To mógł być dobry bieg Michała Rozmysa. Polak startujący w półfinale na 1500 metrów podczas Igrzysk Olimpijskich celował w świetny wynik, ale po dwustu metrach… spadł mu but. – Los pokrzyżował plany – mówił wyraźnie rozgoryczony.
Rozmys przyznawał po tym starcie, że celował w wynik 3:32, co dałoby mu start w finale. Ale w finale nie pobiegnie. Trudno tutaj mówić o słabszej formie, o braku umiejętności czy problemach ze zdrowiem. Polak miał po prostu gigantycznego pecha.
Ruszył bardzo dobrze, ale po dwustu metrach stało się coś, czego Rozmys kompletnie nie mógł się spodziewać. Spadł mu but. Do pokonania miał ponad kilometr i choć mocno walczył o to, by trzymać dobre tempo, to w samej skarpetce nie był w stanie kontynuować tego biegu w tempie, które sobie narzucił.
– Wiedziałem, że będzie szybkie bieganie. Los pokrzyżował plany, ale jakoś się tym nie przejmuje, będę robić swoje. Nie ma takich zasad jak w Formule 1, że zjadę, zmienię oponę i dogonię czołówkę. Tutaj tego nie ma. Niestety… Nie byłem w stanie szybciej kręcić nogami, stopa mi uciekała – wyjaśniał w rozmowie z TVP Sport.
O pechu może mówić też Marcin Lewandowski, który z uwagi na uraz łydki musiał zejść z bieżni na ostatnim okrążeniu startu półfinałowego na 1500 metrów.
AKTUALIZACJA:
Protest Michała Rozmysa został uwzględniony przez komisję igrzysk i Polak wystąpi w finale biegu na 1500 metrów. Oby tym razem sznurówki już nie splatały figla!