Postronnemu obserwatorowi trudno się ten mecz oglądało, ale zapewne na koniec miał poczucie, że jednak wygrała drużyna lepsza. Pogoń Szczecin okazała się zespołem dojrzalszym niż Piast Gliwice i mającym większy potencjał na ławce rezerwowych, co w końcówce zrobiło różnicę. Na tę chwilę “Portowcy” tracą tylko punkt do Lecha Poznań, który w niedzielę gra na stadionie Cracovii.
Piast Gliwice – Pogoń Szczecin 0:2: gospodarze bez konkretów
Kibiców Pogoni przy Okrzei stawiło się dziś chyba więcej niż kibiców Piasta. Z jednej strony pokazuje to, jak duży jest problem z frekwencją w Gliwicach, a z drugiej, jaka panuje mobilizacja w Szczecinie, żeby ze wszystkich sił pomóc w drużynie w osiągnięciu historycznego sukcesu jakim byłoby mistrzostwo Polski.
Wszyscy wspierający ekipę Kosty Runjaica wrócą do domu zadowoleni.
Ich drużyna sięgnęła po pełną pulę w spotkaniu, którego na początku sezonu mogłaby nie wygrać. Pogoń miała wówczas duże problemy z zamykaniem meczów i cztery razy frajersko remisowała. Tym razem po objęciu prowadzenia w zasadzie ani przez moment nie pachniało wyrównaniem, mimo że Waldemar Fornalik przeszedł na ustawienie z dwójką napastników, wpuszczając jednocześnie Alberto Torila i powracającego Kamila Wilczka. Niczego pozytywnego o ich grze napisać nie możemy, podobnie jak reszta kolegów byli w tym okresie bezradni.
Do stanu 0:0 prowadzenie gości wcale nie było oczywiste. Ba, większe zagrożenie mimo wszystko stwarzał Piast, choć nie przekładało się to na robotę dla Dante Stipicy. Gospodarze nieźle zaczęli, Damian Kądzior kilka razy znajdował swoimi dośrodkowaniami Kristophera Vidę. Ten jednak za Chiny ludowe nie mógł się dziś wstrzelić. A to zabrakło mu centymetrów do strzału głową, a to pogubił się z piłką przy nodze. Raz był zupełnie niepilnowany przy zamknięciu akcji, mógł spokojnie przyjąć i mimo to uderzył fatalnie.
Nic dziwnego, że Fornalik już w przerwie mu podziękował. Za niego wprowadził Arkadiusza Pyrkę i to właśnie gliwicki młodzieżowiec zmusił Stipicę do największego wysiłku. Chorwat musiał się trochę napocić przy jego strzale i gdyby nie asekuracja Benedikta Zecha, różnie mogło się to skończyć. Problem Piasta polegał jednak na tym, że ognia po zmianie stron wystarczyło na kilkanaście minut.
Piast Gliwice – Pogoń Szczecin 0:2: Biczachczjan już z konkretem
Gdy po godzinie rywalizacji dotychczas mało widoczny Kamil Grosicki idealnie wykończył świetne dogranie z prawej strony Sebastiana Kowalczyka, z zespołu gliwiczan zupełnie uleciało powietrze. Za to Pogoń na koniec przeprowadziła drugą świetną akcję, w której brali udział czterej zawodnicy wprowadzeni z ławki. Bardzo dobrą zmianę dał Mateusz Łęgowski, który na tle powolnego i mało zdecydowanego Macieja Żurawskiego prezentował się dziś niczym nowy Kacper Kozłowski. To on na luzie wymienił podania z Michałem Kucharczykiem, a ten odnalazł w polu karnym przebywającego na murawie od paru minut Wahana Biczachczjana, który sytuacyjnie dostawił nogę wślizgiem. Po sprowadzonym z MSK Żylina pomocniku “Portowcy” wiele sobie obiecują i jak widać, nie ma w tym przypadku. Reprezentant Armenii błyszczał w sparingach i już ma konkret w Ekstraklasie.
Na pochwały zasługuje również Mariusz Malec. Wskoczył do składu w obliczu poważniejszej kontuzji Kostasa i w pełni udźwignął presję. Przez całe spotkanie grał solidnie w defensywie, a przy okazji nieźle wychodziły mu dalekie zagrania. Zech także trzymał fason, ale on jednak miewał słabsze chwile. To właśnie po jego przegranej przebitce najlepszą sytuację dla Piasta zmarnował Vida. Austriak później to zrekompensował świetnym interwencjami na wyprzedzenie i spokojnym rozegraniem, ale tym bardziej warto docenić Malca. Może nieco na zachętę przyznajemy mu miano plusa meczu, bo tak naprawdę ewidentny kandydat się nie wyklarował.
Piastowi przede wszystkim zabrakło jakości z przodu w końcowej fazie. Kądzior po zachęcającym początku zupełnie zgasł. Chyba zbyt pochopnie dość szybko z boiska zszedł Michał Chrapek, który dobrze się czuł w grze na jeden kontakt. Środek pola z Hukiem i Hateleyem siłą rzeczy był toporny. Rauno Sappinen pokazał, że jest szybki i nie pęka w starciach z obrońcami, ale liczyliśmy na więcej. Słabo w ofensywie funkcjonowali Konczkowski i Katranis. Nie da się tu kogoś mocniej pochwalić.
Pogoń zdała pierwszy tej wiosny egzamin. Okoliczności miała trudne, murawa w Gliwicach znajduje się w więcej niż złym stanie. Mimo to poradziła sobie i teraz może czekać na odpowiedź Lecha i Rakowa. Piast nie ma czasu na rozpamiętywanie porażki, bo już w środę mierzy się z Górnikiem Zabrze w Pucharze Polski, a zaraz potem jedzie do Płocka na następną ligową kolejkę.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Fot. Newspix