Ambicja jest ostatnią cechą, której można odmówić Adriannie Sułek. Polka odniosła największy sukces spośród naszych reprezentantów na zakończonych wczoraj HMŚ, sięgając po srebrny medal. Ale nie mogła przeboleć, że niewiele zabrakło jej do złota. Mimo że już jako 22-latka stała się rekordzistą Polski w pięcioboju. A to, co najważniejsze w sezonie, wciąż znajduje się przecież przed nią. Młoda lekkoatletka może stać się jedną z twarzy “Królowej Sportu” w Polsce.
Halowe mistrzostwa świata – gdyby prześledzić wyniki od 1987 roku – często nie były dla nas udaną imprezą. Liczyliśmy jednak, że w tym roku się to zmieni. Bo choć nasza reprezentacja zdecydowanie nie zameldowała się w Belgradzie w najmocniejszym składzie (absencje m.in. Marcina Lewandowskiego, Anny Kiełbasińskiej czy Piotra Liska), to można było doliczyć się kilku sporych medalowych szans. Ostatecznie do naszej puli wpadły dwa krążki.
Niezawodne – po raz kolejny – okazały się Aniołki Matusińskiego, które od 2015 roku z niemal każdej imprezy wracają z medalem. Po nich tego sukcesu trzeba było się spodziewać – nawet mimo biegania w osłabionym zestawieniu. Srebro Adrianny Sułek mogło natomiast być niespodzianką. Ale… tylko dla ludzi, którzy nie śledzili w ostatnim czasie jej poczynań.
Polka nie ma jeszcze aż tak mocnego nazwiska. Ale wkrótce powinno się to zmienić. Już zresztą zaczęło.
Belgrad, nie Paryż
Sułek to zawodniczka z rocznika 1999. Jeszcze w poprzednim roku startowała w imprezach młodzieżowych. Podczas mistrzostw Europy U-23 w Tallinie zdobyła złoty medal. Zapewniła sobie też przepustkę na igrzyska olimpijskie. Jej występ w Tokio przeszedł kompletnie bez echa, ale szesnaste miejsce w rywalizacji siedmioboistek wstydu absolutnie nie przyniosło.
W międzyczasie pisaliśmy o Sułek w tekście o młodym pokoleniu polskiej lekkoatletyki. I jak widzicie, nie wszystko się sprawdziło:
“Od dwóch lat medale seniorskich mistrzostw Polski zdobywa Adrianna Sułek. Zaledwie 21-letnia wieloboistka, która wiekowo przecież wciąż ma prawo startu na młodzieżowych imprezach. Na arenie międzynarodowej nie miała co prawda aż takich sukcesów (tylko jeden medal, brązowy mistrzostw świata juniorów w 2018 roku), jak choćby Kaczmarek czy Borkowski, ale to wciąż duży talent. Kwalifikacja do Tokio na pewno leży w jej zasięgu, choć na eksplozję formy będziemy musieli poczekać pewnie przynajmniej do Paryża”
Faktycznie – Sułek wywalczyła kwalifikację na igrzyska. Okazuje się jednak, że już w 2022 roku można ją określić mianem czołowej wieloboistki na świecie. Nie trzeba było czekać do Paryża.
Belgrad przyniósł naszej lekkoatletce srebrny medal. Co trzeba zaznaczyć, w kontekście globalnej rywalizacji oraz MŚ w Eugene – parę rywalek Polki na HMŚ się nie stawiło. Starty na hali niemal kompletnie odpuściła Nafissatou Thiam. Zdecydowanie najlepsza wieloboistka na świecie, mistrzyni olimpijska z Rio de Janeiro oraz Tokio, której rekord życiowy jest trzecim najlepszym w historycznych tabelach.
Belgijka uznała bowiem, że musi rozsądnie rozkładać siły. I chce skupić się na mistrzostwach globu na stadionie. Z podobnego założenia wyszły pozostałe medalistki z Tokio: Holenderki Anouk Vetter oraz Emma Oosterwegel.
Sułek zatem nie mogła sprawdzić się na tle absolutnie najlepszych. Ale w Belgradzie i tak dała pokaz mocy, bijąc rekord Polski w pięcioboju. Przegrała wyłącznie z czwartą zawodniczką ostatnich igrzysk – czyli Noor Vidts. Choć i do niej nie straciła wiele.
Chce więcej!
Po trzech konkurencjach w pięcioboju (60 metrów przez płotki, skok wzwyż, pchnięcie kulą) Sułek zajmowała drugie miejsce, ale miała tylko 12 punktów straty do Belgijki. To nie było dużo – Polka potrzebowała znakomitego występu w skoku w dal, żeby przegonić Vidts. Ale choć właśnie taki zanotowała – poprawiła życiówkę, skacząc 6.43 m – tak faworytka poleciała jeszcze dalej, na 6.60 m.
Aby zdobyć złoto, nasza zawodniczka musiała pobiec pięć sekund szybciej od Vidts na 800 metrów. To było piekielnie ciężkie – bo choć Sułek biega znakomicie, tak o jej rywalce można powiedzieć to samo. No i się nie udało – Belgijka finiszowała pierwsza, Polka druga.
Ten wynik i tak należało uznać za sukces. Niespełna 23-latka sięgnęła po medal seniorskiej, międzynarodowej imprezy. Pierwszy w karierze. Nikt nawet nie myślał o tym, żeby wyrażać niezadowolenie z powodu zajęcia drugiego miejsca. Poza… samą zainteresowaną. – Ci, którzy mnie znają, wiedzieli, że interesuje mnie tylko złoto. Dlatego na razie nie jest to jeszcze taka radość, która pewnie będzie za parę dni, kiedy do mnie dotrze, co zrobiłam – mówiła (za Przegląd Sportowy).
Ambicja Polki może robić wrażenie. – Wynik jest kosmiczny, jestem młoda, więc wierzę, że za kilka lat będę osiągała wyniki w okolicach 5000 punktów. Ale liczyłam, że w tym roku, kiedy byłam liderką światowych tabel, koło 4800 punktów wystarczy na złoto. Poziom był jednak tak wysoki, że rekord Polski dał tylko srebro – komentowała zapłakana przed kamerami TVP Sport.
Z parkietu na stadion
Wielobój jest konkurencją najbardziej wszechstronnych sportowców świata. Nie dziwi zatem, że Sułek w przeszłości nie zajmowała się tylko lekkoatletyką. Chciała bowiem… pójść w stronę siatkówki. Przez siedem lat trenowała tę dyscyplinę. Postawiła jednak na “Królową Sportu”, do czego przekonał ją Wiesław Czapiewski. Trener, który był dla niej niezwykle ważny, i który niestety opuścił nas w 2019 roku.
Obecnie wszystkie zwycięstwa oraz występy Sułek dedykuje właśnie jemu. – Zaszczepił we mnie miłość do siedmioboju. Nauczył mnie podstaw, które są fundamentami. Teraz każdemu kolejnemu trenerowi trudno będzie przez to przebrnąć. Jestem bardziej charakterna. Wiem, co chcę w życiu osiągnąć. Nikt nie będzie w stanie tego ze mnie wyrzucić. Nadal, gdy chodzę na grób do trenera Czapiewskiego, lecą mi łzy. Opowiadam mu wtedy, jak wyglądają starty i przygotowania. Jest tęsknota. Myślę: “A gdyby trener ze mną był, to byłby już medal mistrzostw świata, rekord Polski…” – mówiła w wywiadzie dla TVP Sport.
Jeden rekord Polski Sułek oczywiście już ma. W pięcioboju. Na stadionie dojdą jej dwie kolejne konkurencje – czyli bieg na 200 metrów oraz rzut oszczepem. W przypadku pierwszego – Polka powinna tylko zyskać. Bo jak wspomnieliśmy – biega świetnie. Oszczep to natomiast bardzo trudna technicznie konkurencja, która często sprawia problemy młodszym wieloboistom. Trudno jednak mieć wątpliwości, że Polka powinna w najbliższych miesiącach poprawić swoją życiówkę w siedmioboju, patrząc na jej formę.
W obecnym momencie w polskich tabelach wyprzedzają ją m.in. Urszula Włodarczyk, która w latach dziewięćdziesiątych była czołowa wieloboistką globu, Kamila Chudzik, która niespodziewanie zdobyła brąz na MŚ w 2009 roku (karierę w kolejnych latach zniszczyły jej kontuzje), oraz Małgorzata Nowak, rekordzistka Polski.
Sułek ma wszystko, żeby notować wyniki przynajmniej na ich poziomie. Ma też wszystko, żeby to dla niej kibice włączali lekkoatletyczne transmisje. Jest piekielnie utalentowana, ambitna i młoda. Ale PESEL absolutnie jej nie przeszkadza, nie stanowi dla niej problemu. Na polskiej scenie lekkoatletyki, która jednak opiera się wciąż przede wszystkim na weteranach, Adrianna jest jak powiew świeżego powietrza.
Fot. Newspix.pl