Reklama

Fenomenalna Barcelona, Asensio uciszający kibiców. Podsumowanie kolejki La Liga

Paweł Ożóg

Autor:Paweł Ożóg

22 lutego 2022, 12:52 • 11 min czytania 1 komentarz

Za nami 25. kolejka ligi hiszpańskiej, więc czas na jej podsumowanie w ramach cyklu LaLiga Ekspress. Tym razem odstąpimy od tradycyjnej formuły i opiszemy wydarzenia nieco inaczej. Mamy nadzieję, że nowa forma przypadnie wam do gustu.

Fenomenalna Barcelona, Asensio uciszający kibiców. Podsumowanie kolejki La Liga

Dla drużyn występujących w pucharach była to kolejka weryfikacji. W zeszłym tygodniu wróciły europejskie puchary i dobrze wiemy, że kolejne mecze w środku tygodnia mogą wybić z właściwego rytmu. Już wiemy, że niektórym zaszkodziły. Z drugiej strony zobaczyliśmy mnóstwo pięknych bramek, o których postaramy się wam opowiedzieć. Real Madryt i Barcelona stoczyły wyrównany bój o to, który zespół stać na piękniejszą akcję, ale nasze podsumowanie zaczniemy od czegoś zupełnie innego.

Podsumowanie 25. kolejki ligi hiszpańskiej

Nieodpowiedzialny Jules Kounde

Z czym wam się kojarzy francuski obrońca? Zapewne kojarzycie go dobrze, bo umiejętności sprawiają, że jest o nim głośno. Wzbudzał zainteresowanie wielu europejskich potęg, ale pozostał w Sevilli. Był bardzo bliski odejścia do Chelsea Londyn, ale okazało się, że jeszcze ten sezon spędzi w klubie z Andaluzji. Może to i lepiej.

Spieszymy wyjaśnić dlaczego. Francuz miewa momenty, w których jego racjonalne podejście przechodzi w stan spoczynku i na pierwszy plan wychodzi gorąca głowa. W pierwszej części sezonu przylał piłką Jordiemu Albie – nie oszukujmy się – ku uciesze wielu osób, którzy nie przepadają za Hiszpanem. W związku z tym przymknięto oko, pierwszy raz i tak dalej. Wiadomo, zdarza się, każdemu mogą puścić nerwy.

Reklama

W meczu z Espanyolem znów się odpalił. Był co prawda chamsko ciągnięty za koszulkę, ale zareagował zbyt nerwowo. Miał już żółtą kartkę, wiedział, że stąpa po kruchym lodzie, ale zbyt impulsywnie próbował odpędzić się od rywala. Wyleciał z boiska zasłużenie. Bezpośrednia czerwona jest dyskusyjna, ale na żółtą i tak zasłużył, więc w zasadzie efekt byłby ten sam, bo kilka minut wcześniej zarobił pierwsze napomnienie. Jules Kounde musi nauczyć panować się nad emocjami. W oczach sędziów jest już recydywistą, co może się na nim zemścić.

Zdecydowanie nie pomógł Sevilli, która biła głową w mur i nie radziła sobie z dobrze dysponowanym Espanyolem. Poniekąc mieli pecha, ale to żadne usprawiedliwienie. Szybko przez uraz murawę opuścił Anthony Martial (możliwe, że nie zagra w kolejnym meczu podobnie jak Rekik, Montiel, Ocampos i Kounde), ale jego argentyński zmiennik miał udział przy bramce. Sevilla wyszła na prowadzenie, bo genialnym odbiorze Fernando, który czym prędzej odegrał do Papu Gomez, a akcję wykończył Rafa Mir, ale jedna dobra akcja to trochę mało. Na początku drugiej połowy stracili gola i nie byli w stanie odpowiedzieć. To duży kamyczek do ogródka.

Słabo to wróży na kolejne spotkania. W czwartek grają z Dinamem Zagrzeb, muszą tylko utrzymać przewagę wypracowaną w pierwszym spotkaniu, ale wcale nie musi być to proste. W niedziele czekają ich derby Sewilli. Będzie gorąco i wypadałoby wygrać, tym bardziej że Real zaczyna im odjeżdżać.

PS1 Sevilla cały mecz grała w osłabieniu. Thomas Delaney zagrał beznadziejny mecz i tylko przeszkadzał.

Reklama

PS2 Po wielu tygodniach przerwy wszedł z ławki Jesus Navas. W końcu jest zdrowy. To będzie duże wzmocnienie Sevilli w nadchodzących tygodniach.

PS3 Sergi Darder zagrał dobry mecz w barwach Espanyolu. Drugi z rzędu. To rzadkość.

Athletic rządzi w Kraju Basków

W środku tygodnia Real Sociedad zremisował na wyjeździe z RB Lipsk, co należy uznać za dobry rezultat. O ile w Lipsku poszło im dobrze, o tyle na San Mames zostali zmieceni przez Los Leones. Dobrze, że tego starcia z trybun nie śledzili ich kibice, którzy ze względu na ograniczenia pandemiczne nie mogli pojawić się na stadionie. Obserwowanie porażki zza ekranu telewizora mniej boli.

Goście byli bezbronni, słabi, nijacy. Dostali brutalną lekcję futbolu od Marcelino i jego mafii. Ciężko doszukać się pozytywów po stronie Realu Sociedad. W obronie prezentowali się komicznie, ale mówi się, że najlepszą obroną jest atak, więc mogli jakoś wybrnąć. Nie zrobili kompletnie nic w tym aspekcie. Zaprezentowali się wręcz karykaturalnie, jak szczerbaty, który dorwał się do paczki sucharów.

Był to mecz dwóch prędkości. To tylko pokazuje, że Real Sociedad ma problemy, by grać regularnie z drużynami, które cechuje duża intensywność. Lipsk ich napoczął, Athletic dokończył dzieła.

Takie rozstrzygnięcie w kontekście derbów Kraju Basków jest pewnym novum. W ostatnich sezonach lepiej radzili sobie piłkarze klubu z San Sebastian. Od początku sezonu 17/18 wygrali z Athletikiem sześć spotkań, trzy zremisowali i tylko dwa przegrali.

Wypada dopowiedzieć kilka słów o Athletiku. Świetne potrafili wykorzystać stałe fragmenty za sprawą dośrodkowań Ikera Muniaina i Alexa Berenguera. Dobrą zmianę dał Oihan Sancet. Nie znalazł się w naszej jedenastce kolejki ze względu na fakt, że wielu ofensywnych graczy błysnęło, ale skończył mecz z golem po rzucie rożnym (gol na 2:0) i błyskotliwą asystą do Muniaina (gol na 4:0). W Bilbao będą mieli z niego pociechę.

Atletico wraca do gry po raz n-ty

Los Colchoneros w końcu zagrali na zero z tyłu, z przodu byli brutalnie skuteczni i z czystym sumieniem można pochwalić ich za mecz z Osasuną. Przetrwali gorsze momenty – Osasuna miała więcej sytuacji – i potrafili zaskoczyć ofensywnymi przebłyskami, które zdecydowały o losach spotkania. Była to namiastka starego, dobrego Atletico, które ciężko było zaskoczyć.

Fajnie, bo oglądanie Atletico w tym sezonie nie należało do przyjemnych, zazwyczaj w pomieszczeniu, w którym oglądaliśmy ich spotkania, unosił się zapach niewykorzystanego potencjału. Najlepszy na murawie był Joao Felix. Najpierw wykorzystał błąd Sergio Herrery i zdobył gola z siódmego metra. Później genialną asystą obsłużył Luisa Suareza. Zobaczcie sami. Proste środki, ale brutalnie skuteczne i na swój sposób piękne.

Atletico dobiło rywali w końcówce i tablica wyników pokazała trzybramkowe zwycięstwo drużyny z Madrytu. Po porażce z Levante raczej nie należało się spodziewać, że zespół Diego Simeone szybko się podniesie.

W dniach poprzedzających spotkanie z Osasuną panowała gęsta atmosfera, wypalenia relacji na linii piłkarze – trener. Joao Felix mówił, że wie, skąd biorą się kiepskie wyniki, ale nie może powiedzieć. Cholo po raz pierwszy przyznał, że nie wszyscy chcą za niego umierać. Gdybyśmy kibicowali Atletico to na mecz z Osasuną rozważylibyśmy zakup wiązanki, zamiast zabrania szalika. Mimo to stypy nie było.

Asensio uciszył własny stadion

Real Madryt w 2022 roku obniżył loty, przytrafiają im się wpadki, które przez długi czas były im wybaczane, ale po ostatniej porażce z PSG coś drgnęło. Mecz z Deportivo Alaves miał stanowić możliwość odkupienia win. I z tym były kłopoty, bo przez dwie trzecie spotkania gospodarze nie potrafili zaskoczyć rywali. Nie dziwi, że Królewscy usłyszeli solidną porcję gwizdów. Głównie Marco Asensio, bo to po jego stracie rywale powinni wyjść na prowadzenie, ale nie skorzystali z okazji.

Szybko się zrehabilitował, ale postanowił wsadzić ręke do kontaktu. Hiszpan po zdobyciu gola, zdecydował się na odważny gest. Przyłożył palec do ust, co nie spodobało się wszystkim kibicom Los Blancos. Chwilę później zdecydował się na kolejny. Tym razem pocałował herb Realu Madryt. Niektórzy zapewne byli skonfundowani. Już chcieli mocno na niego wjechać, ale szybko musieli zmienić strategię. Gdy schodził z boiska, został nagrodzony brawami.

Było burzliwie, robiło się nerwowo, ale ostatecznie Królewscy wysoko wygrali to spotkanie. W ostatnich dwóch kwadransach docisnęli Deportivo Alaves do ściany i wbili im trzy gole. Jeden z nich był niezwykłej urody i pokazał, że Real stać na wielkie rzeczy. Gol na 2:0 powinien znaleźć się na wystawie pięknych akcji. Przerzuty, piętki, gra na jeden kontakt. Czysta jakość piłkarska, która gładzi grzechy pragmatycznej piłki.

Nie zapominajmy, że Real rozegrał beznadziejny mecz z PSG, słabą pierwszą połowię z okładem przeciwko Deportivo Alaves. W tym zespole drzemie olbrzymi potencjał, ale brakuje intensywności i wysokiego pressingu na przestrzeni pełnych 90 minut. Same przebłyski i mocne końcówki to za mało. Wie to Carlo Ancelotti, wiedzą to piłkarze. Gorzej z zastosowaniem tego w praktyce.

Pierwsze prawo Aubameyanga

Coś w tym jest, że piłka przyciąga Gabończyka na Estadio Mestalla. Przed niedzielnym meczem hiszpańska prasa powtarzała, że w sezonie 18/19 w barwach Arsenalu sieknął hat-tricka na stadionie Valencii. I tak przez cały tydzień pisano, że lubi ten stadion, że dobrze się tam czuje i tak dalej. Zadziałało coś w rodzaju prawa przyciągania, wizualizacji. Jak wolicie.

Aubameyang może nie pracuje tyle bez piłki, ile by mógł, ale ma czutkę w polu karnym, której jeszcze brakuje Ferranowi Torresowi (w reprezentacji ją pokazuje, w Manchesterze City też pokazywał).

Tym razem na dobrym dla siebie gruncie Aubameyang zdobył dwa gole. Trzeciego dopisał mu sędzia, bo tak należy traktować decyzję o zaliczeniu gola byłemu piłkarzowi Kanonierów. Strzał Pedriego tylko prześlizgnął się po jego plecach. Robił dosłownie wszystko, by futbolówka go nie trafiła, ale musnęła, a dla sędziego był to wystarczający, żeby ograbić z trafienia Pedriego.

A jak wypadła Barcelona? Pewnie wygrała na wyjeździe (1:4). Rozkręca się z meczu na mecz. Chyba był to najlepszy występ zespołu Xaviego, który w każdym kolejnym starciu odkrywa nowe karty. Jak wszystkie elementy zbierze w całość, to będziemy mogli mówić o bardzo wszechstronnej i elastycznej drużynie, która na przestrzeni meczu płynnie ewoluuje. Potrafią zdobyć gola po długim zagraniu (gol na 1:0), ale akcje koronkowe też nie są im obce.

Bramki na 2:0 i 3:0 są symbolem przemian, które zachodzą. Cieszą oko i rozbudzają nadzieje.

Można mieć do niego słabość

Latem Villarreal zainwestował w Arnaut Danjumę, ale w klubie z Estadio de la Ceramica nikt nie ma prawa żałować tej decyzji. Gdy z jego zdrowiem jest wszystko ok, jest prawdziwym kozakiem. Jeśli zapytacie, czy na przestrzeni sezonu pokazał więcej od Memphisa Depaya, odpowiemy wam twierdząco.

Tym razem błysnął w spotkaniu z Granadą, zdobył trzy gole i poprowadził zespół do zwycięstwa. Dwa z rzutów karnych, ale to mu niczego nie ujmuje. Jest to tylko nagroda za włożony wysiłek. Warto wspomnieć, że był to jego pierwszy hat-trick w karierze. To ile on ma w sobie energii, jest godne podziwu. Fernando Roig określił go mianem piłkarza premium i tak należy go traktować. Znów nie mógł zagrać Gerard Moreno, ale Arnaut Danjuma godnie go zastąpił i dał coś ekstra. Szybkość, drybling i umiejętność znajdowania sobie miejsca do strzału sprawiają, że jest cholernie niebezpiecznym i trudnym do upilnowania graczem.

Teraz Villarreal czeka starcie w Lidze Mistrzów. Juventus to wciąż wielka marka, ale zespół z prowincji Castellon może pokusić się o niespodziankę. Mając Danjumę w takiej formie będzie o to łatwiej. Żółta Łódź Podwodna od dawna nie grała w fazie pucharowej tych rozgrywek. Emery w Lidze Mistrzów radził sobie przeciętnie. Mogą wspólnie napisać piękną historię.

Jedenastka 25. kolejki

W bramce nie mogło zabraknąć Jana Oblaka. Doczekał się czystego konta, bronił pewnie i nawiązał do występów z przeszłości. W tym sezonie nie był pewnym punktem zespołu, ale wysłał kolejny sygnał, że nie jest z nim jeszcze tak źle.

W obronie postawiliśmy na trio z Athletiku i Jordiego Albę, który rośnie w oczach. Gra coraz lepiej, poprawił ostatnie podanie, jego dośrodkowania są przemyślane. Na drugim boku znaleźliśmy miejsce dla Oscara de Marcos, który napędzał ataki Athleticu. W środku duet twardzieli – Inigo MartinezDani Vivian. Drugi z wymienionych zdobył nawet gola, a ich zespół zachował czyste konto.

Środek pola to trochę improwizacja ze względu na mnogość ofensywnych piłkarzy, którzy błysnęli. Nie mogło zabraknąć miejsca dla Pedriego, którego inteligencję boiskową można porównać do Xaviego. Nieco wyżej wstawiliśmy Joao FelixaIkera Muniaina. Hiszpan zepsuł karnego, ale i tak zakończył mecz z golem oraz asystą.

Atak tworzą Arnaut Danjuma, Pierre-Emerick AubameyangKarim Benzema. Francuz zaliczył asystę, zdobył gola z karnego, ale powinien dołożyć jeszcze jedno trafienie. Uderzył jednak w słupek. Mimo to zasłużył na miejsce w naszym zestawieniu.

Wątki poboczne

Pierwszego gola na poziomie Primera Division zdobył Fran Garcia. Warto obserwować rozwój tego lewego obrońcy. Mały szybki, cwany, wybiegany. Brakuje mu liczb, ale może się rozkręci. Jego zespół, Rayo przegrało z Elche, które w nowym roku spisuje się doskonale. Rozegrali siedem ligowych meczów i zdobyli w nich czternaście punktów. Tyle, ile chwalony przez nas Villarreal.

Levante zremisowało mecz, który powinno wygrać. Dani Gomez nie trafił do pustej bramki, uderzył w słupek. I jak oni mają się utrzymać? Tracą dziewięć oczek do pierwszej lokaty nad kreską. Ciężary.

Real Betis tym razem nie olśnił, nie był tak błyskotliwy, ale i tak ograł Mallorkę. Manuel Pellegrini po spotkaniu uspokajał. Stwierdził, że nawet podobał mu się sposób, w jaki jego zespół pokonał rywali. Musisz też wiedzieć, jak wygrywać w praktyczny sposób – dodał Chilijczyk.

WIĘCEJ O LIDZE HISZPAŃSKIEJ:

Fot. Newspix

Redakcyjny defensywny pomocnik z ofensywnym zacięciem. Dziennikarski rzemieślnik, hobbysta bez parcia na szkło. Pochodzi z Gdańska, ale od dziecka kibicuje Sevilli. Dzięki temu nie boi się łączyć Ekstraklasy z ligą hiszpańską. Chłonie mecze jak gąbka i futbolowi zawdzięcza znajomość geografii. Kiedyś kolekcjonował autografy sportowców i słuchał do poduchy hymnu Ligi Mistrzów. Teraz już tylko magazynuje sportowe ciekawostki. Jego orężem jest wyszukiwanie niebanalnych historii i przekładanie ich na teksty sylwetkowe. Nie zamyka się na futbol. W wolnym czasie śledzi Formułę 1 i wyścigi długodystansowe. Wierny fan Roberta Kubicy, zwolennik silników V8 i sympatyk wyścigu 24h Le Mans. Marzy o tym, żeby w przyszłości zobaczyć z bliska Grand Prix Monako.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Bartosz Lodko
0
Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Hiszpania

Hiszpania

Lewandowski przyznaje, że jest gotowy. “Za dwa, trzy lata moja kariera się skończy”

Antoni Figlewicz
45
Lewandowski przyznaje, że jest gotowy. “Za dwa, trzy lata moja kariera się skończy”

Komentarze

1 komentarz

Loading...