Marek Papszun zabrał głos po zwycięstwie z Lechem Poznań. Szkoleniowiec Rakowa docenił wczorajszego rywala, ale nie docenił za to pracy sędziego Damiana Sylwestrzaka.
– Ważne zwycięstwo. Przybliżyło nas trochę do celu, którym jest gra w pucharach – ważne jest dla nas, żeby wystąpić w nich drugi raz z rzędu. Wygrać w Poznaniu nie jest łatwo – w tym sezonie przed nami jeszcze nikomu się nie udało. Ale nam się nie tyle „udało”, co wypracowaliśmy to zwycięstwo. To cieszy, bo pokazaliśmy dużą dojrzałość. Oczywiście zdawałem sobie sprawę z tego, że będziemy mieli trudne momenty, ale też długimi fragmentami w mojej ocenie graliśmy na naszych warunkach. Zespół był bardzo dobrze przygotowany, zneutralizował mocne strony przeciwnika, a sam potrafił zadać decydujący cios – powiedział Papszun w trakcie konferencji prasowej. – Lech to główny kandydat do mistrzostwa i tak go dalej mimo tej porażki u siebie postrzegam – dodał.
Trener Rakowa odniósł się również do tego, że jego zespół został w końcówce zdominowany przez Lecha. – Trzeba mieć świadomość, z kim się gra. To nie jest proste, żeby dominować na Lechu przez 90 minut, gdy jeszcze Kolejorz przegrywa i rzuca swoje wszystkie siły. Obrona Częstochowy? Nie wiem, co to znaczy. To jest mądrość taktyczna i umiejętność wybronienia się – nawet w ostatnich pięciu minutach i przy dużej liczbie dośrodkowań.
Na koniec Papszun krytycznie odniósł się do pracy sędziego. – Sędzia Sylwestrzak jest bardzo młodym arbitrem i rokuje, ale według mojej oceny jest wrzucany na zbyt głęboką wodę. To dla nikogo nie jest dobre. Dzisiaj było widać, że ranga meczu była dla sędziego trochę za wysoka. Okej, czasami wrzucenie kogoś do basenu i powiedzenie: „radź sobie, pływaj”, też jest niezłe, a ocena pracy sędziego jest subiektywna i każdą sytuację można w różnoraki sposób interpretować. Słyszałem o tym karnym [gdy w polu karnym padł Wdowiak, a sędzia nie użył gwizdka – red.], że nie chcemy już gwizdania takich jedenastek. Ja tego nie rozumiem. Dla mnie faul to faul, a nie, że takie gwiżdżemy, a takich nie chcemy. Mamy przepisy, to musi być określone bardzo jasno i precyzyjnie. Już nie chcę się odnosić konkretnie do tej jednej sytuacji, ale wiele było takich – jak na przykład kartka dla Papanikolaou – które były oczywiste i wręcz ordynarne. Mój zawodnik czyściutko wybił piłkę.
Fot. FotoPyK
Więcej o Rakowie Częstochowie: