Reklama

Conor i Noc Czerwonych Majtek. Jak działa efekt McGregora?

Damian Smyk

Autor:Damian Smyk

23 stycznia 2021, 12:35 • 13 min czytania 4 komentarze

– Mieliśmy w UFC wielkie gwiazdy. Wielu z nich pozwoliło nam na otwarcie potężnych rynków, sporty walki zdobyły dzięki nim gigantyczne zainteresowanie. Ale Conor… On po prostu wszedł i włożył w to dynamit. Dzięki niemu MMA wybuchło na całym świecie – mówi Dana White, prezydent największej organizacji MMA. Choć nie jest najbardziej dominującym mistrzem w historii, choć nie walczy w wadze ciężkiej, choć jest z relatywnie małej Irlandii – Conor McGregor stał się największą gwiazdą MMA w historii. Jak to się stało, że ten rudzielec ze specyficznym akcentem ozłocił siebie, organizację i każdego rywala, z którym walczył?

Conor i Noc Czerwonych Majtek. Jak działa efekt McGregora?

Las Vegas. Dana White wsiada do limuzyny i wybiera numer Lorenzo Fertitty, ówczesnego współwłaściciela UFC.

– Lorenzo? Słuchaj… Nie wiem, czy ten dzieciak umie walczyć. On może nawet nie potrafi machać pięścią. Ale, stary, ten dzieciak będzie gwiazdą.

White był wówczas po pierwszym spotkaniu z McGregorem. O gwiazdce irlandzkiego MMA usłyszał w pubie. Był akurat w Dublinie podczas odbierania jednej z nagród dla organizacji UFC. Na Twitterze zaprosił fanów sztuk walki do pubu, tego wieczoru kibice pili na jego koszt.

– Było tam mnóstwo ludzi. Serio, mnóstwo. I od każdego słyszałem to samo nazwisko. McGregor, McGregor, musisz sprawdzić McGregora. Pomyślałem wtedy „cholera, może warto chociaż zobaczyć tego kolesia”.

Reklama

Po powrocie do Stanów poprosił Seana Shelby’ego, matchmakera UFC, by sprowadził Irlandczyka do Las Vegas. Niedługo później McGregor podpisał pierwszy kontrakt na walki w Lidze Mistrzów mieszanych sztuk walki.

„Nie jesteśmy tu, by być częścią. Jesteśmy tu, by wziąć całość”

Interesuję się MMA od lat. Widziałem mnóstwo ciekawych zawodników. Świetnych fighterów, wielkie osobowości. Ale nigdy wcześniej grzałka na debiut jakiegoś faceta nie była tak wielka, jak na niego. To było niesamowite – mówi Joe Rogan, komentator MMA i najpopularniejszy podcaster na świecie.

McGregor przed wejściem do UFC był mistrzem dwóch kategorii Cage Warriors. Ale wszystkim dookoła powtarzał, że w przyszłości będzie też mistrzem UFC. Mówił to jeszcze w czasach, gdy był na utrzymaniu swojej ówczesnej dziewczyny, większość pieniędzy przeznaczał na sprzęt sportowy i dietę. Bramą do bycia bogatym – co zawsze byłoo obsesją Irlandczyka – miała być właśnie największa organizacja świata. W internecie uchowały się jeszcze archiwalne wywiady McGregora z czasów przed wyjazdem do Stanów Zjednoczonych. Od razu w oczy rzuca się jego wygląd – dziwna, niemodna fryzura, ale i pewność siebie, przeświadczenie o tym, że jego obecny status to dopiero stan przystanek do wielkiej kariery. Choć wtedy jeszcze był zachęcany przez ojca, by… został hydraulikiem.

Kto wygra starcie wieczoru na UFC 257? Kursy w eWinner – McGregor 1.30, Poirier 3.40

W swoim debiucie znokautował Marcusa Brimage’a w zaledwie 67 sekund. Szokował precyzją ciosów, trafiał niemal każdym uderzeniem w serii kończącej to starcie. Zarzucił na plecy irlandzką flagę, później fotografował się z Whitem. – O stary, wczoraj czułem się tak, jakbym grał w UFC na Playstation – pisał później na Twitterze.

Irlandczycy już wiedzieli, że doczekali się supergwiazdy w światowym sporcie. McGregor powie później: – Nie przyszliśmy tutaj być częścią. Chcemy wziąć całość.

Reklama

Nie było chyba bardziej dobitnego dowodu na to, że jego słowa znalazły swoje odbicie w rzeczywistości, gdy wchodził do oktagonu podczas UFC 189. McGregor znów miał na plecach irlandzką flagę, a Sinead O’Connor śpiewała na żywo piosenkę „Foggy Dew”. Najpopularniejszy sportowiec Irlandii, najpopularniejsza piosenkarka Irlandii, najpopularniejsza pieśń patriotyczna opowiadająca o Powstaniu Wielkanocnym.

Historia tej walki… – zaczyna mówić Rogan, ale czując napięcie panujące z MGM Garden Arena w Las Vegas milknie i pozwala do końca wysłuchać irlandzkiego „rebel songu”.

McGregor tego wieczoru rozbił Chada Mendesa w drugiej rundzie i stał się tymczasowym mistrzem wagi piórkowej.

„Zabiłbym każdego, kto nie chce za mną pójść i kto nie nadaje się do pracy”

McGregor po walce z Mendesem był już na kursie do bycia megagwiazdą UFC. Dawał niesamowite show na konferencjach prasowych, bawił się mediami społecznościowymi. Ale potrzebował zwycięstwa w walce z zawodnikiem elitarnym. Kimś takim miał być Jose Aldo, brazylijska legenda wagi piórkowej, jeden z najlepszych zawodników w historii UFC, pan i władca kategorii piórkowej przez wiele lat.

McGregor przed walką z Aldo odpalił fajerwerki. Zamachnął się na majestat Brazylijczyka. Aldo był mistrzem kategorii piórkowej przez pięć lat, a McGregor zabrał mu pas… już na konferencji prasowej. Po prostu go ukradł i położył przed sobą.

Nic mi nie zrobicie. To ja jestem królem Rio. Mam pas przed sobą, buty na stole i nikt z was nie jest w stanie mi nic zrobić. Aldo ma się za króla? Gdyby to byłby inne czasy, to najechałbym konno na jego fawele i zabiłbym każdego, kto nie chce iść ze mną i kto nie nadaje się do pracy – krzyczał do mikrofonu. Aldo siedział obok, nie miał nawet jak zareagować. Jeszcze nikt do tej pory nie sprawił, że Brazylijczyk stał na takiej pozycji.

Walka skończy się zwycięstwem McGregora w pierwszej rundzie? Kurs w eWinner – 2.70

Walka unifikacyjna mistrza z mistrzem tymczasowym trwała dwanaście sekund. McGregor wyprowadził jeden cios – silny lewy na szczękę Aldo, po którym mistrz padł na matę i się nie podniósł. Pięcioletnia dominacja zakończyła się najszybszym nokautem w historii walk mistrzowskich w historii organizacji. Niepokonany od dziesięciu lat Aldo padł w dwanaście sekund. Tuż przed ogłoszeniem werdyktu, gdy sędzia trzymał jego rękę, był kompletnie rozbity. Nie tylko fizycznie, ale przede wszystkim psychicznie. Po werdykcie usiadł pod siatkę i zarzucił sobie ręcznik na głowę.

Jose to wielki mistrz. Zasługiwaliśmy, by ta walka była dłuższa. Wielki zawodnik – mówił McGregor.

A przecież jeszcze przed walką nie szczędził mu obelg. – Co jest z twoją twarzą? Wyglądasz, jakbyś miał udar. Martwię się o ciebie. Przebadaj się, chłopie. Ostatni raz przede mną uciekłeś (walka była odwołana przez uraz Aldo), więc teraz będę cię przytulał i mówił, że wszystko będzie dobrze, że to się szybko skończy – zapowiadał.

„Dzięki mnie macie Noc Czerwonych Majtek”

Rok po walce z Aldo McGregor był już po spektakularnych bojach z Natem Diazem (pierwsza porażka w UFC i udany rewanż) oraz został pierwszym w historii zawodnikiem organizacji, który był mistrzem dwóch kategorii wagowych. Był mistrzem wagi piórkowej, po czym został też mistrzem wagi lekkiej rozbijając przez TKO Eddiego Alvareza.

Conor już wtedy wiedział, że jest potencjał marketingowo-sportowy jest na kompletnie innym poziomie niż jakiekolwiek innego zawodnika MMA. Walka McGregora z Aldo? Record sprzedaży PPV na tamte czasy. Pierwsza walka z Diazem? Kolejny rekord. Rewanż z Diazem? Rekord i drugie miejsce w historii sprzedaży PPV na MMA aż do dziś. Walka z Alvarezem? Gorsza na tamten moment tylko od rewanżu z Diazem.

Zestawienie rekordów pay-per-view w UFC wygląda następująco:
  1. Nurmagomedow vs. McGregor
  2. McGregor vs. Diaz (2)
  3. McGregor vs. Cerrone
  4. McGregor vs. Diaz
  5. Alvarez vs. McGregor
  6. Usman vs. Masvidal
  7. Aldo vs. McGregor

Sześć z siedmiu rekordów sprzedażowych w światowym MMA należy do gal z udziałem Irlandczyka. On sam – jako wytrawny biznesmen sprzedający m.in. własną whiskey – doskonale zdaje sobie sprawę z własnej wartości marketingowej.

Wziąłbyś walkę ze mną? – pytał na konferencji przed walką z Alvarezem Rafaela dos Anjosa: – Jasne, że byś wziął. Bo zrobiłbym cię bogatym. Tak jak zrobiłem ze wszystkimi poprzednimi ludźmi, z którymi walczyłem. Walka ze mną jest dla was Nocą Czerwonych Majtek. Dzień, w którym Dana podpisałby ci papiery na walkę ze mną, byłby dniem celebracji. Wziąłbyś żonę, dzieci i wykrzyczał im „jesteśmy bogaci, Conor McGregor uczynił nas bogatymi”. Kazałbyś założyć żonie czerwone gacie i świętowalibyście ten dzień. „Conor zrobił nas bogatymi!”, tak byś krzyczał.

Dana White też potrafi liczyć i wie, że Conor jest dla UFC kurą znoszącą złote jaja. – Nasi zawodnicy stają się nie tylko gwizdami, ale i partnerami. Oni współpracują z nami przy sprzedaży PPV i tak wszyscy zarabiamy. Każda z legend wniosła coś innego na stół. Chuck Liddell, Anderson Silva, Georges St-Pierre, Jon Jones, Ronda Rousey. Każdy z nich coś nam dał. GSP zbudowal dla nas rynek kanadyjski. Silva spowodował, że MMA ogląda cała Brazylia. Ronda sprowadziła kobiety, które nigdy nawet nie zerknęły na UFC. I tak mógłbym wymieniać. Natomiast różnica między nimi a Conorem polega na tym, że McGregor otworzył nam cały świat. Był jak lot w kosmos. Były kraje, w których ludzie interesowali się UFC, jakieś małe rzesze kibiców, a on sprawił, że to wszystko zostało wysadzone w powietrze. Jest pierwszym gościem w MMA, który realnie jest światową gwiazdą wyrastającą ponad sport – mówi prezydent organizacji.

Na Instagramie obserwuje go 38,6 milionów ludzi. To zdecydowanie więcej niż zawodników, których dominacja w ich kategorii wagowej była lub jest znacznie wyraźniejsza. Wspomniany Jon Jones – 5,4 mln. Chabib Nurmagomedow – 26,8 mln. Anderson Silva – 3,7 mln. Stipe Miocić (mistrz wagi ciężkiej) – ledwie 1,3 mln. Jan Błachowicz – 400 tysięcy. Ronda Rousey – 13,2 mln.

Absolutnie każdy zawodnik MMA na tle Conora wypada blado. Doszło nawet do tego, że w świecie UFC powstał termin „efektu McGregora”. Polega on na tym, że samo bycie na karcie walk z Irlandczykiem sprawia, że potencjał marketingowy danego zawodnika wzrasta. Bloger Wesley Russel wyliczył nawet skalę efektu na podstawie UFC 229, na której McGregor walczył z Chabibem Nurmagomedowem. Chabibowi przybyło 3,1 miliona obserwujących. Tony Ferguson zaliczył skok z 600 tysięcy na 700 tysięcy followersów. Dominick Reyes – z 7 tysięcy na 19 tysięcy. Derrick Lewis – wzrost z 400 tysięcy na ponad milion.

Mystic Mac będzie miał rację i walka skończy się już w pierwszej minucie? Kurs w eWinner – 6.00

Stephen A. Smith, legendarny komentator ESPN: – Niektórzy mówią, że to Jon Jones wywarł większy wpływ na UFC. „Bones” jest wielki. To elitarny zawodnik. Ale „tylko” elitarny zawodnik. Conor jest czymś więcej. Zajmuje się sportem od ponad ćwierćwiecza. Byłem na najważniejszych galach bokserskich, byłem gdy Allen Iverson wchodził do NBA, byłem gdy Jordan rzucał punkty w meczu z Utah podczas ostatniego mistrzostwa Chicago. Ja tam wszędzie byłem. Ale są dwa wydarzenia, podczas których czułem, że dzieje się coś niesamowitego. Pierwsze było wtedy, gdy Mike Tyson wchodził do ringu z Andrzejem Gołotą w Detroit po powrocie z emerytury. I gdy Conor wychodził do oktagonu z Eddiem Alvarezem w Madison Square Garden w 2016 roku. Gdy w 2020 roku wybuchła pandemia, gdy UFC z Daną Whitem na czele pchali ten sport mimo przeciwności losu, gdy zyski UFC wystrzeliły w górę – słuchaj, nie możesz zapomnieć o wpływie tego Irlandczyka na ten sport. On był i jest kluczowy.

Chael Sonnen, były zawodnik UFC, obecnie podcaster: – Jeśli jesteś na karcie z Conorem, to ludzie nawet przez przypadek na ciebie zerkną. Więc zrób wszystko, by zwrócili na ciebie uwagę. Nie tylko uderzaj i kop, ale uczesz się ładnie, zrób coś unikalnego. Te walki oglądają wszyscy, nawet „janusze” (Sonnen mówi o „casualach” – red.). My jesteśmy w to wsiąknięci, znamy ten biznes. Ale my to jakieś 15% biznesu. Resztę ruchu nakręcają właśnie ci casualowi widzowie. A Conor przyciąga te pozostałe 85%. On robi ten ruch. Ja, ty czy inny wkręcony fan UFC obejrzy te walki, gdy one będą w ESPN, ESPN2 czy gdziekolwiek. W środę wieczorem, w sobotę rano. Ale Conora obejrzy nawet starsza pani z Iowy. Dlatego uczesz się ładnie, zrób coś unikalnego…

„Mam niezdrową obsesję wydawania pieniędzy. Ale i zdrową obsesję ich zarabiania”

Tak, w historii UFC byli lepsi zawodnicy od Conora. Jon Jones dominował swoją dywizję. Chabib Nurmagomedow pokonał McGregora w bezpośrednim starciu i ma zniewalający bilans 29-0. Anderson Silva siedział na tronie o wiele dłużej od McGregora. Jose Aldo panował nad kategorią piórkową. Stipe Miocić, Daniel Cormier, Demetrious Johnson, Georges St-Pierre, Brock Lesner,Kamaru Usman, Randy Couture, BJ Penn… Oni wszyscy byli lub są legendami tego sportu.

Dlaczego zatem McGregor był takim tąpnięciem w marketingowo-społeczny wymiar mieszanych sztuk walki?

Prawdopodobnie dlatego, że ten jeden człowiek uosabia wielkie umiejętności, fantastyczne zdolności marketingowe, wyczucie świata mediów, ale – co może najważniejsze – osobowość, obok której trudno przejść obojętnie. Mieliśmy przecież w UFC mistrzów trash-talku – ot, choćby wspomnianego Sonnena czy Michaela Bispinga. Byli zawodnicy z unikalnym stylem walki, którzy bawili się rywalami w oktagonie – ot, chociażby bujanka Silvy czy kładzenie się na macie Diaza. Byli tacy, którzy zdobywali pasy w różnych kategoriach wagowych – jak BJ Penn.

Ale Conor jest unikalny przez swoją osobowość. Wystarczy rzucić okiem na to, jaką popularnością cieszą się kompilacje z jego wystąpień na konferencjach UFC – wyświetlenia idą w dziesiątki milionów. Tam Conor ma swoje show. Jego wypowiedzi przyszły do klasyki sportowego trash-talku.

Przed walką z Diazem w CNBC:

Dziennikarka: – Jesteśmy w kanale biznesowy, więc porozmawiajmy o pieniądzach…

CM: – O, to biorę to na siebie. Nate, słyszałeś? Idź sobie zrobić przerwę na kawę. A mówiąc „przerwę na kawę” mam na myśli to, że masz mi przynieść kawę.

Przed UFC 205:

Dziennikarz: – Conor, rozejrzyj się dookoła, jest tu wielu świetnych zawodników. Z kim miałbyś najtrudniejszą przeprawę?

Jeremy Stephens: – Ze mną. Conor robi techniczne nokauty. Gdy ja nokautuję ludzi, to oni nie wstają.

CM rozgląda się: – Kim jest, kurwa, ten gość?

Po walce z Alvarezem:

CM: – Gdzie jest mój drugi pas? Nikt tego nie zrobił wcześniej. Spędziłem tu wiele czasu, zniszczyłem każdego w drabince. Chciałbym teraz powiedzieć coś z głębi serca. Chcę wykorzystać tę szansę, by przeprosić… absolutnie, kurwa, nikogo! Podwójny mistrz robi co chce!

Przed UFC 197:

CM: – 2015 był moim rokiem. 2016 będzie moim rokiem. Każdy rok będzie moim jebanym rokiem.

Do tego można dorzucić jego niecodzienny sposób ubierania. Czasem wyszukane garnitury, czasem futro w stylu amerykańskiego alfonsa. McGregor ma nawet osobistego stylistę – Davida Augusta. – Jaki jest styl Conora? To jest styl typu „pierdol się”. Od razu wiedziałem jakich ubrań oczekuje i co mogę mu zaproponować – mówi August.

McGregor chce być unikalny we wszystkim. W stylu, w osiągnięciach, w ubiorze, a nawet… w sposobie chodzenia. Wypromował swój rozpoznawalny „Billionaire Strut”, który w pewnym momencie kopiowali wszyscy. Marc Gasol z NBA, Kirk Alonso z NFL, Sergio Ramos i Paul Pogba, Shaquille O’Neal.

Król wraca do dywizji bezkrólewia?

Przez ostatnie trzy lata wygrał jednak zaledwie jedną walkę – z Donaldem „Cowboyem” Cerrone. Skończył się? Niekoniecznie. Najpierw eksperymentował z boksem, przegrał „money fight” z Floydem Mayweather. Przegrał, choć zarobił ponad 30 milionów dolarów i zdobył jeszcze większą popularność. Wrócił do UFC i poległ w starciu z być może najlepszym „lekkim” w historii – Chabibem Nurmagomedowem. Tamta walka niosła za sobą gigantyczny ładunek kontrowersji – z wyrokami za wszczynanie burd (McGregor rzucił krzesłem w autobus, w którym siedział Dagestańczyk i ranił kilka osób) włącznie.

Niemal dokładnie rok temu w 40 sekund rozprawił się z „Cowboyem” i obwieścił światu, że król wrócił. Ale to był „tylko” Cerrone – weteran UFC, wciąż jeden z TOP10 najlepszych zawodników w dywizji, ale kompletnie nieliczący się w walce o pas mistrzowski.

A pas wydaje się z zasięgu McGregora. Lub inaczej – sama walka o pas wydaje się w zasięgu Irlandczyka. W dywizji lekkiej zapanowało bezkrólewie. Nurmagomedow ogłosił przejście na emeryturę, choć Dana White wciąż namawia go do pozostania w UFC. Dagestańczyk jednak po śmierci ojca zobowiązał się przed mamą do zaprzestania walk. Prezydent UFC spotkał się z nim niedawno i powiedział: – Chabib będzie przyglądał się najbliższej gali UFC. Jeśli McGregor z Poirierem lub Hooker z Chandlerem zrobią coś spektakularnego, to zastanowi się nad powrotem.

I właśnie efektowne zwycięstwo nad Amerykaninem ma być przepustką dla McGregora, by znów założyć pas na biodrach. Tym razem na konferencjach było wyjątkowo spokojnie. Irlandczyk zachwalał charytatywną działalność Poiriera, ten odwdzięczył mu się buteleczką ostrego sosu, który wyprodukowała firma z nim współpracująca. McGregor nie odstawiał teatrzyku, nie rzucał „fuckami”, nie przywdział futra. W każdym filmie promocyjnym pokazuje się z dziećmi.

Poirier sprawi niespodziankę i wygra przed czasem? Kurs na to w eWinner – 5.50

Spokorniał po porażce z Chabibem? Być może. Ale bardziej prawdopodobne jest to, że po prostu dopasował się stylem promocji tej gali do rywala. „Diamond” nie jest już typem gościa, który lubi kontrowersje i szalony trash-talk. On też uspokoił się od ich ostatniej walki, w którym obaj panowie nie szczędzili sobie razów. Wtedy, sześć lat temu, McGregor posłał na matę Poiriera w pierwszej rundzie. Ten mówi, że od tego czasu stał się zdecydowanie lepszym zawodnikiem – pokonał Pettisa, Gaethje, Hollowaya, Alvareza, ostatnio Hookera.

Ale to wciąż McGregor jest zdecydowanym faworytem tego starcia. Przewiduje nokaut – znów w pierwszej minucie tego starcia. A przecież kto jak kto, ale on w przewidywaniach jest dobry. Sam przecież nadał sobie ksywkę „Mystic Mac” po tym, jak trafnie przewidywał rozstrzygnięcia jego walk.

Nokaut na „Diamondzie”, powrót Chabiba i najbardziej wyczekiwany rewanż w historii UFC? Dziś w nocy możemy być świadkami rozpoczęcia odliczania do walki Nurmagomedow – McGregor 2.

fot. NewsPix

Pochodzi z Poznania, choć nie z samego. Prowadzący audycję "Stacja Poznań". Lubujący się w tekstach analitycznych, problemowych. Sercem najbliżej mu rodzimej Ekstraklasie. Dwupunktowiec.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

4 komentarze

Loading...