Arkadiusz Piech wiosną zepsuł dwie akcje kolegów, a jednak uważany jest za czołową postać Bełchatowa. To swoisty paradoks. Piech ani w pierwszej wiosennej kolejce, ani w drugiej nie zrobił niczego dobrego – po prostu wybiegał nie w tempo i „palił” akcje stworzone przez kolegów.
Ale że sędziowie akurat byli ślepi – to został bohaterem. Dzisiaj nawet wybrano go plusem meczu. Przegranego.
Szanowni państwo, chyba musimy przejść do wyjaśniania łopatologicznego. Jeśli napastnik strzela gola z metrowego spalonego, a sędzia tego nie dostrzega, to mamy sytuację, w której:
a) sędzia popełnił błąd
b) napastnik popełnił błąd
c) sędzia i napastnik popełnili błędy
Oczywiście prawidłowa jest odpowiedź „c”. Piecha obowiązkiem jest wyczuć moment, w którym należy wyprzedzić obrońców. Jeśli nie wyczuwa tak bardzo, że znajduje się na metrowym spalonym, to daleko mu do bohatera. Po prostu psuje akcje i marnotrawi wysłek kolegów. O napastnikach permanentnie łapanych na spalonym raczej nie pisze się chwalebnych artykułów, bo nie o byciu na spalonym w tym sporcie chodzi.
Zdarza się, że złe zagranie zostaje niesłusznie nagrodzone – i tak było w tym wypadku. Ale złe zagranie ciągle jest złym zagraniem.
Fot. FotoPyK