“To klasyczny duet jak Romario-Bebeto” – “rapował” wiele lat temu Duże Pe w piosence, którą wszyscy nastoletni fani piłki mimowolnie przyswajali na pamięć. O Romario kilka faktów rzuci chyba każdy. Grał do czterdziestki, strzelał dużo goli. Ostatnio wyrwał 19-letnią koleżankę córki. A co z tym drugim? No właśnie niewiele. Spokojny facet, mistrz i wicemistrz świata, legenda Deportivo La Coruna. No i pomysłodawca chyba najbardziej popularnej cieszynki świata. Dziś obchodzi 51 urodziny.
Bebeto został legendą reprezentacji Brazylii i mistrzostw świata, chociaż nigdy nie dane było mu grać w naprawdę wielkim klubie. Jego maksimum było Deportivo La Coruna, do którego w 1992 roku trafił razem z rodakiem – Mauro Silvą. Był to jego pierwszy europejski zespół, a miał już 28 lat. Niektórzy mieli pewne wątpliwości, czy będąc w pełni już ukształtowanym piłkarzem zdoła przystosować się do innych, piłkarskich realiów. Odpowiedź dał już po pierwszych kolejkach, a na koniec sezonu odebrał statuetkę dla najlepszego strzelca. Bebeto był współtwórcą drużyny nazywanej Superdepor, która z drużyny walczącej o utrzymanie stała się jedną z najlepszych w Hiszpanii.
W 1996 roku, mając 32 lata, zdecydował, że czas wracać do domu. Nie po drodze było mu z trenerem Johnem Toshackiem, który przy każdej nadarzającej się okazji z przyjemnością zastępował go innym napastnikiem. Miał jeszcze rok kontraktu, ale klauzulę odstępnego spłaciło Flamenco. W Deportivo wykręcił niebywałą średnią – 86 bramek w 131 meczach. Do Hiszpanii wrócił rok później, ale tym razem trafił do Sevilli, w której pobyt był katastrofalny. Przynajmniej pod względem piłkarskim. Potem niejednokrotnie wspominał, że odejście z Deportivo było największym błędem w jego karierze.
Dość o karierze klubowej. Tak jak pisaliśmy wcześniej, międzynarodową sławę zdobył z reprezentacją na mistrzostwach świata. Dla Canarinhos grał przez trzynaście lat – od roku 1985 do 1998. Karierę w kadrze zakończył będąc w słusznym wieku 34 lat, po przegranym finale mundialu z Francją. Żaden jego gol nie został jednak zapamiętany tak, jak słynna cieszynka. Kołyska. To właśnie Bebeto po raz pierwszy, na cześć swojego syna, który dziś również jest zawodowym piłkarzem.
Co słychać u Bebeto dzisiaj? Poszedł w politykę. No i czasami pogrywa w pokera. Trochę szkoda, że tak świetny piłkarz dziś niemal wyłącznie kojarzony jest z głupią celebracją po bramce. Cóż, może lepsze to niż nic.