Co tu dużo mówić – ten mecz miał być wyjątkowy przede wszystkim dlatego, że w barwach PSG debiutował Leo Messi. Wszystko inne schodziło na dalszy plan, ale Mbappe robił wiele, żeby również on miał swoje miejsce na okładkach gazet. Strzelił dwa gole, dał paryżanom zwycięstwo. Jeśli to był jego ostatni występ w tych barwach, być może ujrzeliśmy zmianę warty. Bo Messi, choć bez fajerwerków, dał swoją pierwszą zmianę w PSG. Ale na razie można powiedzieć, że bardziej był na boisku, niż rzeczywiście w przeciągu 30 minut pokazał na nim swoją magię.
Reims – PSG. Mbappe rozpoczął strzelanie
Przed tym meczem zastanawialiśmy się, czy Messi zagra od 1. minuty, tworząc siejący postrach tercet z Mbappe i Neymarem. Okazało się, że Argentyńczyk musiał oglądać strzelanie kolegów z ławki, a konkretnie Francuza, który napoczął Reims po kwadransie gry. Obsłużył go dobrym dośrodkowaniem jeden z najlepszych asystentów na świecie, czyli Di Maria. Mbappe znalazł sobie miejsce w polu karnym i skończył akcję głową. To nie było tak, że Reims do tej chwili nie istniało na boisku. Wręcz przeciwnie – dobrze weszło w mecz, ale siła ognia paryżan była porażająca, kiedy każdy z ofensywnych graczy włączał wyższe obroty. Obrońcom Reims udawało się jednak później ten napór powstrzymywać, ba, ten sam zespół nie czuł bojaźni przed bramką Navasa i kilka razy postraszył go strzałami z dystansu.
Po pierwszej połowie najlepiej byłoby powiedzieć, że Reims było w kontakcie z PSG. Nie było mowy o deklasacji, a też podopieczni trenera Pochettino oprócz bramki nie zdołali stworzyć większego zagrożenia. To były idealne warunki, żeby po raz pierwszy rzucić do boju Leo Messiego.
Reims – PSG. Debiut Messiego
W drugiej połowie cios na miarę bramki zadało Reims. Ładne dośrodkowanie, a potem wykończenie głową na raty. Na drodze do uznania gola stanął jednak VAR i bardzo słusznie, bo jeden z zawodników gospodarzy był na pozycji spalonej. To było pierwsze poważne ostrzeżenie dla PSG, ale kogo to obchodzi, skoro w 57. minucie na stadionie pojawił się ogromny aplauz z zupełnie innego powodu. Messi wyszedł na rozgrzewkę, szczególny moment nadchodził wielkimi krokami.
Zanim jednak to się stało, chwilę wcześniej PSG wyprowadziło kapitalną kontrę. Hakimi dał idealną wrzutkę do Mbappe, który strzelił niemal na pustą bramkę.
Ale to najważniejsze wydarzyło się w 66. minucie. Messi zadebiutował w barwach PSG. Jak zagrał? Cóż, zaczął spokojnie, bo od podań w pierwszym kontakcie, raczej bez szaleństw. Widać było, że Argentyńczyk nie chciał od razu rzucać się do robienia show. Pokazywał się do gry, był aktywny. W ostatnich 10 minutach już mniej, ale też trzeba powiedzieć, że po dokonaniu pięciu zmian PSG rozstroiło się. Brakowało równowagi, gra paryskiego zespołu była szarpana, a też Reims nie składało broni.
Mówiąc krótko, Messi miał dość spokojne przetarcie z Ligue 1. Nikogo nie ośmieszył dryblingiem, nie dał magicznego prostopadłego podania, nie miał też okazji do strzału. Raz tylko zdobył przestreń swoją szybkością, kiedy później zagrał do Mbappe na skrzydło, ale ten chyba za bardzo szukał wzrokiem Messiego, zepsuł akcję. Rzucało się w oczy to, że ogółem ekipa Pochettino jest trochę rozstrojona, a więc Messi tym bardziej nie miał łatwego zadania, żeby znaleźć wspólny język z resztą kolegów. Oni go szukali, ale na fajerwerki ze strony byłego gracza Barcelony trzeba jeszcze poczekać. Tego można było się spodziewać, nie oszukujmy się. Pamiętajmy, że Messi nie miał normalnego okresu przygotowawczego i jego powrót do pełnej dyspozycji zapewne zobaczymy dopiero we wrześniu.
Reims – PSG 0:2 (0:1)
Mbappe 16′ i 63′
Fot. Newspix