Narciarstwo alpejskie to dyscyplina, w której na jakiekolwiek sukcesy czekamy od kilkudziesięciu lat. Nadzieje na to, że w i tym zimowym sporcie będziemy mieli swoją gwiazdę, dała nam Maryna Gąsienica-Daniel, która nie tak dawno temu walczyła o medal mistrzostw świata. Teraz, na początku sezonu 2021/2022, Polka zaczęła pokazywać regularność, której wcześniej – z różnych powodów – jej brakowało. Zarówno w środę, jak i we wtorek zajęła 6. miejsce w slalomie gigancie w Pucharze Świata.
O tym, że to może być sezon Maryny, czy po prostu sezon, w którym Polka dobije do światowej czołówki, pisaliśmy już w październiku. Maryna świetnie “wykorzystała” czas pandemii, kiedy treningi i przygotowania w narciarstwie alpejskim były mocno utrudnione. To zaowocowało choćby znakomitymi wynikami w lutowych mistrzostwach świata w Cortinie d’Ampezzo, kiedy dwukrotnie była całkiem blisko krążka (ósme miejsce w slalomie równoległym i szóste w gigancie).
No ale właśnie – mówiliśmy wówczas o przebłyskach, wynikach jeszcze nie w pełni spodziewanych. Talent Maryny był niezaprzeczalny, ale czekaliśmy na to, aż Polka zacznie meldować się w najlepszych dziesiątkach zawodów naprawdą regularnie. Jak wypadła zatem w inaugurujących zawodach bieżącego sezonu? Nie ukończyła pierwszego przejazdu. Choć jeszcze nie panikowaliśmy – trasa w Soelden nigdy nie należała do jej ulubionych, a do tego końcówkę przygotowań nieco utrudniła jej choroba.
Polka pokazała jednak w tym tygodniu, że był to wyłącznie wypadek przy pracy. Wczoraj zakończyła rywalizację w slalomie gigancie na szóstym miejscu, poprawiając się między przejazdami o jedną pozycję. Dzisiaj po pierwszym przejeździe była dziewiąta, o najlepszą szóstkę miało być trudniej.
Ale w drugiej próbie pojechała naprawdę pewnie, wpadając na metę ze sporym zapasem czasowym. Było jasne, że utrzyma się w TOP10. A potem kolejne zawodniczki zaczęły się “potykać”. Ramona Siebenhofer była wolniejsza od naszej reprezentantki o 0,19 sekundy, słabiej spisała się też Michelle Gisin, a poza trasę wypadła Federica Brignone. To wszystko oznaczało, że Maryna przynajmniej powtórzy wynik z wtorku, czyli wyrówna swój najlepszy wynik w karierze. Oczywiście – mieliśmy apetyt na więcej, liczyliśmy, że jeszcze jedna narciarka nie sprosta czasowi Gąsienicy-Daniel. Ale niestety – faworytki nie zawiodły i dość łatwo wyprzedzały polską zawodniczkę.
To naprawdę świetny występ
Dwa szóste miejsce pozwoliły Polsce zdobyć łącznie 80 punktów do klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Jeśli chodzi o rywalizację w slalomie gigancie – Maryna zajmuje siódmą pozycję w generalce, mimo wspomnianej wpadki w pierwszych zawodach. Podkreślmy to wyraźnie: mówimy o życiowych pozycjach i życiowej formie 27-latki.
Oczywiście – medal na igrzyskach w Pekinie to odległe marzenie. Cały czas mówimy w końcu o narciarce, która nigdy nie przebiła się do najlepszej piątki na seniorskich zawodach takiej rangi. Jeśli Maryna stanęłaby na podium w Chinach, mówilibyśmy o niespodziance na miarę tej, którą – dla przykładu – sprawił skoczek narciarski Killian Peier na mistrzostwach świata w 2019 roku (zdobył brąz, mimo że wcześniej nie stał na podium PŚ).
Z drugiej strony – nic nie stoi na przeszkodzie, żeby Polka na dłużej zadomowiła się w czołówce Pucharu Świata. Jeśli przystąpi do igrzysk jako szósta, siódma czy ósma zawodniczka na świecie, to znajdzie się w idealnym miejscu do ataku i sprawienia miłej niespodzianki. Choć kto wie, może w najbliższych miesiącach zaprezentuje taką formę, że nie będzie to już wtedy niespodzianka?
Fot. Newspix.pl