Warta Poznań jest ósmym (i ostatnim) ekstraklasowym klubem, który w Pucharze Polski wypierniczył się już na pierwszej przeszkodzie. I rzutem taśmę ekipa Piotra Tworka zabrała Pogoni Szczecin tytuł największego frajera tej rundy. Portowcy, wyskakujcie z żółtych koszulek lidera i przekażcie je kolegom, którzy reprezentują klub z Poznania.
Może uporządkujmy tę pasjonującą rywalizację. W czterech przypadkach odpadnięcie ekstraklasowicza było jasne jak czupryna Roberta Ivanova. Jagiellonia Białystok dostała wciry od Lechii Gdańsk, Radomiak Radom okazał się gorszy od Górnika Zabrze, Stal Mielec przerżnęła z Wisłą Kraków, a Śląsk Wrocław nie dał rady Bruk-Betowi. Nie było tak, że wszyscy zaprezentowali się godnie, ale jednak mówimy o rywalizacji drużyn z tej samej klasy rozgrywkowej.
Nieco gorzej wygląda sprawa z Wisłą Płock i Cracovią, bowiem te ekipy oblały już sprawdzian międzyligowy, ale za burtę zostały wyrzucone przez koniec końców silne kluby zaplecza, odpowiednio Koronę Kielce i ŁKS Łódź. Zdecydowanie gorzej odpaść ze średniakiem II ligi tak jak Pogoń, która do Kalisza na mecz z KKS-em pojechała w silnym zestawieniu personalnym, a nic to nie dało.
No ale dziś wszystkich przebiła Warta Poznań, która przegrała z zespołem z czwartego poziomu rozgrywkowego. Olimpia Grudziądz to co prawda lider drugiej grupy III ligi po 10 kolejkach, ale bądźmy poważni. Piotr Tworek wystawił praktycznie ekstraklasową ekipę, z większych nazwisk pominął tylko Trałkę i Źrelaka, choć pierwszego wpuścił na plac z ławki, a ta dostała w łeb od ludzi, z których kojarzyć możecie głównie Marcina Warcholaka (dziś z golem na 2-0, który przypieczętował zwycięstwo).
Wstyd, po prostu wstyd. Rozumiemy, że sytuacja w lidze wesoła nie jest i szykuje się trudny sezon, ale i tak nie wypada.
Fot. FotoPyK