301 goli w 333 meczach w barwach Bayernu Monachium. Trzynaście spotkań z rzędu w Bundeslidze z przynajmniej jednym trafieniem. Cztery mecze tego sezonu, siedem strzelonych goli. Robert Lewandowski patrzy na niemiecki światek piłki nożnej z pozycji najwyższego stopnia podium i nie zamierza z niego schodzić. Drugiego takiego nie ma.
Bayern Monachium-Hertha Berlin. Lewy ściga się z rekordami
Lewy znów ściga się z rekordami legendarnego Gerda Müllera. Autentycznie, nie żartujemy. Jego 282 goli strzelonych w Bundeslidze to „tylko” o 85 mniej niż zdobył świętej pamięci Bombardier Narodu, który przewodzi klasyfikacji najlepszych strzelców w historii ligi naszych zachodnich sąsiadów. Jego seria trzynastu spotkań ligowych z rzędu (tak, naprawdę Lewy ostatni raz gola w Bundeslidze nie strzelił w lutym, akurat z Herthą) jest coraz bliższa wyczynowi Müllera, który swojego czasu trafiał kolejno i nieprzerwanie w szesnastu spotkaniach z rzędu. Ba, Polak może walczyć również z własnym rekordem strzeleckim z minionego sezonu i chociaż spróbować pobić wynik czterdziestu jeden bramek w pojedynczej kampanii. Rok temu, po trzech kolejkach, miał na koncie pięć bramek. Teraz ma tyle samo.
Coś niesamowitego.
Coś naprawdę, ale to naprawdę niesamowitego.
Herthę rozpykał łatwiutko. Najtrudniejszą sztuką była pierwsza bramka. Lewy strzelał głową na raty. Za pierwszym razem trafił w poprzeczkę, ale poszedł odważnie przed siebie, na obrońców, na bramkarza, na piłkę i się opłaciło. To właśnie jest jego klasa – ta naturalna pazerność, ta chciwość, ta żądza pakowania gola za gola.
Dwa kolejne trafienia to już snajperskie dostawianie szufli (po podaniu Leroya Sane) albo głowy (po próbie strzału Tanguya Nianzou). Ot, takie tam kolekcjonowanie skalpów. W kompilacji „Robert Lewandowski – my top goals” nic z tego się nie znajdzie, ale gol to gol, w rejestrze takie coś jest tyle samo warte, ile przewrotka, tu nie ma nawet dyskusji. Lewy więc zrobił swoje, a Bayern?
Bayern Monachium-Hertha Berlin. Hertha to plac budowy
Bayern nie miał na boisku rywala. Hertha zaprezentowała się żałośnie. Ekipa z Berlina jest w fazie przebudowy. Trwa kac po wieloletnim marnotrawieniu grubych milionów, które nie przyniosło niczego – ani zbudowania struktury, ani zbudowania bazy kibiców, ani zbudowania tożsamości, ani zbudowania drużyny. Wielopoziomowa katastrofa. W minionym sezonie Pal Dardai często narzekał, że w drużynie Herthy na boisku panuje zatrważająca cisza, że nikt nic nie mówi, że nie ma klimatu, nie ma atmosfery. No i ta cisza – jak była, tak dalej. To drużyna bez duszy. Bo tak jak tak przed tygodniem taka Kolonia potrafiła kopać się z Bayernem, bo miała na mistrza Niemiec konkretny pomysł, tak Hertha ten mecz przestała, godząc się na srogi wpierdol.
Nikt nie chciał tego Bayernu zajechać. Nie było nikogo takiego jak Cunha (jest w Atletico), jak Cordoba (jest w Krasnodarze), niewidoczny Lukebakio zszedł po godzinie gry. Parę pojedynczych akcji na początku i na końcu meczu wiosny nie czyni. Krzysztof Piątek ma wrócić do gry we wrześniu. Współczujemy, bo to plac budowy.
Bayern się bawił. Thomas Müller powoli odzyskuje rezon po słabym Euro. Mecz skończył z golem i z asystą, a tych drugich na spokojnie mógł mieć kilka. Mnóstwo przestrzeni w systemie Juliana Nagelsmanna ma Alphonso Davies i będzie miał z tego Bayern mnóstwo korzyści, bo Kanadyjczyk chyba sam kilka razy był zdziwiony tym, że przez kilkadziesiąt metrów kompletnie nikt go nie atakuje, bo defensorzy Herthy musieli skupiać się na kryciu innych piłkarzy Bayernu. Ze świetnej strony pokazał się też Jamal Musiala, który wskoczył do składu kosztem słabiutkiego Leroya Sane i coś nam się wydaje, że zagrzeje miejsce w wyjściowej jedenastce na dłużej, bo to kawał grajka – kiwał, podawał, swobodnie mijał na dystansie i na małej przestrzeni, strzelił ładną bramkę. Po godzinie gry dostał gromkie brawa od całej wierchuszki Bayernu. To też jeszcze wersja beta monachijskiego giganta pod wodzą Juliana Nagelsmanna, ale momentami wypada to naprawdę obiecująco. Jest oddech.
Z takim Bayernem taka Hertha nie potańczy.
Bayern Monachium 5:0 Hertha Berlin
Müller 6′, Lewandowski 34′, 70′, 84′, Musiala 49′