Reklama

Szef Romanczuk, szef Pazdan. Raków nawet nie pisnął w Białymstoku

Przemysław Michalak

Autor:Przemysław Michalak

01 sierpnia 2021, 23:02 • 3 min czytania 30 komentarzy

Z trójki naszych pucharowiczów tylko Śląsk Wrocław wygrał w tej kolejce. Legia po niezwykle gorącym meczu przegrała w sobotę w Radomiu, ale to Raków wypadł najgorzej. Jego zawodnicy wybiegli na murawę stadionu Jagiellonii i na tym poprzestali. Marek Papszun wystawił eksperymentalny skład i wyszło na to, że przesadził. W ekipie z Częstochowy nie działało dziś nic, co rywal bezlitośnie wykorzystał. 

Szef Romanczuk, szef Pazdan. Raków nawet nie pisnął w Białymstoku

Jagiellonia – Raków Częstochowa: Romanczuk trafił dwa razy

Papszun wymienił prawie cały skład przed starciem z Rubinem Kazań. Debiuty zaliczyli dopiero co pozyskani Dominik Wydra i Jordan Courtney-Perkins, a po raz pierwszy od początku zagrał Alex Guedes. Premierowy występ odhaczył w Gliwicach. Zaliczył wtedy asystę po wejściu z ławki i… zaraz potem zszedł.

Symbolem bezradności Rakowa była postawa trójki ustawionej z przodu, bo o napastnikach w tym wypadku mówić nie można. Oglądaliśmy mocniejsze bicie głową w mur niż u Pogoni z Osijekiem, serio. Guedes, Arak i Musiolik nie stworzyli żadnego zagrożenia, nie przeprowadzili żadnej ciekawszej akcji, po prostu nie istnieli. W ogóle ze sobą nie współpracowali, często byli za daleko od siebie. Zero pożytku. Musiolik na dodatek za krótko wybijał piłkę głową w 35. minucie, co pozwoliło Tarasowi Romanczukowi trafić z woleja po koźle na 1:0 i obwieścić światu, że niedługo zostanie ojcem. W końcówce kapitan “Jagi” trafił po raz drugi, gdy dostawił głowę do dośrodkowania Pospisila z rzutu rożnego i sprawił, że wybór piłkarza meczu stał się formalnością.

Romanczuk panował w środku pola, a tyły Jagiellonii świetnie ubezpieczał Michał Pazdan. Jeśli trzeba było, czyścił wszystko. Prawdziwy szef swojej formacji. On i koledzy do pierwszej naprawdę groźnej sytuacji gości dopuścili w 100. minucie. Tak, dobrze czytacie. Mecz został w drugiej połowie przerwany na dłuższą chwilę z powodu zadymienia po odpaleniu rac i sędzia doliczył aż 12 minut. No i dopiero w tym okresie Wdowiak przywalił w poprzeczkę po dograniu Poletanovicia.

Jagiellonia – Raków Częstochowa: niemoc gości w ofensywie

Xavier Dziekoński do przerwy tylko zmókł. Nie miał absolutnie nic do roboty, Raków oddał jeden jedyny niecelny strzał, którym był jakimś dziwny farfocel z dalszej odległości. Po zmianach i wejściu podstawowych piłkarzy zespół z Częstochowy z czasem nieco się rozkręcił, ale nadal brakowało okazji. A Jagiellonia bezlitośnie punktowała. De facto miała dziś cztery sytuacje, wykorzystała trzy. Tę jedyną zmarnował Prikryl. Po błędzie Perkinsa przytomnie podał mu Trubeha, zwód Czecha był udany, ale wykończenie lewą nogą fatalne.

Reklama

Debiutanci w Rakowie nie przekonali. Wydra zaczął od czterech z rzędu niecelnych dograń do przodu. Później ustabilizował się w tym elemencie, jakichś większych błędów nie popełnił, ale przy drugim golu dla gospodarzy maczał palce. To jego uprzedził grający tyłem do bramki Trubeha, który dziubnął piłkę do wbiegającego Nasticia. Dośrodkowanie Bośniaka było bardzo precyzyjne, ale jednak leciało długo. Na tyle długo, że Perkins powinien się znacznie lepiej ustawić. 18-letni Australijczyk tego nie zrobił, zaliczył pusty wyskok, więc później nie kontrolował dalszych wydarzeń. Imaz chciał wycofywać głową, nabił Perkinsa i niespodziewanie dzięki temu stanął przed wyborną szansą, którą spokojnie wykorzystał. Przybysz z Antypodów mógł też sprezentować bramkę Prikryla we wspomnianej akcji, gdy źle wyskoczył do główki i piłka znalazła się pod nogami Trubehy, który normalnie znajdowałby się na spalonym.

Jeżeli ktoś z tej pokręconej jedenastki Rakowa się obronił to Iwo Kaczmarski. 17-latek potrafił wygrywać pojedynki w środku pola, nie panikował pod presją rywala. Cała reszta – zawiodła. W Jagiellonii odstawał Karol Struski, choć trzeba mu oddać, że chodzi głównie o pierwszą połowę.

Raczej się mocno nie pomylimy, stwierdzając, że drużyna Papszuna rozegrała najgorsze spotkanie od 0:3 z Koroną Kielce w listopadzie 2019 roku. Szmat czasu. Siły liderów przed starciem z Rubinem Kazań zostały zaoszczędzone, ale morale w szatni zmalało.

Jagiellonia udanie weszła w sezon, bo wcześniej zremisowała z Lechią i ma już cztery punkty.

Fot. Newspix

Reklama

Jeżeli uznać, że prowadzenie stronki o Realu Valladolid też się liczy, o piłce w świecie internetu pisze już od dwudziestu lat. Kiedyś bardziej interesował się ligami zagranicznymi, dziś futbol bez polskich akcentów ekscytuje go rzadko. Miał szczęście współpracować z Romanem Hurkowskim pod koniec jego życia, to był dla niego dziennikarski uniwersytet. W 2010 roku - po przygodach na kilku stronach - założył portal 2x45. Stamtąd pod koniec 2017 roku do Weszło wyciągnął go Krzysztof Stanowski. I oto jest. Najczęściej możecie czytać jego teksty dotyczące Ekstraklasy – od pomeczówek po duże wywiady czy reportaże - a od 2021 roku raz na kilka tygodni oglądać w Lidze Minus i Weszłopolskich. Kibicowsko nigdy nie był mocno zaangażowany, ale ostatnio chodzenie z synem na stadion sprawiło, że trochę odżyła jego sympatia do GKS-u Tychy. Dodając kontekst zawodowy, tym chętniej przyjąłby długo wyczekiwany awans tego klubu do Ekstraklasy.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

30 komentarzy

Loading...