Poznańska lokomotywa nie za bardzo się rozpędziła, ale wystarczyło to do zdobycia stacji Wrocław. Lech nie wystąpił w swoim optymalnym składzie, a i tak wygrał. Gola na wagę zwycięstwa strzelił Michał Skóraś, któremu asystował… bramkarz Mickey Van der Hart. WKS znów, jak mawia Franciszek Smuda, „włancza się do walki o spadek”.
Trener Maciej Skorża poprzestawiał kilka klocków w „galowym” zestawieniu Kolejorza. Bartosz Salamon nie zagrał z powodu kontuzji mięśnia przywodziciela (urazu doznał podczas meczu towarzyskiego kadry ze Szkocją 1:1), Mikael Ishak źle się poczuł już przed potyczką ze Śląskiem, Pedro Tiba wskoczył za Jespera Kalstroma (Szwed pewnie odczuwał zmęczenie po przegranym barażu z Polską 0:2), Tomasz Kędziora zluzował Joela Pereirę na prawej obronie, a Mickey Van der Haart zastąpił w bramce Filipa Bednarka. Za Ishaka na szpicy wyszedł Kownacki, który wcześniej był próbowany również na skrzydle. W buty Salamona próbował wejść Lubomir Satka. Sporo zmian i rotacji.
Śląsk Wrocław – Lech Poznań. Lewkot znów popełnił błąd
W efekcie pierwsza połowa we Wrocławiu była nudna – obie drużyny oddały dosłownie po jednym (!) celnym strzale. Śląsk od dłuższego czasu rozczarowuje. Dlatego zwolniony został Jacek Magiera, a nowym szkoleniowca WKS został Piotr Tworek. Co prawda w poprzedniej kolejce wrocławianie wygrali na wyjeździe z Wisłą Płock (2:1), ale u siebie nie wygrali już piątego kolejnego meczu. Grający w dość eksperymentalnym składzie goście i tak sobie poradzili.
Trochę pomógł w tym Szymon Lewkot. Ten zawodnik przyciąga w tym sezonie błędy, które kończą się stratą gola przez jego zespół. Tak było za Magiery i jest za Tworka. Facet albo ma potężnego pecha, albo jest po prostu słaby. Tym razem nie trafił w piłkę przy próbie zagrania głową. Co prawda delikatnie pomógł mu w tym rezerwowy Lecha – Michał Skóraś, który subtelnie go odepchnął, ale na pewno nie była to podstawa do symulowania faulu. Zresztą środkowi obrońcy i defensywni pomocnicy nie powinni podejmować prób wymuszenia przewinienia, bo jeżeli zrobią to nieudolnie (tak jak Lewkot) na własnej połowie, to wszystko może skończyć się tragicznie – czyli trafieniem dla rywali. Tak też się stało. Protesty graczy Śląska nic nie dały, a asystę przy golu zaliczył Van der Hart, który potwierdził, że jak na bramkarza nieźle gra nogami.
Śląsk Wrocław – Lech Pozań. Widoczny brak Ishaka
Wracając jeszcze do Skórasia, to w pięć pierwszych minut po przerwie zrobił więcej niż Kristoffer Velde w pierwszej połowie. Norweg miał masę strat i nieudanych dryblingów. Dlatego młodzieżowy reprezentant zmienił go po przerwie i okazało się to strzałem w dziesiątkę trenera Skorży. Jego zespół nie do końca poradził sobie z absencją Ishaka. Szwed to w końcu lider klasyfikacji strzelców. Na szpicy poznaniaków wystąpił Kownacki, który wyróżnił się głównie tragikomiczną próbą wymuszenia karnego przy starciu z Markiem Tamasem. Nawet sędzia Krzysztof Jakubik nie dał się na to nabrać.
Generalnie Lech we Wrocławiu nie zachwycił. Wystarczyło to jednak do pokonania bezbarwnego Śląska, który nie miał atutów z przodu. Taka gra Kolejorza na pewno nie zagwarantuje mistrzostwa Polski. A gospodarze muszą się spiąć, bo w przeciwnym razie widmo spadku będzie spoglądać im w oczy niemal do końca sezonu. Poznaniacy dzięki wygranej wrócili tymczasowo (?) na fotel lidera Ekstraklasy.
WIĘCEJ O LECHU POZNAŃ:
Fot. Newspix