Jeden z brazylijskich bossów narkotykowych chciał widzieć go martwego. Część środowiska MMA otwarcie i publicznie mówi wprost, że jest po prostu złym człowiekiem. Przyklejono mu łatkę rasisty, wyraźnie krytykował ruch “Black Lives Matter”. Jest wielkim zwolennikiem Donalda Trumpa, na konferencjach przed walkami paradował w czerwonej czapce z napisem “Make America Great Again”. Colby Covington, zły chłopiec UFC, dziś może sięgnąć po pas kategorii półśredniej.
– Brazylia to dziura, jebać was, brudne zwierzęta! – wykrzyczał Colby Covington w Sao Paolo, tuż po tym, jak pokonał Demiana Maię. Brazylijczycy byli wściekli za te obelgi. Amerykanin rzucił jedną z najsłynniejszych linijek w historii UFC i sprawił, że stał się wrogiem numer jeden – w Brazylii, w świecie MMA, ale i we własnej sali treningowej.
Tamten wieczór był punktem zwrotnym w karierze Amerykanina. I wcale nie był efektem spontanicznego działania, a starannie zaplanowanym widowiskiem.
SPRAWDŹ OFERTĘ FUKSIARZA NA UFC
Covington od tamtego zwycięstwa nad Maią się zmienił. Wcześniej po prostu robił swoją robotę w oktagonie – miał bilans 7-1 w UFC, ale był kompletnie nieinteresujący z punktu widzenia mediów. – Przed tamtą walką ludzie z UFC powiedzieli jednemu z moich ludzi, że walka z Maią będzie moją ostatnią w organizacji. Stary, wygrywałem każdą walkę, a oni powiedzieli “masz jeszcze kontrakt tylko na jedną walkę, a później cię nie chcemy”. Nie przedłużyliby tej umowy, bo nie podobał im się mój styl walki i nie podobało im się to, że nie zapewniam rozrywki fanom. Byłem numerem sześć w półśredniej, a oni chcieli mnie wyciąć z rankingów – opowiedział Covington dwa lata po zwycięstwie nad Maią.
– Dostawałem wtedy 30 tysięcy dolarów za tę walkę. Po zapłaceniu podatków, zapłaceniu trenerom i tak dalej, zostawało mi może z 5-10 tysięcy. Więc rozbiłem Maię, zostawiłem go w kałuży krwi w jego rodzinnym mieście, a później rzuciłem tym tekstem o tym, że Brazylia to śmietnik, a Brazylijczycy to banda brudnych zwierząt – dodawał.
Od tego momentu Colby Covington stał się “tym złym”. I tak naprawdę trudno wyczuć granicę między tym, gdzie zaczyna się gierka pod kliki i sprzedaż pay-per-view, a gdzie kończy się prawdziwa osobowość Covingtona.
Covington kontra świat
W sportach walki rywalizacja, negatywna energia, trash-talk napędzają kariery. Conor McGregor stał się wielką gwiazdą MMA nie tylko dzięki swoim wielkim osiągnieciom, ale też dzięki osobowości i tym, jak zachowywał się poza oktagonem.
Pytanie tylko – gdzie jest granica? I czy napędzanie sprzedaży PPV może odbywać się za wszelką cenę?
Covington w swoim trash-talku wychodzi daleko poza klasyczną formułę “ja jestem lepszy, ty jesteś słabszy”. O ile najczęściej w medialnych wojenkach między zawodnikami chodzi o to, by werbalnie zamanifestować swoją wyższość, o tyle Colby uderza w punkty, które są dalekie od typowych zaczepek dotyczących umiejętności (lub ich braku).
– Mi zwycięstwa pogratulował Donald Trump. A tobie kto pogratuluje? Dostaniesz telefon od przywódcy swojego plemienia? Wyślą ci gratulacje przez znaki dymne? – pytał Nigeryjczyka Kamaru Usmana, obecnego mistrza, swojego największego rywala.
Covington w okresie odbywania się protestów “Black Lives Matter” próbował też w tym klimacie osadzić swoją walkę z Tyronem Woodleyem. Z jednej strony on – biały zwolennik Trumpa. A z drugiej – czarnoskóry Woodley wspierający BLM.
– Ruch “Black Lives Matter” to pozory, oni bronią przestępców. To nie są ciężko pracujący Amerykanie. Przestępcy, którzy atakują policję. Woodley to marksista, komunista. Reprezentuje przestępców. Nienawidzi Ameryki. I dlatego dzisiaj przegrał – mówił Covington po zwycięstwie nad byłym mistrzem kategorii półśredniej. A później zadedykował wygraną tym, którzy zapewniali bezpieczeństwo na amerykańskich ulicach. – Oni są bohaterami, a nie te płatki śniegu, ci wielce przebudzeni sportowcy jak LeBron James – dorzucił.
I świat kontra Covington
Świat MMA kocha skandalistów. Traktuje ich jak aktorów, którzy swoimi występami napędzają oglądalność i zainteresowanie kibiców. Oczywiście pod rękę z trash-talkiem muszą iść umiejętności – a te Covington niewątpliwie ma. Był wybitnym zapaśnikiem, osiągał sukcesy w tej dyscyplinie jako nastolatek. Wreszcie trafił na treningi MMA i był bardzo zdeterminowany, by walczyć w klatce.
Przez dziewięć lat walk w MMA wyraźnie się rozwinął. Nie tylko zmienił swój styl zachowania poza oktagonem, ale stał się też bardziej wszechstronny w oktagonie. Początkowo dążył do obaleń i kontroli rywali w parterze. Do dziś poprawił stójkę, nie chce już za wszelką cenę sprowadzać przeciwników na matę.
SPRAWDŹ OFERTĘ FUKSIARZA NA UFC
Ale nie trenuje już w American Top Team – jednym z najlepszych klubów MMA na świecie. Tam zaczynał treningi MMA, wraz z ATT sięgał po tymczasowy pas wagi półśredniej, miał tam swoich przyjaciół. Ale w ATT przez Covingtona zaczęły się tworzyć kwasy. “Chaos” wpadł w konflikt z Jorge Masvidalem, swoim byłym kolegą, który walczy również w kategorii półśredniej w UFC.
– Ludzie mówią o naszej przyjaźni. Ale wygląda na to, że tej przyjaźni nigdy nie było. Colby spał u mnie na kanapie, razem jedliśmy, trenowaliśmy. Mieliśmy mnóstwo fajnych wspomnień. Ale jeśli dla paru pay-per-view więcej zaczynasz atakować mnie w mediach, mówisz te wszystkie gówna… W takim razie nigdy się nie przyjaźniliśmy. Niech spierdala, ten koleś to śmieć – mówił Masvidal.
Wkrótce za Masvidalem stanął też Dustin Poirier. Przeciwko Covingtonowi wypowiadała się Joanna Jędrzejczyk. Nawet jeśli Covington nie trenował już
– Świat zapasów jest małym, zamkniętym środowiskiem. Doskonale wiemy kto jest chujowy, a kto jest spoko. Colby jest chujowy. Zapytaj kogo chcesz ze środowiska zapasów, to powie ci to samo. Nikt go nie lubi od dawna – dodaje Ben Askren, były mistrz Bellatora.
– Colby to kompulsywny kłamca. Serio. Zrobiłem w życiu wiele błędów i pewnie ludzie nie postrzegają mnie jako dobrego faceta, ale Colby… On po prostu jest złym człowiekiem. Tyron Woodley go znał i go nienawidzi. Masvidal tak samo. Ja z nim żyłem z pół roku i bardzo go nie lubię. Środowisko MMA powinno dostrzec, że to jest zły człowiek – mówi Jon Jones, jeden z najważniejszych zawodników w historii UFC.
– To idiota, który dużo gada – powiedział o nim Dana White, szef UFC, gdy Covington zapowiedział, że jeśli White będzie chciał zawiesić mu pas mistrzowski na biodrach, to walnie go w łeb.
– Colby sprzedał własnych kumpli – dorzuca Dustin Poirier, który z Covingtonem poznał się w ATT.
Ostatecznie Covington musiał pożegnać się z treningami w American Top Team. Krzywo patrzeli na niego zawodnicy i choć do otwartego rozwiązania konfliktu nie doszło, to żadna ze zwaśnionych stron dłużej nie mogła trwać w tym układzie.
– Nie mam problemu z nim jako człowiekiem. I myślę, że on nie ma problemów ze mną. On po prostu… Cóż, jego osobowość i sposób, w jaki promuje siebie, nie pasuje do bycia w dużej siłowni, gdzie trenują setki zawodników. To po prostu nie działa. Za dużo. Zaczął atakować ludzi ze swojego zespołu w ATT, atakował ludzi spoza własnej kategorii wagowej, nawet kobiety. To komplikuje sytuacje w zespole i tyle – mówił Dan Lambert, szef ATT.
Make UFC Great Again
Wśród zawodników UFC jest mnóstwo konserwatystów, którzy popierali Donalda Trumpa. Były prezydent USA pojawiał się nawet na galach organizowanych przez federację. Sam Dana White, szef UFC, jest zwolennikiem Trumpa.
Ale żaden innych zawodnik nie ogłaszał swojego poparcia tak często i tak intensywnie. Covington pojawiał się na konferencjach w czerwonej czapeczce z napisem “Make America Great Again”. Podczas jednej z konferencji ostentacyjnie czytał biografię byłego prezydenta Stanów Zjednoczonych.
Po zwycięstwie nad Tyronem Woodleyem i zdobyciu pasa tymczasowego kategorii półśredniej Covington odebrał telefon od Trumpa z gratulacjami. – To było niesamowite. Być może to najważniejszy moment w mojej karierze. Podziwiam go, jest dla mnie bohaterem, jest moim idolem, a zadzwonił i sam mówił, że jestem moim fanem. Mówił “hej, musiałem opuścić spotkanie, żeby złożyć gratulacje mojemu ulubionemu zawodnikowi, Colby’emu Chaosowi Covingtonowi”. Surrealistyczne przeżycie – opowiadał zawodnik.
UFC nie zabrania mu głoszenia swoich poglądów politycznych. I o ile można to zrozumieć, to już brak reakcji na szowinistyczne okrzyki względem Brazyliczyków czy rasistowską wycieczkę pod adresem Usmana wzbudził emocje. Niektórzy zarzucali Danie White’owi, że celowo przymyka oko na występki Covingtona, bo ten ma podobne poglądy polityczne co szef UFC.
– Nigdy nie powstrzymywaliśmy wyrażania swoich uczuć w pewnych sprawach zarówno w oktagonie, jak i poza nim. Nie robiliśmy tego i nie będziemy tego robić w UFC. Pozwalamy naszym ludziom robić i mówić to, co myślą. Wolność słowa – odpowiadał White na te przytyki.
Ale Covington narobił sobie sporo wrogów. Krzywo patrzyli na niego Brazylijczycy trenujący w ATT. Antonio “Big Foot” Silva wściekł się na słowa wypowiedziane przez Covingtona po walce z Maią. – Pokażę ci co to znaczy szacunek do mojego kraju i moich ludzi. Powinieneś zaraz po walce polecieć do szpitala. Trenujesz z Brazylijczykami, a mówisz takie rzeczy… Zero szacunku – grzmiał były kolega z ATT.
W mediach pojawiały się też pogłoski, że Covington powinien unikać walk w Brazyli, bo… jeden z szefów kartelu narkotykowego obiecał nagrodę dla osoby, która przyniesie mu głowę “Chaosa”.
Pas najważniejszy
Dziś w nocy na jego głowę polował będzie Kamaru Usman. Mistrz wagi półśredniej drugi raz zmierzy się z Covingtonem – 2,5 roku temu po zaciętym starciu wygrał przez TKO w piątej rundzie. Amerykanin miał mnóstwo pretensji do sędziego po tamtej porażce – że za wcześniej przerwał pojedynek, że dał się nabrać na domniemane kopnięcie poniżej pasa Usmana i dał mu czas na odpoczynek. Ale od tamtego starcia Usman dwukrotnie pokonał Jorge Mavsidala (w kwietniu tego roku po fenomenalnym nokaucie), w międzyczasie rozbił Gilberta Burnsa. No i awansował na pierwsze miejsce w ranking UFC bez podziału na kategorie wagowe.
Covington znów kąsał przez cały tydzień poprzedzający walkę. Zarzucał Usmanowi stosowanie dopingu. Atakował ojca rywala.
– Hej, twój ojciec będzie tu w sobotę? Wypuszczą go z więzienia? Jak coś, to mogą podzwonić i może uda się go wypuścić na ten jeden dzień. Żal mi tylko twojej matki. Miała w domu syna, który zdradził rodzinę i męża oszusta. Co za gówniany los… – zaczepiał Amerykanin.
Na konferencji przed walką skradł show nie tylko słowami, ale i ubiorem – przyszedł w kolorowym garniturze narzuconym na nagi tors. Usman do czasu był spokojny. Ale przy spotkaniu twarzą w twarz popchnął rywala.
Faworytem bukmacherów zdecydowanie jest Usman. Ale Covington jest przekonany, że to on wyjdzie z tej walki wygrany. Snuje nawet plany o dokończeniu trylogii. – Wygram, a później chętnie zawalczę z nim po raz trzeci. Chociaż… Nie wiem. On będzie tak zniszczony po tej walce, że skończy karierę i nie będzie o czym mówić – twierdzi.
To nie tylko walka o pas. Covington stworzył postać z samego siebie. Chce być jak ktoś, kto jest komiksowym Panem Ameryką. Dla “Chaosa” to coś w rodzaju urzeczywistnienia samego siebie z opowieści o swojej potędze. Jeśli wygra – uwiarygodni się nawet w oczach krytyków. Porażka sprawi, że Pan Ameryka zacznie przypominać karykaturę.
Czytaj też:
- Israel Adesanya – błąd w Matrixie
- Glover Teixeira – mistrzowski emeryt
- Noc czerwonych majtek. Jak działa efekt McGregora?
- Dana White – najpotężniejszy człowiek w MMA
fot. NewsPix