Marnuje potencjał piłkarzy. Nie nadał swojej drużynie taktycznego sznytu i polega na indywidualnościach, co bywa czytelne i zgubne. Nie gwarantuje dobrych wyników na europejskiej arenie. Nie zapewnia trofeów. Zespół z nim u steru osiągnął swój sufit, podobnie jak Chelsea za kadencji Franka Lamparda. Postanowiliśmy pozbierać argumenty za zwolnieniem Ole Gunnara Solskjaera z Manchesteru United.
DRUŻYNA JEST JUŻ GOTOWA
W poprzednich latach można było jeszcze Solskjaera usprawiedliwiać, że Manchester United znajduje się w okresie przebudowy. Że trener w takich okolicznościach potrzebuje więcej czasu, aby poukładać poszczególne klocki na właściwych miejscach. Albo musi zaczekać, aż zarząd dostarczy mu kolejne elementy układanki w trakcie okienek transferowych. Jednak ten argument się już zwyczajnie przeterminował. Okej, na upartego wciąż można się w kadrze “Czerwonych Diabłów” doszukiwać słabości. Zwłaszcza na pozycji defensywnego pomocnika, gdzie przydałby się zapewne Solskjaerowi jakiś naprawdę topowy piłkarz. Nie zmienia to jednak faktu, że zaledwie garstka szkoleniowców w Europie może się pochwalić większym komfortem przy ustalaniu składu niż manager United.
Cristiano Ronaldo, Paul Pogba, Bruno Fernandes, Raphael Varane, David De Gea, Jadon Sancho, Marcus Rashford, Edinson Cavani… No nikt nam nie wmówi, że to nie jest materiał na kapelę, która będzie już teraz zachwycała swoją grą całą piłkarską Europę. Donny van de Beek – do niedawna gwiazda Ajaksu Amsterdam – w United jest skazany na grzanie ławy. Jesse Lingard – jedna z najjaśniejszych postaci poprzedniego sezonu Premier League – po powrocie na Old Trafford pozostaje zmiennikiem. Alex Telles – wykręcający świetne liczby w lidze portugalskiej – z kretesem przegrywa rywalizację na lewej obronie.
Solskjaer po prostu nie wykorzystuje potencjału tkwiącego w tych piłkarzach.
No i dodajmy rzecz oczywistą – posiadanie tak wielu gwiazd w składzie to kosztowny interes. Jeśli wierzyć wyliczeniom portalu Spotrac, zarobki piłkarzy United w sezonie 2021/22 wynoszą około 227 milionów funtów w skali roku. To czyni skład Manchesteru zdecydowanie najdroższym w całej angielskiej ekstraklasie. Druga na liście Chelsea przeznacza na wynagrodzenia około 163 milionów rocznie, Manchester City czy Liverpool plasują się jeszcze dalej w tyle. Jasne, różnicę robi tutaj w dużej mierze opasła tygodniówka Cristiano Ronaldo, ale liczby i tak robią wrażenie. I potwierdzają, że kadra Manchesteru jest skonstruowana w taki sposób, by gwarantować triumfy tu i teraz.
ZESPÓŁ SIĘ NIE ROZWIJA
Czy Manchester United jest dzisiaj lepszym zespołem niż, dajmy na to, przed rokiem? Można mieć wątpliwości. Pewnie nie jest też zespołem gorszym. Po prostu “Czerwone Diabły” dotarły do sufitu, którego najwyraźniej nie są w stanie przebić z takim, a nie innym szkoleniowcem u steru. Niezależnie od kadrowych przetasowań. A przypomnijmy sobie, jak to wyglądało choćby w przypadku Liverpoolu. Juergen Klopp wyciągał ekipę z Anfield z bagna i początkowo też szło mu jak po grudzie, lecz każdy kolejny sezon przynosił progres w grze The Reds, co oczywiście przekładało się na wyniki. Sukcesy. Najpierw był finał Ligi Europy, potem finał Ligi Mistrzów, następnie triumf w Champions League, no i wreszcie mistrzostwo Anglii. Krok po kroku, aż po całą pulę.
United niby też się poprawiają. Sezon 2019/20 ekipa Solskjaera zakończyła na trzeciej pozycji w Premier League i awansowała do półfinału Ligi Europy. W kolejnych rozgrywkach zgarnęła już wicemistrzostwo Anglii, a w LE dotarła do finału. Pamiętajmy jednak, że sezon sezonowi nierówny. W sezonie 2020/21 do drugiego miejsca w ligowej stawce wystarczyły tylko 74 punkty. Wicemistrzowska ekipa Jose Mourinho z 2018 roku zgromadziła tymczasem aż 81 oczek w Premier League. No i sezon wcześniej Portugalczyk powiódł też United do triumfu w Lidze Europy, co dalej nie udało się Solskjaerowi.
Jeśli zatem zestawić kadencję Norwega z poprzednikiem – progresu pod względem wyników nie widać. A przecież trudno uznać pobyt Mourinho na Old Trafford za sukces, choć sam “The Special One” dowodzi, że wicemistrzostwo Anglii wywalczone z Manchesterem to jedno z jego największych osiągnięć trenerskich.
JAK SOLSKJAER MARNUJE POTENCJAŁ UNITED?
SOLSKJAER JEST CZYTELNY
Manchester United w meczach na szczycie Premier League na ogół nie wypada najgorzej. Solskjaer od początku swojej trenerskiej przygody z “Czerwonymi Diabłami” dał się bowiem poznać jako szkoleniowiec, który potrafi ustawić swój zespół w taki sposób, by drastycznie ograniczyć atuty wysoko notowanego oponenta. United w ostatnich latach solidnie punktują więc w derbach Manchesteru (trzy zwycięstwa i remis w czterech ostatnich meczach ligowych), nieźle wypadają na tle Chelsea i Tottenhamu, przyzwoicie prezentuje się też ich bilans z Leicester City. Tylko z Liverpoolem podopieczni Solskjaera praktycznie nie potrafią się uporać. Oczywiście można też wypomnieć Norwegowi kilka prestiżowych wpadek – choćby ostatnią porażkę w konfrontacji z “Lisami”, albo klęskę na Old Trafford w starciu ze Spurs przed rokiem. Co do zasady jednak należy stwierdzić, że najmocniejsi oponenci nie mają z United łatwej przeprawy.
Problem w tym, że byłby to dobry komplement dla managera Crystal Palace, czy nawet Evertonu lub West Hamu. Manchester United jest klubem nieco większego kalibru. Klubem, od którego wypada oczekiwać narzucania własnych warunków gry, a nie reagowania na posunięcia przeciwnika. Tymczasem w drużynie Solskjaera próżno szukać przewodniej myśli taktycznej. I to przekłada się na potknięcia w meczach z ligowymi średniakami. Jasne, umiejętność szybkiego przejścia z obrony do ataku – będąca niewątpliwym atutem ekipy Solskjaera – jest cenna, ale nigdy nie zdoła w pełni zastąpić zdolności do prowadzenia skutecznej gry pozycyjnej.
“Czerwone Diabły” za bardzo polegają na indywidualnościach z Bruno Fernandesem na czele. To czytelne. A jak wiele w kwestiach taktycznych potrafi przynieść zmiana na ławce trenerskiej dowiódł dobitnie przykład Chelsea w poprzednim sezonie. Frank Lampard też lubił opowiadać o procesie, potrzebie czasu. W jego miejsce przyszedł Thomas Tuchel i z tymi samymi zawodnikami z miejsca zwyciężył w Lidze Mistrzów.
UNITED ZAWODZĄ W EUROPIE
Początki były obiecujące.
W marcu 2019 roku Manchester United w aurze gigantycznej sensacji pokonał Paris Saint-Germain w 1/8 finału Champions League. Ale później było już tylko gorzej. W kolejnej kampanii “Czerwone Diabły” poległy z Sevillą w półfinale Ligi Europy. Potem odpadły z Ligi Mistrzów już w fazie grupowej, by w LE dojść do finału i przegrać po serii rzutów karnych z Villarrealem. Na europejskiej arenie sposób na Solskjaera regularnie znajdują szkoleniowcy znani z zamiłowania do taktycznych sztuczek – Ernesto Valverde, Julen Lopetegui, Unai Emery, Julian Nagelsmann, Thomas Tuchel, ostatnio też David Wagner z Young Boys. Norweg przeżył też naturalnie chwile triumfu, żeby wspomnieć rozbicie RB Lipsk aż 5:0 albo efektowne zwycięstwo 6:2 z Romą. Ale nie przełożyło się to na końcowy sukces nawet w rozgrywkach pocieszenia, jakimi jest Liga Europy z perspektywy Manchesteru United.
Liverpool Kloppa wygrywał Ligę Mistrzów. Chelsea Tuchela wygrywała Ligę Mistrzów. City Guardioli dotarło do finału Ligi Mistrzów. Tottenham Pochettino dotarł do finału Ligi Mistrzów. Tymczasem ekipa Solskjaera się w tych rozgrywkach po prostu nie liczy. Czy to nie jest po prostu weryfikacja jej poziomu?
CZY PRZEDŁUŻENIE UMOWY Z SOLSKJAEREM BYŁO DOBRYM POMYSŁEM?
MANCHESTER NIE ZDOBYWA TROFEÓW
Louis van Gaal na pożegnanie z Manchesterem United zdobył Puchar Anglii. Jose Mourinho wygrał Ligę Europy i Puchar Ligi Angielskiej. Tymczasem mijają kolejne sezony, a po stronie Ole Gunnara Solskjaera wciąż “zero tituli”. Czy to czyni jego kadencję mniej udaną niż Holendra i Portugalczyka? Nie, sprawa jest bardziej złożona. Norweg stanowi dla klubu z Old Trafford wartość dodaną na polach, na których jego poprzednicy nie błyszczeli. Ale w tej chwili arcyważną kwestią dla “Czerwonych Diabłów” jest odbudowanie kultury zwyciężania wewnątrz drużyny.
Tego się Solskjaerowi dokonać nie udało.
MISTRZOSTWO DLA UNITED. REALNY CEL?
***
Czy udałoby nam się stworzyć podobny tekst, ale w obronie norweskiego szkoleniowca?
Przy odrobinie gimnastyki, jakieś argumenty za Solskjaerem udałoby się nam znaleźć. Ot, choćby taki, że niedawno przedłużono z nim kontrakt. Na rynku nie ma też zbyt wielu ciekawych opcji do zatrudnienia od zaraz. Poza tym, Norweg dał się poznać jako trener – i po prostu człowiek – dobrze rozumiejący klub z Old Trafford, potrafiący budować relacje z zawodnikami. Pytanie tylko, czy te argumenty ważą tyle samo co grzechy i grzeszki Solskjaera? Mamy poważne wątpliwości. Choć ważne jest też, by w krytyce managera “Czerwonych Diabłów” nie zatracić proporcji. I nie zapomnieć, że zawodzą również poszczególni zawodnicy. Maguire, który chyba nigdy nie będzie dla tego klubu liderem z prawdziwego zdarzenia. Sancho, który kompletnie nie odnajduje się po powrocie do Anglii. Fred, który popełnia skandaliczne błędy w środkowej strefie boiska. Pogba, który w Manchesterze nie jest postacią aż tak wartościową jak w reprezentacji Francji.
Dobrze podsumował to wszystko Rio Ferdinand, cytowany na DevilPage.pl.
– Menadżer musi być bardziej wymagający wobec tych zawodników – powiedział były stoper United. – (…) W tym sezonie Ole ma swój skład. Mówiliśmy to od początku, że w tym sezonie będzie rozliczany. Ma za sobą niesamowite okienko transferowe, jeśli chodzi o piłkarzy, których sprowadził. Teraz będzie oceniany za to, co wygrał. Musi coś wygrać i pokazać poprawę. Jeśli tego nie zrobi, to moim zdaniem zostanie zwolniony.
CZYTAJ TAKŻE:
- Czy Cristiano Ronaldo zostanie królem strzelców Premier League?
- Transfer Ronaldo – wielki atut, ale i wielka odpowiedzialność
- Marcus Rashford wraca do gry
fot. NewsPix.pl