłki po trzech sekundach od straty, Atletico nie było w stanie wymienić trzech celnych podań, a i tak zawyżamy kalkulację), ale jego Manchester City nie może czuć się bezpieczny. Wciąż w tym systemie potrafią pojawić się luki. Tylko trzeba umieć te dziury znajdować. Czyli po prostu: nie być jak Atletico tego wieczoru.

Manchester City 1:0 Atletico Madryt

De Bruyne 70′

Czytaj więcej o Manchesterze City i Atletico Madryt:

Fot. Newspix

Urodzony w 2000 roku. Jeśli dożyje 101 lat, będzie żył w trzech wiekach. Od 2019 roku na Weszło. Sensem życia jest rozmawianie z ludźmi i zadawanie pytań. Jego ulubionymi formami dziennikarskimi są wywiad i reportaż, którym lubi nadawać eksperymentalną formę. Czyta około stu książek rocznie. Za niedoścignione wzory uznaje mistrzów i klasyków gatunku - Ryszarda Kapuscińskiego, Krzysztofa Kąkolewskiego, Toma Wolfe czy Huntera S. Thompsona. Piłka nożna bezgranicznie go fascynuje, ale jeszcze ciekawsza jest jej otoczka, przede wszystkim możliwość opowiadania o problemach świata za jej pośrednictwem.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

21 komentarzy

Loading...