Reklama

Podolski i Dadok bohaterami Górnika Zabrze

Przemysław Michalak

27 listopada 2021, 15:30 • 4 min czytania

Po pierwszej połowie może nie cmokaliśmy z zachwytu, ale mieliśmy naprawdę dużo przyjemności z oglądania meczu w Łęcznej. Szkoda, że druga odsłona sprowadziła nas na ziemię, a może nawet jeszcze trochę w nią wdeptała. To było koszmarne 45 minut, nic się nie działo. Koniec końców dla Górnika Zabrze to małe zmartwienie, bo odniósł drugie wyjazdowe zwycięstwo w tym sezonie i sprawił, że ubiegłotygodniowa wygrana z Legią faktycznie ma dużą wartość.

Podolski i Dadok bohaterami Górnika Zabrze

Górnik Łęczna – Górnik Zabrze: koncert w pierwszej połowie

Do przerwy oglądaliśmy najlepszych zabrzan w tym sezonie. Trio Podolski-Nowak-Jimenez dobrze ze sobą współpracowało, do tego swoje atuty wyeksponował Robert Dadok, niezwykle groźny przy dośrodkowaniach był Krzysztof Kubica, nieźle do ofensywy podłączał się Erik Janża, a Przemysław Wiśniewski po błędzie przy straconym golu zrehabilitował się kilkoma odważnymi wyjściami i przechwytami. Wszystko funkcjonowało jak należy.

Reklama

Efekt? Przede wszystkim dwa gole. Ten Lukasa Podolskiego padł po kapitalnym zawijasie sprzed pola karnego, Maciej Gostomowski nawet nie pisnął. Ten Dadoka to finalizacja koronkowej akcji z lewej strony pomiędzy Podolskim i Bartoszem Nowakiem. Autorowi bramki nie będziemy jednak odejmować zasług, bo żeby móc dostawić stopę do pustej bramki, musiał najpierw wbiec w tempo i zgubić krycie Leandro. Dadok był obok Poldiego głównym kandydatem do miana piłkarza meczu. Naprawdę stanowił dziś wartość dodaną.

Górnik Łęczna – Górnik Zabrze: szybujący Kubica, kaleczący Jimenez

Oprócz tego Górnik wypracował sobie sześć co najmniej bardzo dobrych sytuacji. Gostomski miał dużo pracy i kilka razy pokazał klasę, szczególnie po solowym rajdzie Nowaka, który na koniec chytrze uderzał przy słupku. Młody Kubica sprawiał wrażenie, jakby był w stanie dojść do każdego rodzaju dośrodkowania, łącznie z tymi z meczu Polska – Szwecja na EURO. Raz jego strzał obronił Gostomski, innym razem bramkarza beniaminka uratowała poprzeczka. Kubica czasami wręcz przesadzał, bo po błyskotliwej wrzutce Podolskiego ściągnął piłkę Jimenezowi, który musiałby trafić z paru metrów.

Z drugiej strony, nie wiadomo, czy Hiszpan byłby w stanie to zrobić. O ile w pierwszej połowie potrafił sprawnie funkcjonować w tej ofensywnej maszynce (choć i tak brakowało mu skuteczności), o tyle po zmianie stron prezentował się katastrofalnie. Przegrywał pojedynek za pojedynkiem, notował stratę za stratą. Chwilami jego poczynania były trudne do zrozumienia. Ma chłop koło siebie Podolskiego i nikogo innego, a kopie gdzieś daleko do boku, gdzie nikogo nie ma. Trudno to wyjaśnić. Jimenez już od sześciu spotkań nie potrafi znaleźć drogi do siatki. Poza występem z Legią, w którym zaliczył asystę i miał duży udział przy golu Podolskiego, zawodzi swoją postawą. Do pewnego momentu wydawało się, że anulowany transfer do Turcji nie wpłynął negatywnie na jego postawę. Dziś wątpliwości w tym temacie są znacznie większe. A może Hiszpan czuje się stłamszony coraz lepiej grającym Poldim?

To pewnie wie tylko on sam, ale ewidentnie dzieje się coś złego.

Górnik Łęczna – Górnik Zabrze: dwa jasne punkty nie wystarczyły

Górnikowi Łęczna zwyczajnie zabrakło jakości. Janusz Gol zachował się jak profesor, gdy Midzierski wygrał powietrzne starcie z Wiśniewskim, przyjęciem piłki mijając Sandomierskiego i strzelając do opuszczonej bramki. Doświadczony pomocnik wiele razy pokazywał, że dużo w swoim futbolowym życiu widział, lecz partnerzy nie potrafili mu dorównać. Mimo dwóch puszczonych goli na pochwały zasługuje Gostomski i to chyba tyle.

Banaszak w ataku był ciałem obcym, niewiele dawali skrzydłowi, środek pola nie panował nad sytuacją, niepewnie grała defensywa. Mało wnieśli też zmiennicy. Goście po przerwie zupełnie spuścili z tonu w ataku, ale w tyłach mieli porządek, Sandomierski się nudził. Rzutem na taśmę mogli podwyższyć na 3:1 – Krawczyk po akcji Bainovicia zmusił Gostomskiego do dużego wysiłku. To jedyny moment z drugiej odsłony, o którym warto wspomnieć.

Zawodnicy Urbana wycisnęli maksimum ze starć z rywalami okupującymi strefę spadkową. Dzięki temu mają względny spokój przed trudnym finiszem jesienią (Śląsk, Pogoń, Lech). Łęcznianie przegrali po trzech z rzędu remisach. Nie są już chłopcami do bicia z początku rozgrywek, ale to ciągle za mało, żeby wygrywać. A bez tego spadku się nie uniknie.

CZYTAJ TAKŻE:

Fot. Newspix

Jeżeli uznać, że prowadzenie stronki o Realu Valladolid też się liczy, o piłce w świecie internetu pisze już od dwudziestu lat. Kiedyś bardziej interesował się ligami zagranicznymi, dziś futbol bez polskich akcentów ekscytuje go rzadko. Miał szczęście współpracować z Romanem Hurkowskim pod koniec jego życia, to był dla niego dziennikarski uniwersytet. W 2010 roku - po przygodach na kilku stronach - założył portal 2x45. Stamtąd pod koniec 2017 roku do Weszło wyciągnął go Krzysztof Stanowski. I oto jest. Najczęściej możecie czytać jego teksty dotyczące Ekstraklasy – od pomeczówek po duże wywiady czy reportaże - a od 2021 roku raz na kilka tygodni oglądać w Lidze Minus i Weszłopolskich. Kibicowsko nigdy nie był mocno zaangażowany, ale ostatnio chodzenie z synem na stadion sprawiło, że trochę odżyła jego sympatia do GKS-u Tychy. Dodając kontekst zawodowy, tym chętniej przyjąłby długo wyczekiwany awans tego klubu do Ekstraklasy.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Ekstraklasa

Reklama
Reklama