Francja i przerwane mecze. Problem powracający

redakcja

Autor:redakcja

24 sierpnia 2021, 10:13 • 8 min czytania

Ligue 1 to pod pewnymi względami najmocniejsza liga świata. Zanim ktokolwiek oskarży nas o herezję, spieszymy z wyjaśnieniem – żadna inna nie ma obecnie dwóch zawodników z półki Messiego i Mbappe. W żadnej innej nie byłoby możliwe takie okienko transferowe, jakie właśnie zaliczyło PSG. Prawdopodobnie w żadnej innej, nawet ultrabogatej lidze angielskiej i kapitalnej do oglądania lidze hiszpańskiej, nie udałoby się finansowo spiąć takiego wyzwania jak PSG 2021/22. 

Francja i przerwane mecze. Problem powracający
Reklama

Natomiast jest też druga strona medalu. Podczas gdy na paryskim Parku Książąt faktycznie roi się od piłkarzy o prawdziwie królewskiej randze, Ligue 1 to też jedyna spośród topowych lig, która tak często ma realny problem z piłkarskimi chuliganami. Wydawać by się mogło, że w tym futbolowym raju napędzanym katarskimi pieniędzmi dość szybko nastąpi wymiana publiki, dokładnie tak, jak to miało miejsce w LaLiga czy Premier League. Zakazy stadionowe, polityka podwyższania cen biletów, rosnące konsekwencje za wszelkie niesubordynacje. Trochę to trwa, jednocześnie traci się pewną część romantyzmu i spontaniczności, ale jednocześnie – afery są trzymane z dala od boisk. Toczą się dalej na ulicach czy w niższych ligach, ale nie w świetle kamer, należących do telewizji pompujących grube pieniądze w ten biznes.

Tymczasem Ligue 1 to nadal jedyna spośród najmocniejszych lig, która tak często musi się tłumaczyć po wyczynach kibiców. Ledwie pół roku temu Arkadiusz Milik i jego kumple przeżyli napad własnych fanatyków na ich centrum treningowe. Płonące sprzęty, chuligani w kominiarkach buszujący po klubowych budynkach – obrazki z lutego obiegły cały świat. W ten genialny sposób fani l’OM próbowali wymusić dymisję wśród ich zdaniem nieudolnych włodarzy klubu. Dzisiaj ci sami piłkarze z Marsylii liżą rany po dość nietypowym starciu.

Reklama

Całość miała miejsce w Nicei, która przecież nie słynie z niewiarygodnych chuligańskich tradycji. A jednak nawet tam udało się rozkręcić całkiem sporą awanturę.

Cierpliwy jak Payet

Około 70 minut. Tyle mniej więcej trwało lżenie i obrzucanie wszystkim, co było pod ręką. Kibice Nicei przez długie fragmenty meczu robili wszystko, by wyprowadzić piłkarzy Olympique Marsylia z równowagi. Do tej pory jednak takie zachowania zazwyczaj były bezkarne, co najwyżej dziennikarze pokręcili trochę nosem, że niepotrzebne, że nie do końca zgodne z duchem gry.

Natomiast pech chciał, że tym razem fanatycy zza bramki na stadionie w Nicei trafili na Dimitriego Payeta, czyli gościa, który ma dość słabe nerwy, co zresztą pokazywał w swojej karierze już wiele razy. Payet wiele się nie namyślając, przy jednym z rzutów rożnych, po prostu zaczął odrzucać po kolei wszystkie prezenty, jakie w jego kierunku wystrzelili fanatycy.

W sumie od określenia „trafili na Payeta”, bardziej pasuje „trafili w Payeta”, bo przecież Francuz solidnie tutaj oberwał. Dalszy ciąg historii był łatwy do przewidzenia. Konta ze strony piłkarza wywołała wściekłość tych, którym jeszcze przed chwilą nie przeszkadzały żadne pociski wędrujące między trybunami a murawą. Bić to my, ale nie nas – pomyśleli kibice i… ruszyli na boisko. Piłkarze Marsylii pokazywali po meczu obrażenia, jakich doznali, furorę zrobił filmik, na którym jeden z członków sztabu Marsylii nokautuje jednego z kibiców Nicei. Ale nie dajmy się zwieść. Choć z dzisiejszej perspektywy można tworzyć memy i wyszydzać dzielnych komandosów z trybun, to podczas meczu zrobiło się naprawdę groźnie.

I niestety – to we Francji prawdziwa recydywa.

Na stadionie i poza nim

Tylko w tej kolejce poza Niceą zadymili fanatycy w Rennes, gdzie na derbach Bretanii goście próbowali wbić się na stadion od strony kibiców gospodarzy. Starciu zapobiegła po części policja, a po części stadionowa infrastruktura, która uniemożliwiła gospodarzom szybkie wybiegnięcie na spotkanie gości. Filmik ze zdarzenia zamieścił portal To My Kibice.

A przecież to nadal ledwie wierzchołek góry lodowej. Francja spokój miała tak naprawdę jedynie w czasach pandemii – gdy jako jedna z nielicznych lig nie czekała na żadne znoszenie obostrzeń, tylko bez pardonu skończyła ligę niemalże w połowie. Tak, wtedy gdy piłkarze udali się na niespodziewane przedłużone wakacje, wtedy był spokój. Ale wcześniej i później?

Na przełomie stycznia i lutego 2021 roku doszło do wspomnianych scen w Marsylii, ale niemalże równolegle na trening wbili się fanatycy AS Saint-Etienne, którzy także mieli parę dobrych rad taktycznych dla swoich zawodników. Tylko w ostatnich trzech miesiącach mieliśmy też dymy Marsylii z Bordeaux (w Marsylii), Brest z Rennes (u tych pierwszych) oraz PSG z autokarem Lens (trudno określić okoliczności, ci pierwsi po prostu obmalowali wehikuł tych drugich w gustowne napisy sprejem).

To jest historia absolutnie najnowsza, no i też rzeczy, które szczególnie nie bulwersują. Oczywiście, nigdy nie powinno się spalać własnego ośrodka treningowego, ale to jednak nie ten sam kaliber, co bójka kibiców i piłkarzy na murawie podczas trwającego meczu. A tak, to też we Francji nie jest niestety rzadkość.

Gdy trzeba coś wyjaśnić z piłkarzami

Spoglądamy na ostatnie pięć lat, żeby nie cofać się do prehistorii. Największe natężenie bójek to lata 2017 i 2018, ale pamiętajmy, że 2020 rok właściwie był wyłączony przez pandemiczna rzeczywistość, a w 2021 francuscy chuligani znów dali o sobie znać. Co oznacza „największe natężenie bójek”? Zacznijmy może od 2018 roku, gdy najgłośniej było o zadymie na meczu Montpellier – Nimes. Zarzewiem awantury była skradziona flaga tych pierwszych, która na derbach znalazła się w sektorze tych drugich. Dużo mówią już okoliczności zdarzenia – kibice Montpellier po flagę wybiegli dopiero pod koniec meczu, ale nie była to ich pierwsza akcja na murawie. Pierwszy raz mecz został przerwany, gdy paru bardziej spontanicznych fanatyków wypadło z trybuny podczas świętowania bramki. Dziura w ogrodzeniu, która pozostała po radosnej chwili została wykorzystana później, do próby odbicia sztandaru.

Tu piłkarze po prostu zeszli z boiska, wcześniej nie zawsze mieli taki przywilej. Kwiecień 2017 – kibice Bastii wbijają się na rozgrzewkę piłkarzy Lyonu na ich stadionie, gonią ich przez murawę w kierunku szatni. Goście się nie zniechęcają, mimo zakłóconej rozgrzewki wychodzą na mecz. Fanatycy Bastii więc… ponawiają atak na zawodników. Mecz zostaje przerwany, gospodarze zostają ukarani walkowerem. Piłkarze Lyonu nawet nie wydają się specjalnie zaskoczeni – ledwie kilka dni wcześniej przerwany jest ich mecz z Besiktasem. Tureccy fani atakują gospodarzy na trybunach, część kibiców Olympique ewakuuje się poprzez murawę, część z kolei wykorzystuje ją, by pobiec na spotkanie z tureckimi chuliganami. Całość miała miejsca na spotkaniu ćwierćfinału Ligi Europy.

Mało? No to Lyon po raz trzeci, tym razem podczas derbowego meczu z AS Saint-Etienne. O tym, że atmosfera tego starcia będzie wyjątkowo gorąca było wiadomo już w okolicach prezentacji gigantycznej oprawy stylizowanej na plakat z filmu „Nienawiść”. Ogromne „La Haine” zakryło cały sektor, dość jasno wskazując, że pomiędzy kibicami obu klubów jest tylko jedno uczucie i nie jest to miłość. Natomiast bez wątpienia głównymi winowajcami wszystkich niepożądanych scen po raz kolejny (który to już raz!) byli piłkarze Lyonu. Otóż śmieli zdobyć bramkę. Potem drugą. Trzecią, czwartą i wreszcie piątą, którą strzelił szczególnie związany z kibicami Olympique Nabil Fekir. Ten ostatni postanowił zaprezentować przed fanatykami Saint-Etienne cieszynkę – zdjął koszulkę i dumnie zaprezentował ją nazwiskiem w stronę kibiców.

Fani Saint-Etienne nie do końca docenili gest Fekira, który próbował utrwalić w nich wiedzę o nazwisku strzelca piątego gola. I postanowili o tym swoim braku docenienia poinformować Fekira osobiście. Piłkarze Lyonu znów musieli zwiewać do szatni. Co ciekawe, cieszynkę-prowokację oficjalnie skrytykował choćby trener Lyonu, ale już oficjalny sklep klubu dzień po meczu wyglądał tak:

Media preview

No i co dalej z Ligue 1?

Nie wyliczaliśmy tutaj takich „pierdółek” jak wjazd kibiców Sochaux na murawę podczas walki o utrzymanie, by wyjaśnić piłkarzom, jak ważny jest to cel (2019) czy bójki kibiców PSG z służbami przy okazji świętowania każdego możliwego tytułu, których ostatnio paryżanie zdobywają sporo. I tak widać jak na dłoni, że Ligue 1 ma pewien problem z kibicami – jest to problem ani nie nowy, ani nie szczególnie skomplikowany.

Sęk w tym, że na obecnym poziomie finansowania, gdy Ligue 1 właściwie walczy o życie, trudno jest prowadzić jakąkolwiek spójną politykę walki z podobnymi incydentami. Wylanie dziecka razem z kąpielą nie wchodzi w rachubę – zapełnić stadion bez udziału fanatyków można by było w Paryżu czy w Lyonie, ale to chyba koniec listy. Liga francuska boleśnie przejechała się na chińskim konsorcjum podczas próby rekordowego skoku na kasę przy okazji sprzedaży praw. I jak zwykle w przypadku chciwych – to jest właśnie ta druga strata. Dziś Ligue 1 po prostu nie może sobie pozwolić na żadną wojnę w imię poprawy bezpieczeństwa na stadionach – bo zwyczajnie nie ma mocnych kart na ręku.

Druga strona dostrzega tę słabość bardzo dokładnie. I stąd zapewne to właśnie z Ligue 1, a nie Premier League czy LaLiga dopływają do nas kolejne raporty o kibicowskich bójkach, awanturach i zadymach. Wyjście z patowej sytuacji? Cóż, chyba jedynie mozolna i rzetelna praca u podstaw. Ale biorąc pod uwagę, że problemy na trybunach to często przedłużenie problemów całego kraju… Czy sytuacje z obiektów treningowych Marsylii, czy trybun w Nicei tak drastycznie różnią się od tego, co działo się na ulicach miast podczas gigantycznych protestów żółtych kamizelek?

Francja ma te same problemy co w 2017 i 2018 roku. Francuskie trybuny i stadiony mają te same problemy co w 2017 i 2018 roku. Pandemia to była tylko pauza, stan gry nie uległ zmianie. Dlatego też pozostaje czekać, kiedy ktoś pójdzie w ślady Payeta, a ktoś inny – w ślady fanatyków Nicei, którzy wybiegli do niego na murawę…

Fot. Newspix

Najnowsze

Anglia

Kolejne zwycięstwo Aston Villi! Błąd Casha nie przeszkodził [WIDEO]

Wojciech Piela
0
Kolejne zwycięstwo Aston Villi! Błąd Casha nie przeszkodził [WIDEO]
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama