Zbigniew Boniek zostawił po sobie bałagan w kwestii selekcjonera i teraz Cezary Kulesza musi sprzątać. Mam nadzieję, że posprząta dokładnie, a nie zamiecie pod dywan. To znaczy – nie wyobrażam sobie, by wybrał selekcjonera tylko na dwa mecze. Facet musi dostać kontrakt do końca eliminacji Euro.
Dajcie spokój, nie będziemy przecież zmieniać trenera co kilka miesięcy, to nie jest jeszcze Legia pana Darka. Zacznijmy budować poważny projekt z poważnym człowiekiem, bo od dłuższego czasu takich „cudów” nie widzieliśmy. A to jednak nierozsądne traktować reprezentację narodową jak cyrk obwoźny. Potem cała Europa ma nas za ten cyrk. Słusznie zresztą, natomiast czy trzeba się z tym tak obnosić?
Polacy chcą Włocha, Włosi chcą do Polski, wiem, jak to wszystko pogodzić. Niech tę kapelę przejmie Zbigniew Boniek. Ma wiele wspólnego z tamtym rejonem, doświadczenie trenerskie, doświadczenie selekcjonerskie, w swoich pierwszych dwóch meczach z Polską nic nie przegrał (Łotwa była trzecia). Moim zdaniem to może zażreć.
Dobra, a poważnie – Czesław Michniewicz. Zaraz w komentarzach zacznie się jazda, że Weszło promuje Michniewicza na selekcjonera, jak ktoś chce widzieć spiski: nie moja sprawa. Zresztą od dawna marzę o 100% negatywnych komentarzy, to może w końcu się doczekam. Bo też nie ukrywajmy, niektórzy z was nawet nie czekają na argumentację, tylko widząc to nazwisko już ślinią klawiaturą i piszą, tak im się wydaje, swoje mądrości.
Natomiast po pierwsze: Michniewicz umie grać kluczowe mecze. Pokazywał to w młodzieżówce, pokazywał to w Legii, mógłby to też pokazać w seniorskiej kadrze. Wiadomo, czasu jest mało, ale nawet jakby przyszedł Guardiola, to trzy doby nagle nie stałyby się trzydziestoma. Raczej byłoby odwrotnie – zagraniczny trener, bo już nie ten Guardiola, spojrzałby na Puchacza i spytał “kim ty jesteś, przecież to nie sekcja lekkoatletyczna”. Poza tym Sousa ciągle potrzebował czasu, na końcu się okazało, że ten czas był mu potrzebny, by znaleźć sobie lepszą pracę. Skoro Michniewicz ma dryg do takich spotkań, no to cóż – ja bym spróbował.
Taktykę pod rywala umie dobrać. Skład potrafi wystawić optymalny. Zresztą wystawić skład polskiej kadry to najprostsza rzecz na świecie, skoro tam jest maksymalnie trzynastu piłkarzy nadających się na poważniejszy poziom. Jedenastu na boisko, dwóch na zmianę i jedziemy.
Po drugie sądzę, że Michniewicz – nawet jeśli by mu nie wyszło w barażach – byłby tym, który by tę kadrę przebudował i przygotował do eliminacji Euro. Właśnie dlatego nie Nawałka. On z tą reprezentacją za dużo przeżył i sam mówił Bońkowi, że nie jest gotowy niektórych odstrzelić. A teraz po prostu by musiał spojrzeć w oczy i stwierdzić: przepraszam, twój czas minął. Nie wiem, czy byłby w stanie.
Nawałka na dwa spotkania, tak, to fajne rozwiązanie, natomiast już powiedziałem – nie wyobrażam sobie, by selekcjoner miał przyjść tylko na 180 minut.
Oczywiście wiem też, że zatrudnienie Michniewicza to trudny temat dla prezesa i najpewniej do niego nie dojdzie, Kulesza się na to nie zdecyduje. Natomiast niech się nie łudzi Stefan Szczepłek, że to dzięki jego argumentom. Czytałem u niego, że Michniewicz zdobył mistrzostwo z Zagłębiem, bo w 2007 roku rządził PiS, a z Legią – bo to samograj. Podpowiem panu Stefanowi, że od 2015 roku też rządzi PiS i jakoś Zagłębia na tronie nie widzę, prędzej zobaczę w pierwszej lidze. Zapytam też, ile razy ten samograj był w pucharach przed przyjściem Michniewicza?
Naprawdę można Michniewiczowi wyciągać błędy i wady, ale to jeszcze trzeba trochę rozsądku w tym wszystkim.
Tak więc: Michniewicz to mój faworyt do selekcjonerskiej posady. A że Kuleszy nie? Cóż, szkoda. Oby prezes strzelił lepiej niż ostatnio strzelał w Jagiellonii.
WOJCIECH KOWALCZYK