Gdybyśmy nie mieli na to twardych danych, pewnie już dawno wrzucilibyśmy ten tekst do szuflady i zachowali wszystko w tajemnicy. Napisać, że jest ktoś w lidze, kto podaje lepiej od Stilicia byłoby głupotą. Postawić znak równości z Sebastianem Milą – podobnie. Ale dziś obaj nie błyszczą, wiosnę zaczęli niemrawo, tymczasem naprawdę po boiskach ekstraklasy biega facet, który pod względem wizji i kreacji wcale nie musi im ustępować. W dodatku zamiast w dół idzie ostatnio w górę. Nazywa się Konstantin Vassiljev i jak to w wesołej gromadce Angela Garcii Pereza, przez wielu kibiców i ekspertów nadal pozostaje niedoceniany.
W grudniu w podobnym tonie pisaliśmy o Kamilu Wilczku. Akurat tak się składa, że pod względem not w Gliwicach na drugim miejscu jest właśnie Vassiljev – piłkarz nieco ślamazarny, często przegrywający fizyczne starcia, ale pod względem szybkości reakcji niewątpliwie unikalny. Z ciekawości aż zajrzeliśmy do jesiennego raportu Instata i tam pod względem prostopadłych podań, Estończyk jest na równi ze Stiliciem. W meczu średnio trzy razy notuje tzw. key pass. Cała klasyfikacja prezentuje się następująco:
Vassiljev 3.00
Stilić 3.00
Żyro 2.92
Mila 2.9
Bonin 2.69
Gerard Badia 2.48
Bruno Nazario 2.49
To dane z jesieni. Biorąc pod uwagę, że Stilić spuścił z tonu, a za Vassiljevem bardzo udany mecz z Górnikiem Zabrze (w ogóle od grudnia wysoka forma, wcześniej rzadko dogrywał mecze do końca) – być może właśnie przejął pałeczkę lidera w tej nikomu niepotrzebnej, aczkolwiek ciekawej, klasyfikacji. Estończyk ma 31 lat, ligi nie podbije, ale tę jego kreację i przede wszystkim wizję warto podkreślać. W pucharowym meczu z Bełchatowem strzelił kiedyś gola z połowy, tego samego zagrania próbował w reprezentacji przeciwko Norwegii (trafił w słupek). – Jak widzę, to próbuję – mówił potem, znowu potwierdzając, że co jak co, ale widzi całkiem sporo.
Poniżej macie próbkę. Nie jest to gracja Stilicia, ale…