Czy występuje w najsilniejszej 2. Bundeslidze od lat? Jaka atmosfera panowała w rozbitej szatni Schalke po spadku z Bundesligi? Czy kibice Schalke dalej mają żal do piłkarzy? W jaki sposób odzyskać utracone zaufanie fanów? Dlaczego nie musi udawać, że podoba mu się Gelsenkirchen? Czy jest liderem defensywy Schalke? Dlaczego twierdzi, że miejsce klubu i jego samego jest w Bundeslidze? Czy widzi się w reprezentacji Polski? Na te i na inne pytania w rozmowie z nami odpowiada stoper Schalke Gelsenkirchen, Marcin Kamiński. Zapraszamy.
Czy to prawda, że to najsilniejsza 2. Bundesliga od lat?
Mnóstwo wielkich marek, wyrównana stawka. Siłę tej ligi widać po zainteresowaniu kibiców.
Łączna suma mistrzostw kraju zdobytych przez kluby z tegorocznej 2. Bundesligi – czterdzieści trzy. Łączna suma mistrzostw kraju zdobyta przez kluby Z tegorocznej Bundesligi – czterdzieści osiem.
Imponujące, ale koniec końców historia pozostaje historią. Jest tu dużo klubów, które muszą się odbudować.
Dużo jest w tej lidze też ciekawych postaci?
Pewnie tak, ale nauczyłem się nie zwracać na to większej uwagi. Najważniejsze jest to, co prezentuję ja sam, bo bez tego wszystko inne nie ma większego sensu. Kompletnie nie zważam więc na to, czy w 2. Bundeslidze są jakieś mniejsze czy większe postacie, to serio drugorzędne. Największą gwiazdą Schalke jest Simon Terodde, nasz napastnik – strzela gole co osiemdziesiąt minut, ma już na koncie jedenaście bramek po dziesięciu meczach, naturalnie on skupia na sobie największą uwagę postronnych obserwatorów.
Kiedy przychodziłeś do Schalke, szatnia wyglądała na rozbitą? Trafiłeś na jeden z najgorszych momentów w historii klubu.
Latem drużyna przeszła przebudowę. Atmosfera w szatni Schalke nie była zła, to byłoby za dużo powiedziane. Jasne, piłkarze, którzy zostali w klubie po spadku z 1. Bundesligi musieli trochę otrząsnąć się po katastrofalnym zakończeniu wiosny, pogodzić się z realiami nowej rzeczywistości, ale z każdym tygodniem klimat wokół klubu stawał się coraz lepszy. Pomogły też dobre wyniki w sparingach. Kilka razy wysoko wygraliśmy. Mogliśmy zobaczyć, że to wszystko podąża w słusznym kierunku. Pojawiało się wiele nowych twarzy, świeżej krwi, uwidaczniała się nowa wizja. Ja też przyszedłem do klubu po to, żeby wnieść doświadczenie, wprowadzić coś nowego.
Łatwo było ci się wkomponować w szatnię?
Drużyna uczyła się siebie na nowo. Kogoś tam znałem z wcześniejszych lat, z kimś innym od razu złapałem kontakt. Relatywnie łatwo się odnalazłem. Tym bardziej, że jestem w Niemczech już długo, znam język, nie mam najmniejszych problemów komunikacyjnych.
Mówiłeś też kiedyś, że dobre wrażenie robi na tobie trener Dimitrios Grammozis.
Mamy bardzo dobre relacje, cenię jego wizję. Wychodzę u niego w pierwszym składzie, spełniam jego oczekiwania.
Schalke to największy klub, w jakim grałeś?
Nie powiem tego, nie chcę wartościować, przyrównywać. Wiesz, wszystkie kluby, w których grałem w całym swoim życiu były albo bardzo duże, albo wielkie. Schalke ma wieloletnią tradycję, wspaniałą społeczność, potężną historię, ale nie będę zestawiał tego z moimi poprzednimi pracodawcami, bo byłoby to bezsensowne i niesprawiedliwe.
Komfortowo czujesz się w trójce stoperów?
Tak gra się w nowoczesnym futbolu. Wywodzę się z klasycznego ustawienia, tego z czwórką z tyłu i z dwoma stoperami. Ustawienie z trójką środkowych obrońców i wahadłowymi, to system, którego musiałem się nauczyć, ale miałem dobrą szkołę. Przez ostatnie dwa lata trenowaliśmy to na każdym treningu w Stuttgarcie. Za dużo nie pograłem w pierwszym składzie w meczach ligowych, ale nabyłem automatyzmy, zrozumiałem schematy, otrzaskałem się z tym ustawieniem. Ono wymaga od stopera trochę innych zachowań niż w przypadku operowania czwórką defensorów, innego myślenia, innego asekurowania, innego przewidywania boiskowych wydarzeń, innego podejścia do wyprowadzania piłki z własnej połowy boiska. Teraz w Schalke dobrze sobie z tym radzę.
Stoper w trójce musi być szybki?
To nie jest tak, że tylko bardzo szybki stoper poradzi sobie w tym ustawieniu, bo na powodzenie tego systemu składa się dużo więcej składowych i umiejętności, ale niewątpliwie dynamika bywa przydatna.
Podoba ci się Gelsenkirchen?
Nie jest to najpiękniejsze miasto świata, nie ma co opowiadać bajek.
Łatwiej skupić się na futbolu.
W Gelsenkirchen wszyscy żyją Schalke. Cała świadomość społeczności miasta zogniskowana jest wokół klubu. I niby łatwiej skupić się na piłce nożnej, bo nie ma tu wielkich atrakcji i wspaniałych widoków, ale z drugiej strony kibice Schalke często nie dają człowiekowi zapomnieć o tym, że jest się piłkarzem ich klubu.
Komfort codziennego życia zależy od wyników. Jest dobrze, można odpocząć. Jest źle, pojawia się presja.
Nie chodzi o strach przed presją, nie chodzi o poszukiwanie strefy komfortu, tylko czasami po prostu chciałbyś wyjść na miasto i spędzić spokojny czas z rodziną, nie mając ciągle z tyłu głowy, że zaraz ktoś cię pozna, że zaraz ktoś podejdzie, że zaraz ktoś będzie chciał autograf, że zaraz ktoś będzie miał ochotę na pogawędkę o Schalke. Wiadomo, to bywa fajne, nie można narzekać. Ludzie chcą jednoczyć się wokół klubu nie tylko na stadionie, ale cenię sobie prywatność i chciałbym mieć do niej prawo.
Nie jesteś chyba jednak na tyle popularną pierwszoplanową postacią, żeby w ogóle nie mieć przestrzeni na prywatność. Spytam inaczej: bywasz zmęczony przesadnym zainteresowaniem?
Nie, to część naszego życia, część naszej pracy, od tego nie da się odciąć. Zostajesz piłkarzem, przyjmujesz status osoby publicznej, to normalne.
Czułeś, że musiałeś zrobić krok w tył, że w ostatnich latach Bundesliga trochę ci uciekła?
Nie, nie czułem i nie uważałem tak. Latem miałem dwa zapytania z klubów Bundesligi. To były w miarę konkretne tematy, toczyły się rozmowy, ale w pewnym momencie pojawiała się propozycja Schalke i wybór stał się dla mnie jasny. Zdecydowała wizja, determinacja, plan na mnie. Potrzebowałem tego klubu, potrzebowałem 2. Bundesligi, żeby odbudować się po gorszych dwóch latach w Stuttgarcie, które straciłem na kontuzjach, na ławce rezerwowych czy nawet na trybunach. Chciałem trafić w miejsce, gdzie mogę grać, gdzie będą na mnie stawiać i na mnie liczyć. Ten projekt mnie przekonał.
SCHALKE STRZELI WIĘCEJ NIŻ 2.5 GOLA W MECZU Z DYNAMEM DREZNO – KURS 2.50 NA FUKSIARZ.PL
Jakie było najbardziej ogólne założenie tego projektu i czy to się spełnia?
Sprawa była prosta – miałem wnieść do drużyny doświadczenie, również na poziomie 2. Bundesligi. Od razu wiadomo było, że Schalke będzie bić się o powrót do Bundesligi, że to wielka marka, więc w każdym kolejnym meczu będzie faworytem, niezależnie od jakości i statusu rywala. Nie ma w tym sezonie spotkań, w których nie stawiamy sobie za cel wygranej i zdobycia trzech punktów. To jest jakaś presja. Niektórzy myślą, że niektórych przeciwników pokonamy z łatwością, bo jesteśmy Schalke, a tak to nie działa, nie ma dróg na skróty. Sam wiem, że jeśli masz doświadczenie z 2. Bundesligi, to łatwiej jest ci się wkomponować w takie warunki i przewidywać, co się może czasami dziać. Moje przyjście miało też pomóc w uszczelnieniu linii obrony. A jako że gram, że wychodzę w pierwszym składzie, to wydaje mi się, że wszystko się spełnia i funkcjonuje planowanie dobrze.
Czujesz się liderem defensywy Schalke?
Nie wiem, nie chcę tego tak nazywać. Każdy sobie pomaga. Na koniec liczy się, czy zachowaliśmy czyste konto, a nie kto zarządzał tyłami w tym czy w innym fragmencie meczu. Z trójki stoperów mam największe doświadczenie, ale żeby czuć się liderem, to za dużo powiedziane.
Widzisz się w Schalke na dłużej?
Myślę, że tak, ale zobaczymy, co tutaj się będzie działo. Wiesz, tak samo wcześniej widziałem się na dłużej w Stuttgarcie, a sami wiemy, jak to się wszystko skończyło. Ten świat, ta piłka pędzą bardzo szybko, niewiele da się przewidzieć, ale póki co jestem szczęśliwy z kroku, jaki wykonałem w lecie.
Warunkiem pozostania jest pewnie powrót do Bundesligi.
Na pewno jest to dla mnie niezwykle istotne, biorę to pod uwagę, mam to z tyłu głowy. Moje ambicje to jedno, ale zależy mi też na tym, żeby Schalke wróciło tam, gdzie jego miejsce – do Bundesligi.
Myślisz czasami o reprezentacji Polski?
Skłamałbym mówiąc, że nie. Pewnie, że tak, myślę o reprezentacji. Trudno o tym nie myśleć. Ale na nic się nie nastawiam, nie mam przekonania, że zaraz pojawi się powołanie. Wiesz, to jest po prostu tak, że nie ma dla polskiego piłkarza nic piękniejszego, nic ważniejszego niż gra z orzełkiem na piersi.
Był w pewnym momencie kontakt ze sztabem Paulo Sousy?
Kilka miesięcy temu. Krótko rozmawiałem z trenerem od przygotowania fizycznego reprezentacji Polski. I na tym temat się skończył. Jedna konwersacja, nic konkretnego, dalej powrót do reprezentacji to moje marzenie.
Pewnie rozmowa miała miejsce na przełomie lutego i marca, na początku kadencji selekcjonera Sousy.
Tak, dokładnie, przedbiegi pracy trenera Sousy w kadrze.
Czego nauczyłeś się w Niemczech przez ostatnie pięć lat?
Kiedy wyjeżdżałem z Polski, moje doświadczenie ograniczało się do rodzimego futbolu, do ekstraklasowych warunków. W Niemczech nauczyłem się innego postrzegania piłki nożnej, poprawiłem się właściwie w każdym aspekcie piłkarskiego rzemiosła. Szybciej myślę. Mądrzej podejmuję decyzje. Umiejętnej przewiduje pewne rzeczy. Łatwiej wygrywać mi pojedynki z napastnikami drużyn przeciwnych. Nie ma takiej jednej rzeczy, której nauczyłem się po przenosinach do Bundesligi czy do 2. Bundesligi. Czuję się dużo lepszym zawodnikiem niż w 2016 roku, tak ogólnie.
Chciałbyś spróbować powodzenia poza niemieckimi ligami?
Kompletnie nie zajmuje mi to głowy. Mam kontrakt z Schalke. Mnóstwo swoich zadań, celów, obowiązków. Temu oddaję się w pełni, to chcę spełnić, a jakoś nieszczególnie przejmuję się tym, gdzie chciałbym trafić w dalszej przyszłości.
Kto będzie największym przeciwnikiem Schalke w walce o awans do Bundesligi?
Świetnie sezon zaczęło St. Pauli. Widać, że są mocni, że będą groźni w walce o awans.
Kto jeszcze?
Nie zaskoczę. HSV, Werder… Największe marki powinny bić się o swoje do końca. W 2. Bundeslidze zawsze pojawia się też w pewnym momencie jakaś niespodziewanie fantastycznie radząca sobie drużyna, która miesza w stawce. W tym roku to na razie Jahn Regensburg.
Dostaliście od nich 1:4.
To połączenie naszej fatalnej dyspozycji i świetnego spotkania Regensburga.
Obrażeni po spadku kibice powoli znowu przekonują się do Schalke?
Wsparcie jest olbrzymie, dostajemy je na każdym kroku i spadek z Bundesligi nic w tej kwestii nie zmienił. Schalke to wciąż wielka marka i wielka społeczność, tylko tymczasowo drugoligowa, o tym nie wolno zapominać. Szczególnie teraz, po ostatnich kilku wygranych meczach i złapaniu wiatru w żagle, widać, że to zainteresowanie będzie jeszcze rosło. Zobacz sobie na frekwencję na kolejnych meczach. Dwa pierwsze domowe mecze – około dwadzieścia tysięcy kibiców. Spotkania z Fortuną i Karlsruher? Dwadzieścia pięć tysięcy kibiców. Starcie z Ingolstadt? Prawie dwadzieścia siedem tysięcy fanów. Tu ludzie tym żyją, liczby ciągle są większe, ale musimy wygrywać.
ROZMAWIAŁ JAN MAZUREK
Czytaj więcej:
- To najmocniejsza 2. Bundesliga w historii
- Jak być piłkarskim przegrywem roku? Pytamy kibiców Schalke
- Burdele, czachy, tęczowe trybuny. Odwiedzamy St. Pauli, najbardziej wykręcony klub w Europie
Fot. Newspix