Reklama

Mur Atletico runął, ale Messi karnego wciskał na dwa razy

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

22 stycznia 2015, 00:27 • 3 min czytania 0 komentarzy

Piłkarze Atletico stale udowadniają, że jeśli ktoś ma uprzykrzać życie Barcelonie i Realowi – to właśnie będą to oni. Że jeśli ktoś tę wielką dwójkę ma wyprowadzić z równowagi – to wyprowadzą oni. Podopieczni Diego Simeone już w 1/8 Pucharu Króla odprawili Królewskich i teraz próbują zrobić to samo z Katalończykami. Dziś bardzo długo utrzymywali remis, a dali się złamać dopiero w końcówce.

Mur Atletico runął, ale Messi karnego wciskał na dwa razy

Barcelona – maszynka do strzelania na własnym stadionie. Dziewięć meczów w Primera Divison i 32 gole, czyli średnio 3,5 na kolejkę. Zresztą, bilans bramkowy 32:4 mówi wiele. Gospodarze trafiają ośmiokrotnie i dopiero wtedy przeciwnik trafia raz.

Dziś Barca nie mogła jednak w ogóle dojść do głosu. Simeone wyciągnął wnioski z niedawnej wizyty na Camp Nou, kiedy przyjął trójkę w plecy: środek bezbłędny, boczne sektory szczelniejsze i pewniejsze. Ustawiony na boku Messi, jakby docelowo w cieniu Suareza (słabiutki dziś), był wyłączony z gry. Neymar podobnie, on też na niewiele mógł sobie pozwolić. Piłkarze Atletico byli blisko rywali, szybko doskakiwali, podwajali krycie, a jak już ktoś się uwolnił i spróbował odjechać – dostawał po nogach. Metoda może niezbyt fair, ale skuteczna.

Solidny mur stworzyła defensywa Atletico. Mur właściwie nie do przejścia. Dopiero w ostatnich minutach Juanfran przepychał się z Pique, nagle dostrzegł piłkę pod nogami, machnął bez namysłu i trafił… po drodze Busquetsa. Faul i rzut karny, nie ma nawet dyskusji. Ale że Barcelonie nie idzie dziś do przodu pokazała nawet jedenastka – Messi ustawił piłkę, uderzył, a Oblak obronił. Tylko, że przy dobitce Argentyńczyka nie dał już rady.

Reklama

Słoweniec rzadko w tym sezonie wchodzi do bramki, ale mógł przeżyć coś fajnego. Dopiero co wyeliminował Real w Pucharze Króla, zachowując u siebie czyste konto, a teraz mógł też zagrać na zero na Camp Nou. Raz, że wyciągnął to pierwsze podejście Messiego. Dwa, że na samym początku meczu obronił trudny strzał Neymara. Ostatni mecz przeciwko Barcelonie tak się właśnie zaczął dla Atletico: od szybko straconego gola.

Niewiele więc brakło, a Oblak wylądowałby jutro na okładkach hiszpańskiej prasy. Zamiast tego – został dziewiątym bramkarzem Atletico, któremu strzelił Messi. Wciąż jednak będzie mógł napisać swoją historię. Tym bardziej, że w rewanżu pauzuje Godin.

Image and video hosting by TinyPic

Simeone nastawił dziś zespół, jak to miał w takich meczach w zwyczaju. Mocna, żelazna defensywa. No i ewentualne kontry, jak ta sprzed przerwy, kiedy goście w początkowej fazie wychodzili dwóch na jednego, ale Torres fatalnie dograł do Griezmanna. I tyle to właściwie było okazji: Barcelona miała może dwie więcej, częściej też była przy piłce, choć niewiele z tego wynikało. Taki był plan Simeone – żeby oddać kontrolę (nad piłką) i kontrolować (sytuację na boisku). Plan, który runął sześć minut przed końcem.

Pytacie, czy dużo straciliście, jeśli nie oglądaliście? Otóż nie, właściwie to w ogóle. Stojące w zbroi przed polem karnym Atletico, odbijająca się od muru Barcelona i usypiający Jasina. To była wyjątkowa gra wstępna przed snem.

Najnowsze

Hiszpania

Hiszpania

Co za partidazo na Balaidos! Barcelona posypała się w końcówce

Patryk Stec
16
Co za partidazo na Balaidos! Barcelona posypała się w końcówce

Komentarze

0 komentarzy

Loading...