Budowa kadry zespołu to nie jest łatwy kawałek chleba, ale też nie podnośmy tego do fizyki kwantowej – wiadomo, co trzeba zrobić, żeby to wszystko miało ręce i nogi. Przyda się bramkarz, a nawet dwóch, ludzie do bronienia, do ataku. No, tak w skrócie. I jeśli mówimy o piłkarzach broniących, to w przypadku gry na czterech defensorów, użyteczny byłby gość, który obstawi prawą stronę. Logiczne, prawda? Niestety Lechię ta logika przerosła.
24 czerwca 2021 roku zawodnikiem Strasbourga został Karol Fila. Pierwsza kolejka Ekstraklasy wystartowała miesiąc później, więc było dość czasu, by znaleźć zastępcę i zabezpieczyć tę pozycję. Ba, nawet jakby gdańszczanie się spóźnili, też nie byłoby wielkiego problemu, w końcu okienko transferowe trwało jeszcze dłużej.
Ponadto – to nie działo się tak, że Filę nagle porwano i trudno było się tego spodziewać. Nie, Fila od dawna uchodził za najbardziej oczywisty towar eksportowy, o jego odejściu mówiono co okienko, więc naprawdę: żadna sensacja. W rozsądnie działającym klubie od dawna funkcjonowałaby lista nazwisk, które miałyby Filę zastąpić.
LECHIA GDAŃSK. ŻUKOWSKI NIE ROZWIĄZUJE PROBLEMU
A Lechia jakby nie widziała problemów i teraz wychodzi jej to bokiem. Pozycję prawego obrońcy w ostatnim czasie musi obsadzić Mateusz Żukowski i choć zdarzały mu się dobre mecze, to jednak był w nich głównie chwalony za ofensywę. W tyłach – wciąż cieniutko i dwa ostatnie spotkania są jak apogeum tej skrajnej defensywnej przeciętności. Ze Stalą najpierw sprokurował idiotycznego karnego, by potem po prostu podać piłkę rywalowi. Z Pogonią był na nieustannej karuzeli. Dostał od nas notę „1” i za Stal, i za Pogoń. Dwie takie oceny z rzędu… To się zdarza raz od wielkiego dzwona.
Tyle że Żukowski sobie tej pozycji nie wymyślił, on w Lechii był szkolony na napastnika, względnie skrzydłowego, o prawej obronie jego trenerzy nie myśleli. Niestety Żukowski jako zawodnik ofensywny w Ekstraklasie się nie sprawdzał, więc jeszcze Piotr Stokowiec wymyślił, że zrobi z niego prawego obrońcę, bo ktoś tam musi grać.
Jest to więc absurdalne – pozycję obrońcy obsadza ktoś, kto jest za słaby na pozycję gracza atakującego. Nie ma tu co nawet przytaczać historii Łukasza Piszczka, bo nie każdy skrzydłowy cofnięty na bok obrony będzie Piszczkiem. To byłaby zbyt wygodna narracja dla Lechii.
LECHIA GDAŃSK. BRAKUJE ALTERNATYW
Stokowiec kombinował, Kaczmarek kombinuje, trzeba sobie jakość radzić. Prawą stronę mógłby obsadzić Bartosz Kopacz, ale to też nie jest przecież nominalny boczny obrońca, tylko środkowy. Wystarczy na niego popatrzeć – wysoki, postawny, umiarkowanie techniczny, raczej nie wesprze działań ofensywnych, czego jednak też trzeba wymagać w futbolu w XXI wieku (ale Żukowski z kolei nie broni, czego wymagano i w XX wieku). Zresztą – ostatni sezon w Zagłębiu Kopacz spędził na środku obrony i tak go ściągano, więc teraz nie ma co cudować.
No i zostaje jeszcze Mykoła Musolitin, człowiek, o którym trudno cokolwiek sensownego powiedzieć (poza tym, że jest mistrzem świata!). Ale skoro w obliczu absolutnej biedy na danej pozycji, dwaj trenerzy decydują się wystawiać tam środkowego obrońcę, czy napastnika/skrzydłowego, samo mówi za siebie. Gość, jak gra, to albo jest nijaki, albo przeciętny, albo wypada blado.
Wygląda to trochę tak, jakby Lechia zapomniała, że nie ma prawego obrońcy. Nie kupujemy bowiem argumentu, że skoro nie ma kasy, to nie da się nic zrobić. Przecież w zeszłym okienku do Gdańska trafili tacy piłkarze jak Durmus czy Terrazzino, czyli zawodnicy z potencjałem do walki o TOP5 na swoich pozycjach w całej lidze. To co, nie można było poszukać kogoś, kto sensownie odnajdzie się na prawej obronie?
Powtórzmy – odejście Fili nie było last minute, nie było też sensacją, wszyscy wiedzieli, że on prędzej czy później odejdzie.
LECHIA GDAŃSK. RACHUNEK ZA BŁĘDY
No i chyba lepiej zainwestować jakiekolwiek środki w istniejący wakat, niż ściągać Diabate czy innego Witana, byle tylko mieć Indonezyjczyka w składzie.
Gdyby objawił się na prawej stronie jakiś młody talent z akademii, gdyby ten Żukowski rzeczywiście gwarantował pewność, to nic byśmy nie powiedzieli, polityka oszczędności byłaby uznana za celną. Ale niestety dla Lechii nic takiego się nie stało i przez to drużyna cierpi. Poza wspomnianymi spotkaniami ze Stalą i Pogonią:
- z Radomiakiem bramka na 1:2 idzie z prawej strony, Żukowski daje się zbyt łatwo ograć
- przy golu na 2:2 Żukowski znów pozoruje grę w obronie, po podaniu z prawej strony za chwilę jest rzut karny
- w meczu z Wisłą Frydrych najpierw robi sobie miejsce do strzału wygrywając pozycję na prawej stronie, potem wygrywa główkę z Żukowskim i pakuje na 2:2 w ostatniej sekundzie
Nie chodzi tutaj o to, by znęcać się nad Żukowskim, bo on tej pozycji się dopiero uczy, pewnie nawet nie przypuszczał, że w Ekstraklasie przyjdzie mu ją obstawić. Chodzi o to, że paru kłopotów Lechia mogłaby w tym sezonie uniknąć, gdyby sensowniej podeszła do budowy własnej kadry.
Zapomnieć o prawej obronie przy taktyce na czterech obrońców? Duża sztuka.
Fot. FotoPyk