Reklama

Polczak już się zaraził. Covilo królem w chaosie.

redakcja

Autor:redakcja

20 lutego 2015, 20:26 • 2 min czytania 0 komentarzy

„Pierwsza połowa? Przespana. Druga? W sumie też”. Nie wiemy jeszcze, jaki Marcin Budziński ma plan po karierze, ale to materiał na najlepszego telewizyjnego eksperta w historii polskiej piłki. Trzeźwe spojrzenie. Skromność. Pokora. Niebanalne poglądy, a przy tym bardzo wysokie – czego akurat dziś nie potwierdził – umiejętności piłkarskie. Jeżeli Polsat i NC+ jeszcze nie rozpoczęły starań o tego chłopaka, to apelujemy o ruszenie się z miejsca. To po prostu brylant, który – nie rzucamy słów na wiatr – dałby radę nawet w „One Man Show” Pawła Zarzecznego.

Polczak już się zaraził. Covilo królem w chaosie.

Celowo wstęp do relacji rozpoczęliśmy od „Budzika”, bo o samym meczu nie ma co pisać. Dzida. Laga. Dzida. Wykop. Chaos. Najczęściej powtarzane sensowne – podkreślamy: sensowne – zagranie to wybicie piłki za linię boczną w ramach gestu fair-play. Poza tym futbolówka latała mniej więcej 1300 m nad poziomem morza, przez co kibice siedzący na trybunach najwyżej całkowicie tracili ją z zasięgu wzroku. Taki był pomysł na grę obu drużyn, a dzięki cichemu dopingowi dało się przy okazji usłyszeć masę wskazówek z ławek:

– „kurwa, utrzymajmy z przodu!”

– „jeszcze!”

– „no kurwa, grajcie coś!”

Reklama

– „kurwa, Deja!”.

I najlepsze – już z trybun – „piłka nożna dla kibiców!”. Aż się chciało zapytać – co dla kibiców?

W takiej swojskiej, pozytywnej atmosferze zleciało pierwsze 45 minut. – Ten mecz wygląda tak, jakby od niego zależało, kto spadnie. Brakuje mi w tym wszystkim futbolu – trzeźwo ocenił Kamil Kosowski, a piłkarze dalej grali swoje. Dzida. Dzida. Dzida. Laga. Laga. Laga. Nie ma się jednak z czego śmiać, bo jedna z tych dzid – typowa piłka na chaos z doliczonego czasu, gdy nie wiadomo, o co drużynie chodzi – zakończyła się w 64. minucie bramką. Sretenović wybija, Pesković wylatuje z bramki, Covilo go przeskakuje i 1:0. A skąd drugi gol? Doppel-pack Polczaka. Najpierw zrobił wolnego, potem karnego, którego Iwański – trzy gole po dwóch meczach! – wykorzystał koncertowo.

Piotrek udowodnił tym samym, że – uwaga, eufemizm! – taka, a nie inna gra defensywna „Pasów” jest po prostu zaraźliwa. Na razie uchronił się jedynie Sretenović. Time will tell, czy to wystarczy na utrzymanie.

u0XXXky

Fot. FotoPyK

Reklama

Najnowsze

Ekstraklasa

Prezes Zagłębia: Jest niedosyt, ale nie chcemy mieć wszystkiego na tu i teraz

Antoni Figlewicz
0
Prezes Zagłębia: Jest niedosyt, ale nie chcemy mieć wszystkiego na tu i teraz

Komentarze

0 komentarzy

Loading...