Cztery punkty przewagi nad Pogonią, sześć nad Rakowem (i ewentualnie Radomiakiem). Oczywiście, nie jest to przewaga, która kazałaby już koronować Lecha na mistrza Polski, do tego jeszcze cholernie daleko, natomiast Kolejorz załatwił sobie wygodny fotel lidera na zimę. Poznaniacy skorzystali z tego, że inni złapali zadyszkę, a oni na finiszu tegorocznego grania jakoś się jej nie dali.
„Jakoś”, bo było bardzo blisko, żeby i Kolejorz dzisiaj stracił punkty. Górnik w końcówce miał swoje sytuacje, poprzeczka Janży, potem ratować musiał Bednarek, ale na końcu to Lech wcisnął bramkę i wygrał mecz. Mistrzostwo zdobywa się też takimi spotkaniami, kiedy nie idzie, natomiast jednak to ty stawiasz kropkę nad “i”.
Parę tygodni temu chwaliliśmy czołową czwórkę, czyli Lecha, Pogoń, Raków i Lechię, za to, jak ładnie odjeżdża reszcie stawki. Nie przegrywa u siebie, z wyjazdów przywozi punktów, aż przypominał się sezon 16/17, kiedy TOP4 do ostatnich chwil rozgrywek walczyło o tytuł najlepszej drużyny w Polsce.
No, ale to się jednak trochę pozmieniało.
EKSTRAKLASA. ZADYSZKA CZOŁÓWKI
Najmocniej zwolniła Lechia, która w ostatnich pięciu spotkaniach zrobiła ledwie cztery punkty. Trochę na własne życzenie, jak ze Stalą, kiedy znów roztrwoniła dwubramkową przewagę, trochę najzwyczajniej świecie przez słabość, bo mecze z Pogonią i Jagiellonią były w jej wykonaniu tragiczne. Ale tak też się wydawało, że to właśnie gdańszczanie najszybciej wcisną hamulec. Kołderka tam jest krótka, na prawej obronie musi grać skrzydłowy albo stoper, zmienników na innych pozycjach też brakuje. Kaczmarek w pewnym momencie kręcił wynik ponad stan, ale to się musiało skończyć i się skończyło.
Raków? Okej, ostatnio rozbił Jagiellonię 5:0, natomiast tak różowo w Częstochowie nie jest. Od 13. do 15. kolejki ekipa Papszuna nie potrafiła strzelić żadnej bramki. Potem przegrała w Gdańsku i z Górnikiem Zabrzem, a jeszcze wymęczyła wygraną z Piastem, za co powinna jednak bardziej dziękować Torilowi, który z wielką sympatią dla Rakowa nie trafiał w piłkę na piątym metrze.
Można sobie wmawiać, że zawodnicy żyją pod głazem i nie słyszeli o zamieszaniu Legia – Papszun, ale przecież tak nie jest. To się musiało w pewien sposób odbić na drużynie i odbiło. Oczywiście to nie jest jedyny ani pewnie główny powód obniżki formy Rakowa, bo na przykład sam Papszun przyznawał, że nie trafiał zmianami z Górnikiem. Natomiast zadyszka się pojawiła – w ostatnich pięciu meczach więcej punktów potrafił zrobić Górnik Łęczna.
EKSTRAKLASA. NAJLEPIEJ FINISZOWAŁ LECH
Pogoń? Też zawiodła na samym finiszu. O ile remis z naprawdę niezłym Górnikiem można jeszcze przełknąć, o tyle podział punktów z Wartą był już przykry dla kibiców ze Szczecina. Zwłaszcza dlatego, że Portowcy zagrali wczoraj wręcz katastrofalnie. Nie stwarzali żadnych sytuacji, dali się zaskoczyć po rajdzie środkowego obrońcy, a wyrównali w samej końcówce, kiedy Fiedosewicz zaprezentował sztukę pod tytułem „drzewa umierają stojąc”.
Gospodarze zasługiwali w tym meczu na porażkę, nie ma żadnych wątpliwości. Wyszarpali remis, ale zdawali sobie sprawę, jaką szansę przegrali.
No i jest lider, Lech. Lider też z kłopotami, przegraną w Radomiu, ale jakkolwiek spojrzeć – w ostatnich pięciu spotkaniach to on nabił najwięcej punktów. Dwanaście, Pogoń jedenaście, Raków dziewięć, Lechia cztery. Nie jest to więc jakaś szokująca ucieczka, natomiast na samym finiszu kolejne przewagi udało się zdobyć. I jako się rzekło, dziś Lech pokazał to, czego nie pokazała Pogoń z Wartą. Mecz się nie układał, Lech przegrywał, a jednak na końcu to on wziął całą pulę dla siebie.
Cztery punkty przewagi to mimo wszystko jeden mecz spokoju. Można się potknąć i nie będzie to oznaczać wyprowadzki z pierwszego miejsca. Nie jest to, cholera wie, jak wielki komfort, ale przyjemna pozycja startowa na wiosnę? Już tak.
Czytaj więcej:
- Albo teraz, albo nigdy. Mistrzostwem odkleić łatkę przegrywa
- Jak rośnie nowe centrum treningowe Lecha za 40 mln zł?
- Wzlot i upadek na polskim Olimpie. Maciej Skorża i Wisła Kraków
Fot. FotoPyk