Dzisiaj każdy wieloletni kibic Barcelony mógł srogo zapłakać z dwóch powodów. Pierwszy to rozpacz, że ten zespół ewidentnie cofnął się w rozwoju. Drugi to fakt, że oglądanie tego “widowiska” po prostu bolało. Tak więc jeśli ktoś zdecydował się na kupno biletu i pojechanie na Camp Nou z okazji meczu przeciwko Granadzie, gorzej trafić nie mógł. Trudno sobie przypomnieć, kiedy “Duma Katalonii” zagrała tak beznadziejnie. To jeden z tych wstydliwych wieczorów, gdy trenerowi i zawodnikom lepiej zapaść się pod ziemię. Ba, trener, konkretnie Koeman, podpisał kolejne linijki wyroku na własną osobę.
500 PLN ZWROTU BEZ OBROTU – ODBIERZ BONUS NA START W FUKSIARZ.PL!
Barcelona – Granada. Beznadziejna ‘Duma Katalonii”
Barcelona wyszła na ten mecz tak, jakby miała zagrać z podwórkową ekipą. Piłkarze nie byli skoncentrowani, to ich pokarało. Stracić bramkę w drugiej minucie na Camp Nou z Granadą to scenariusz dość wstydliwy i niestety dla kibiców, takowy właśnie się ziścił. W polu karnym zaspali obrońcy, niekoniecznie dobrze zachował się również Ter Stegen, kiedy Escudero posłał dośrodkowanie na głowę Duarte. Niemiecki bramkarz źle przewidział jej tor lotu, wyszedł z bramki, zostawił łatwą robotę dla obrońcy gości. Kilka chwil później świetną okazję miał Molina, ale w dobrej sytuacji po wrzutce strzelił nad poprzeczką. Generalnie defensywa Barcelony przeciekała, co nie jest dla nas niczym nowym. Tym bardziej przy stałych fragmentach gry, które dla podopiecznych Koemana są małym piekiełkiem.
Co do ofensywy – cóż, szału w pierwszej połowie nie było. Strzał sytuacyjny Roberto w poprzeczkę, zdjęcie soczewki przez Depaya z oka Quiniego i tyle, jeśli chodzi o pierwsze 30 minut. Później Barcelona dosłownie zaczęła się sypać. Kadra tego zespołu jest w tak opłakanym stanie, że na lewej obronie musiał grać 17-letni zmiennik Alby z niedoleczonym urazem. Zszedł w 42. minucie.
Po tym wydarzeniu Barca w końcu zrobiła coś konkretnego. Araujo świetnie uderzył głową (robił to później wielokrotnie), ale co z tego, skoro jeszcze lepiej na linii zachował się Maximiano. Trochę strachu było, Granada została dociśnięta, acz finalnie nie dało to nic. “Duma Katalonii” schodziła do szatni z wynikiem 0:1. Duże rozczarowanie, choć ktoś mógł powiedzieć, że skład na poziomie Valencii przecież nie wrzuci na karuzelę niezłego średnia ligi hiszpańskiej.
Barcelona attempted 54 crosses against Granada, of which only 14 were succesful.
— @Barzaboy pic.twitter.com/Z16wxIHjVa
— Barça Universal (@BarcaUniversal) September 20, 2021
Barcelona – Granada. Wstydliwy remis stał się faktem
W drugiej połowie obraz nędznie grającej Barcelony nie zmieniał się. Nawet nie chodziło o to, że spodziewaliśmy się fajerwerków i będziemy narzekać, bo ich nie dostaliśmy. Jesteśmy w stanie przyjąć naprawdę wiele, w końcu oglądamy Ekstraklasę, ale żeby zobaczyć taki paździerz? Momentami ci piłkarze grali jak Polska ze Szwecją na Euro 2020, czyli na liczne wrzutki bez większych szans na powodzenie. Gdy to nie zdawało egzaminu, Depay i spółka próbowali grać dołem, lecz z podobnym skutkiem. Nie kleiło się nic, wszystkie akcje trzeba było przepychać. Barcelona wyglądała w ofensywie jak rower z zepsutym łańcuchem, którym jakoś trzeba dojechać do domu. Niby się da, ale tak średnio.
Symboliczny moment to wejście z ławki Luuka de Jonga. Wiadomo po co, acz nawet jego głowa okazała się tak drewniana, że trafienie w nią metr od linii bramkowej nie wystarczało, żeby strzelić gola. Natomiast gdy później Holender próbował składać się do przewrotki, nie wiedzieliśmy, czy się zaśmiać, czy może okazać współczucie. Gdyby wstawić tam Michała Żyrę, nie byłoby żadnej różnicy. Gdyby wstawić Pekharta, zapewne byłoby lepiej. Jedynym gościem, który dobrze wsadził głowę tam, gdzie trzeba, był Araujo. On w 90. minucie uratował i tak wstydliwy remis.
Ogółem to niewiarygodne, że zobaczyliśmy dzisiaj Barcę, której duet napastników tworzyli Luuk de Jong oraz Gerard Pique, a wspierał ich Ronald Araujo, który czasami szarżował skrzydłem i centrował niczym rasowy skrzydłowy. Że do samego końca meczu zespół, który mimo różnych okresów w historii znany jest z efektownej gry w piłkę, będzie bazował na rozpaczliwych środkach. Brakowało ładu, jakiejś iskry, wysokiej intensywności. Tutaj nie ma mowy o tłumaczeniach, że kadra jest młoda i niedoświadczona. Zawiedli wszyscy, szczególnie weterani. Barca jako cała drużyna nie zademonstrowała niczego, na czym można by zawiesić oko. Ot, jeśli dzisiaj jakiś dzieciak po raz pierwszy włączył mecz Katalończyków, żeby być może w ten sposób stać się jej fanem, to nic z tego. Strata czasu, lepiej już było poświęcić 90 minut na mecz Stali Mielec, która wykazała się lepszym zmysłem kreowania niż “maszyna” stworzona przez Ronalda Koemana.
Drodzy państwo, chyba nadeszły czasy, kiedy będziemy mogli jechać po Barcelonie właściwie co tydzień. Czasy, gdy meczów z osłabioną kadrowo Granadą na Camp Nou kibic będzie musiał się poważnie obawiać. Tu nie trzeba więcej słów, ten mecz był tak absurdalny, że na boisku pojawił się nawet Riqui Puig, który jest publicznie deprecjonowany przez trenera. Brakowało jeszcze Umtitiego wchodzącego w 90. minucie, żeby sprokurował rzut karny, a potem się połamał. Ale spokojnie – następnym przeciwnikiem na rozkładzie Barcelony jest Cadiz. Nic straconego, tam też można się skompromitować.
Barcelona – Granada 1:1 (0:1)
Araujo 90′ – Duarte 2′
Fot. Newspix