Jakub Świerczok wpadł ostatnio w tarapaty związane z dopingiem. Ale nawet jeśli sprawa wyjaśni się po myśli polskiego napastnika, wygląda na to, że czeka go ciężki czas w Nagoyi Grampus.
Dlaczego? „Interia” podaje, że Jakub Świerczok ma znaleźć się na liście piłkarzy, którzy mogą być odpaleni w niedalekiej przyszłości. W japońskim klubie zmienił się ostatnio dyrektor sportowy. I ma on nieco inną wizję niż jego poprzednik.
– Nowy sportowy dyrektor, którym został były reprezentant kraju Motohiro Yamaguchi, pozbywa się wszystkich zawodników, których sprowadził poprzedni dyrektor. Świerczok jest drogim zawodnikiem na utrzymaniu Nagoyi, więc jest na celowniku, żeby się go pozbyć. Na jego przykładzie pokazują, jak poprzednie kierownictwo marnowało pieniądze. Z klubem już pożegnał się włoski szkoleniowiec Massimo Ficcadenti oraz siedmiu graczy – cytuje „Interia” osobę z Japonii.
Piłkarz związał się z Nagoyą kontraktem do 2024 roku. Przyszedł latem za dwa miliony euro. Ostatni sezon był dla klubu z Grampus rozczarowujący – skończył dopiero na piątym miejscu. Nagoya celuje znacznie wyżej. Zanim jednak rozstrzygnie się ewentualna sprawa odejścia Świerczoka, ten musi uporać się z problemami dopingowymi. Sprawa jest w toku. Napastnik zgłosił pełną chęć do współpracy z odpowiednimi organami i czeka na wyniki „próbki B”.
CZYTAJ TAKŻE:
- Świerczok zawieszony po teście antydopingowym
- “Świerczok wylądował w Japonii tak, jak Wojciech Fortuna”
Fot. FotoPyK