– Jakbyśmy mieli sobie założyć, że jedziemy na mistrzostwa tylko po to, żeby wyjść z grupy, to w mojej ocenie powinienem zająć się innym zawodem. Generalnie w Polsce mamy coś takiego, że zawsze narzekamy. Być może moglibyśmy zagrać przeciwko Turcji w finale, kto wie, ale ten mecz się nie odbył, więc cieszmy się z tego, co osiągnęliśmy. Jesteśmy trzecią drużyną w Europie – mówi nam Marek Dragosz, selekcjoner reprezentacji Polski w amp futbolu. Porozmawialiśmy o sukcesie polskiej kadry, jej mentalności, kibicach i przyszłości tej dyscypliny sportu w Polsce.
Co trener teraz czuje? Zabawa jeszcze trwa czy to już czas na podsumowania?
Teraz czas na to, żeby wytrzeźwieć! Do podsumowań jeszcze przejdziemy. Euforia opadła, choć tak naprawdę dopiero dzisiaj do nas dociera, że zrobiliśmy coś wielkiego. Teraz dajemy sobie chwilę czasu, żeby trochę się tym wszystkim nacieszyć. Kibic, który nawet nie zna się na amp futbolu, raczej nie potrzebuje dogłębnych analiz, żeby zdać sobie sprawę, co brązowy medal dla nas znaczy.
Brązowy medal na własnym podwórku musi smakować wyjątkowo. No i na pewno zwiększa popularność tej dyscypliny sportu w Polsce.
Na pewno, to piękna sprawa.
Pojawiło się już w trakcie turnieju uczucie niedosytu albo myśli trener, że przyjdzie później? Przed turniejem kilku zawodników mówiło, że chcecie zagrać o złoty medal.
My nie zadowalamy się byle czym. Jadąc na jakikolwiek turniej, zawsze myślimy o zwycięstwie. Po to jeździ się na turnieje, prawda? Ale też doceniamy wszystko inne, co uda się ugrać. Bardziej chodzi o założenie, sens rywalizacji. To sport. Wiele jest sytuacji, kiedy faworyt przegrywa, a to można wykorzystać. Pewnie było nas stać na więcej, natomiast przegraliśmy mecz półfinałowy. Generalnie w Polsce mamy coś takiego, że zawsze narzekamy. Być może moglibyśmy zagrać przeciwko Turcji w finale, kto wie, ale ten mecz się nie odbył, więc cieszmy się z tego, co osiągnęliśmy. Jesteśmy trzecią drużyną w Europie.
To fajny przykład konkretnej mentalności.
Wie pan, jakbyśmy mieli sobie założyć, że jedziemy na mistrzostwa tylko po to, żeby wyjść z grupy, to w mojej ocenie powinienem zająć się innym zawodem. To małostkowe podejście.
Ten sukces jest dla trenera sygnałem, że polska reprezentacja się rozwija i w najbliższych latach będzie w stanie powtarzać tak świetne wyniki?
Wierzę, że tak będzie, bo mamy młody zespół. Większość to chłopcy od 19 do 24 lat. Tak naprawdę szczyt dyspozycji sportowej ci zawodnicy mają ciągle przed sobą. My już dojrzeliśmy i funkcjonujemy na innym poziomie. Myślę jednak, że to, co najlepsze, dopiero przed nami.
Trybuny pełne polskich kibiców musiały dawać wam mocnego kopa.
Ogromnego kopa. Doping kibiców był fantastyczny. Raz graliśmy w Krakowie z Irlandią Północną i wydawało nam się, że pewnej liczby osób nie da się przebić. Jak się zaskoczyłem! W pierwszych minutach meczu z Ukrainą mieliśmy związane nogi. To było nowe i fajne doświadczenie.
Ma pan takie marzenia, żeby reprezentację amp futbolu wprowadzać na coraz wyższy poziom profesjonalizmu? Mieć taką otoczkę jak podczas tego turnieju na dłuższą metę to byłoby coś.
Oczywiście, że tak. Chciałbym, żeby amp futbol wszedł w Polsce na poziom zawodowy. Gdyby dla wielu chłopców to było główne źródło utrzymania, można by mocniej się na tym skupić. Siłą rzeczy poziom byłby wyższy, aczkolwiek na to trzeba będzie jeszcze trochę poczekać.
Co trzeba zrobić, żeby wskoczyć na pułap Turcji, w której ta dyscyplina sportu jest jeszcze bardziej rozwinięta?
Jest rozwinięta, bo najwyższy szczebel rozgrywkowy, takich mają trzy, jest zawodowy. Ludzie, którzy przyjechali do Krakowa i zdobyli tytuł mistrzowski, utrzymują się wyłącznie z amp futbolu. Coś takiego u nas na dziś nie funkcjonuje, ale żeby to zmienić, ten sport musi stać się bardziej masowy. Ludzi po amputacjach jest w Polsce bardzo wiele, w czym widzę potencjał. Może być więcej zawodników i klubów, a to by pomogło. Piramida byłaby większa i na samym czubie mocniejsza.
To też aspekt społeczny, żeby przekonać ludzi po takich przejściach, że mogą zostać reprezentantami Polski. To działa na wyobraźnię.
Dokładnie, dlatego liczę na to, że w zaciszu domowym przed telewizorem narodziło się kilku przyszłych reprezentantów. Zdobywanie kolejnych osiągnięć i promocja tego sportu to nasza misja, która może się powieść.
rozmawiał KAMIL WARZOCHA
Fot. Newspix