Znamy dziesiątki piłkarzy, którzy u nas błyszczeli, a za granicą przepadli. Niektórzy z czasem wracali do naszej ligi i znowu robili co chcieli, a najlepszym przykładem jest tu krakowski duet, Paweł Brożek-Semir Stilić. Zrozumiałe więc, że obserwując tendencję odwrotną, czyli jakiegoś łamagę strzelającego w kraju bardziej rozwiniętym piłkarsko, przecieramy oczy ze zdumienia. Wydawałoby się, że jeśli ktoś wygląda jak totalny nieudacznik w naszej Ekstraklasie, to prędzej powinien pomyśleć o zmianie zawodu, niż o podboju którejś z silniejszych lig.
Pamiętacie jeszcze Rabiolę? Portugalskiego napastnika, który w poprzednim sezonie reprezentował barwy Piasta Gliwice. Snajpera z bilansem: szesnaście meczów, zero goli. Tego, który był jednym z liderów skompletowanej przez nas jedenastki zagranicznego szrotu, ramię w ramię z Rybanskim, Gavishem i Plaku. Wreszcie tego, który ze średnią not 2,80 był drugim najgorszym piłkarzem całej ligi. Jeszcze wiosną pisaliśmy, że prędzej wojewoda Kozłowski ruszy z szalikiem na Żyletę, niż Portugalczyk trafi do siatki.
Życie bywa jednak przewrotne. Co prawda Rabiola ani razu nie trafił do siatki w naszej lidze, ale po przenosinach do FC Penafiel, czyli przedstawiciela portugalskiej Ekstraklasy, ma już na koncie siedem goli. Pięć w lidze i dwa w pucharze. Siedem trafień na przestrzeni jednej rundy, i to w znacznie bardziej wymagających rozgrywkach. Gdyby latem ktoś przedstawił nam taką koncepcję, bezzwłocznie wezwalibyśmy sanitariuszy.
Co więcej, Rabiola występuje w drużynie, którą najpewniej czeka zażarta walka o utrzymanie do ostatniej kolejki. I on w tym zespole strzelił niemal 40 procent wszystkich goli. Wczoraj na przykład pokonał bramkarza FC Porto. Dostał mocne podanie z bliska, perfekcyjnie przyjął i popisał się chytrym strzałem, a wszystko na fatalnie przygotowanej murawie. Jeśli dobrze pamiętamy, u nas wywaliłby piłkę w trybuny, o ile w ogóle udałoby mu się ją przyjąć.
Dziwna sprawa z tym Rabiolą. Według krajowego współczynnika UEFA liga portugalska jest na piątym miejscu, wyżej niż rozgrywki we Francji, Rosji czy Holandii. Były napastnik Piasta radzi sobie tam bardzo przyzwoicie i – kto wie – może właśnie pracuje na transfer do lepszego klubu. Sami nie wiemy co o tym myśleć. Czy teraz spodziewać się, że Kadu czy inny Hasani w niedługim czasie pozamiatają w Serie A?