Reklama

Stało się – Warta Poznań wygrała mecz u siebie i opuściła strefę spadkową

Damian Smyk

Autor:Damian Smyk

13 grudnia 2021, 20:35 • 4 min czytania 26 komentarzy

Tydzień temu zastanawialiśmy się – a co, jeśli Warta Poznań już nigdy nie wygra meczu u siebie? I dostaliśmy odpowiedź: w sumie, to nic, bo jednak ten mecz wygrała. To była najciekawsza w ofensywie Warta od kilku tygodni. Strzeliła dwa gole, miała dwa słupki, Papeau strzelał przewrotką… A Śląsk? Niby oddał tyle samo strzałów, co gospodarze, ale to był typowy Śląsk z ostatnich tygodni.

Stało się – Warta Poznań wygrała mecz u siebie i opuściła strefę spadkową

Czy widzimy ewolucję Warty za kadencji Dawida Szulczka? Punktowo wciąż rewelacji nie ma, ale odnotujmy gołym okiem widać, że ten zespół się zmienia. Dzisiaj bodaj czterokrotnie w trakcie spotkania zmieniała się koncepcja taktyczna, non stop coś się działo w szeregach Warty. A to zamiana miejsc Kiełba z Matuszewskim, a to Ławniczak na wahadle, a to roszady w środku pola.

Na pewno z taką Wartą nie da się nudzić.

I dzisiaj na boisku też nie było nudy. Śląsk Wrocław mógł otworzyć wynik po samobóju Ivanova, ale Grzesik pogonił za piłką do końca i wybił ją z linii. Wydawało się, że wrocławianie nieco się przebudzili po ostatnich słabych wynikach i dzisiaj – jak pół ligi – wypunktują Wartę w Grodzisku.

Reklama

Ale później do głosu doszli gospodarze. Lis odpalił dłuższe podanie na środek boiska, Janasik przegrał pojedynek z Papeau, Matuszewski prostopadle dograł do Zrelaka, pomylił się Lewkot, nie pomylił się Zrelak i pod łokciem Putnockiego zmieścił piłkę w bramce. Kibice Śląska mogli tylko mruknąć – „a nie mówiliśmy?”. Krytyka fanów z Wrocławia pod adresem trenera Magiery za uporczywe wystawianie Szymona Lewkota przybiera na silę i po takim występie, jak dzisiaj, tylko nabierze impetu. Bo Lewkot obciął się przy golu na 1:0, a mógł jeszcze dołożyć się do bramki drugiej, gdy w podobny sposób nie trafił w piłkę lecącą z głębi pola do Zrelaka. Na jego szczęście – napastnik Warty trafił w słupek.

Warta Poznań – Śląsk Wrocław 2:1. Zrelak i Matuszewski wypunktowali Śląska

Z tym Zrelakiem to w ogóle ciekawa sprawa. Przyszedł zimą, grał niewiele, ale w Warcie go chwalili za to, jak wygląda na treningach. Gdy grał już regularnie, to imponował przede wszystkim walecznością. Był w ligowej czołówce stoczonych pojedynków, ale też najczęściej faulującym napastnikiem. Sęk w tym, że goli z tego było niewiele. A tu proszę – na koniec jesieni się rozkręcił. Gol na wagę zwycięstwa z Piastem, gol z Wisłą Kraków (mógł dać zwycięstwo, dał tylko remis), a dzisiaj oprócz gola zaliczył jeszcze asystę przy trafieniu Matuszewskiego.

Zrelak ma zatem na ten moment więcej goli w lidze niż tacy Emreli, Sobiech, Kliment, Forbes, Musiolik, Parzyszek, Podliński, Podolski, Pekhart, Alvarez, Balaj, Piszczek.

Dzisiaj Warta miała zatem bohaterów nieoczywistych. Świetnie zagrali Zrelak z Matuszewskim (obaj po golu i asyście), bardzo dobrze znów wyglądał Grzesik (udział przy dwóch sytuacjach, które powinny zakończyć się golem, do tego uratowanie przed startą bramki przy stanie 0:0).

A Śląsk dzisiaj w ofensywie znów przeżywał katusze. Exposito był odcięty od piłek. Sobota był niewidoczny do zmarnowanej sytuacji strzeleckiej, po której zszedł z boiska. Schwarz z Makowski nie mogli opanować środka pola. Łyszczarz zmarnował setkę. Janasika nie było w ataku, a w obronie zawodził.

Goście przez ostatnie dwadzieścia minut zasypywali zatem Wartę tuzinami wrzutek. Tylko nie miało to większego sensu, bo warciarze zdecydowaną większość tych pojedynków główkowych wygrywali. Te dośrodkowania jakoś jeszcze wyglądały przy stałych fragmentach. I właśnie po takim jednym stałym fragmencie w polu karnym tak fatalny dziś Lewkot oderwał się od obrońcy i głową zmniejszył rozmiary porażki. Gdyby nie ten gol, to spokojnie Lewkot miałby u nas minusa dla najgorszego piłkarza meczu.

Reklama

Warta Poznań – Śląsk Wrocław 2:1. Zieloni wychodzą ze strefy spadkowej

W końcówce śmierdziało powtórką z meczu Warta – Wisła, czyli gol wyrównujący po chaosie w polu karnym, ale Warta dowiozła to zwycięstwo. Była nawet bliska strzelenia gola na 3:1, ale piłka po odbiciu się od Burmana odbiła się też od słupka. I tym samym poznaniacy wygrali u siebie po raz pierwszy od kwietnia.

No i z rzeczy istotnych – Warta wyszła też ze strefy spadkowej. Ma tyle samo punktów, co Górnik Łęczna, ale lepszy bilans spotkań bezpośrednich. Oczywiście za plecami Warty wciąż jest Termalica (mecz mniej) i Legia (dwa mecze mniej). A Śląsk? Od końcówki września wygląda to naprawdę źle. W łeb od Bruk-Betu, remis z Jagą, w łeb od Pogoni, wygrana ze Stalą, w łeb od Górnika, teraz w łeb od Warty. Czternaście straconych goli w sześciu meczach. Niby Śląsk nadal jest w górnej połowie tabeli, ale dzisiaj we Wrocławiu już nikt nie pamięta o świetnym początku sezonu. Magiera ma twardy orzech do zgryzienia – proponujemy, by zaczął na przykład od zasady ograniczonego zaufania do defensywnych umiejętności Lewkota.

Pochodzi z Poznania, choć nie z samego. Prowadzący audycję "Stacja Poznań". Lubujący się w tekstach analitycznych, problemowych. Sercem najbliżej mu rodzimej Ekstraklasie. Dwupunktowiec.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

26 komentarzy

Loading...