Jaki momentami bywa Filip Mladenović, każdy widzi. Macha rękoma, wybałusza oczy, krzyczy coś do arbitra, drze się na kolegów z drużyny, przeklina pod nosem, złapie niekiedy kompletnie irracjonalną żółtą kartkę. Ale jeśli już ktoś ma w tej naszej przaśnej lidze zachowywać się w ten sposób, to niech chociaż gra jak Serb. Bywa to irytujące, bywa to męczące, ale Mladenović to kawał grajka, jak na ekstraklasowe warunki. Bez niego w najwyższej formie Legii bardzo trudno będzie o skuteczne przebrnięcie eliminacji w europejskich pucharach. A ostatnio nieco spuścił z tonu.
Mladenović – wersja z Lechii, wersja z Legii
Nie, to nie jest zjazd z poziomu Mount Blanc do poziomu Gubałówki, jakaś spektakularna załamka formy. Filip Mladenović dalej wypada przekonująco. Tylko, że wyraźnie od kilku miesięcy jest bardziej sobą z czasów gry dla Lechii niż z najlepszych momentów w Legii. Bo Serb to też przypadek, któremu – przykładowo przeciwnie do Arvydasa Novikovasa – niezwykle posłużyły przenosiny do bardziej wymagającego środowiska. W rok Mladenović z wyróżniającego się ligowca przemienił się w najlepszego zawodnika Ekstraklasy. Statuetka MVP była nieprzypadkowa i raczej bezdyskusyjna.
LEGIA WYGRA Z BODO/GLIMT – KURS 1.90 W FUKSIARZ.PL
Wcześniej, jeszcze w Gdańsku, jego wady potrafiły przesłaniać atuty. Wiedzieliśmy, że doskonale dośrodkowuje, że ma kopyto w lewej nodze, że dynamicznie się podłącza, że kiwnie, że przedrybluje, że weźmie na siebie grę, ale też wcale nierzadko momentalnie przekreślał to dziwnie brutalnym wślizgiem, totalnie niezrozumiałą dyskusją z arbitrem albo zwykłym przyśnięciem w defensywie. W minionym sezonie było tego wszystkiego dużo mniej. Najlepiej widać to po statystyce żółtych kartek.
2018/19 – 11 żółtych kartek
2019/20 – 13 – żółtych kartek
2020/21 – 6 żółtych kartek
MVP
Realna poprawa. Błędy w obronie? Pojedyncze i zbilansowane z przodu. No właśnie, z przodu. Mladenović zaliczył chociażby wybitny listopad minionego roku.
- 2.11.20 – asysta i gol z Wartą, 90 minut
- 8.11.20 – asysta z Lechem Poznań, 90 minut
- 12.11.20 – Szkocja, finał baraż o Euro. 61 minut, asysta
- 15.11.20 – 28 minut z Węgrami, bez liczb
- 18.11.20 – dwie asysty i gol z Rosją
- 22.11.20 – gol z Cracovią
Wyglądało, jakby zaczynał dusić się w Ekstraklasie. Ligę zjadał, na reprezentacji wymiatał. Nawet, kiedy zaliczał trochę gorszy przełom 2020 i 2021 roku, to zaraz wypalał w lutym i w marcu, rozgrywając takie mecze, jak z Wisłą Płock (dwie bramki i asysta) czy Wartą Poznań (dwie bramki i asysta). Tym samym, już wtedy, zapewniał mistrzostwo Polski dla Legii, a sobie zaszczytne miano ligowego MVP. Piąte miejsce w lidze przy kluczowych podaniach. Pierwsza dwunastka ligi przy stworzonych okazjach. Udział przy jednej trzeciej goli Legii – gole, asysty, kluczowe podania. 29 meczów, 7 trafień, 6 asyst, 1 kluczowe podanie. Klasa. Facet pokazał, że biegając wzdłuż linii da się ciągnąć cały mistrzowski organizm.
LEGIA ZREMISUJE Z BODO/GLIMT – KURS 3.0 W FUKSIARZ.PL
Przez połowę sezonu brylował jako lewy obrońca, przez drugą jako wahadłowy. Początkowo wydawało się nawet, że Czesław Michniewicz zmianą ustawienia jeszcze ulepszył swojego najlepszego piłkarza, wpisując go w nową rolę i nową charakterystykę. Mladenović mógł grać wyżej, ofensywniej, częściej dośrodkowywać, częściej wpadać w pole karne rywali, częściej napierać. Służyło mu to. Kiedy Legia podbijała stempel na mistrzostwie, pokonując Pogoń w Warszawie, on w pierwszej połowie wyglądał fantastycznie. Dostał od nas 7. I wtedy nastąpiło delikatne załamanie, o którym wspomnieliśmy na początku.
Wakacyjny regres
Widać to po naszych notach.
- Lech Poznań – 4
- Cracovia – 5
- Piast Gliwice – 6
- Lechia Gdańsk – 5
- Wisła Kraków – 5
- Stal Mielec – 3
- Podbeskidzie Bielsko-Biała – 5
Niby tylko dwa mecze poniżej wyjściowej, ale też tylko jeden powyżej. Mladenović po prostu nie błyszczał. Wyglądał gorzej. Jakby trochę brakowało mu polotu, jakby trochę zeszła koncentracja i napinka związana z walką o mistrzostwo. Symbolem tego okresu może być trochę występ ze Stalą Mielec. Niedziela, Podkarpacie, pogoda też nie sprzyjałą do gry w piłkę. Najpierw Mladenovicia nękał w defensywie Robert Dadok, a potem Serb nie trafił w takiej sytuacji.
Właściwie nikt już o tym nie pamięta i słusznie. Legia nie grała o nic, chciała dowieźć sezon, wcześniej zrobiła już swoje, więc parę gorszych występów ekipy Czesława Michniewicza i jej lidera nie przynosi wstydu. Teraz zaczął się jednak nowy sezon, nowa kampania, ruszyły eliminacje do Ligi Mistrzów i już nie ma usprawiedliwień. Najlepiej byłoby wrócić do formy z minionego sezonu. A w pierwszym meczu Legii z Bodo/Glimt widzieliśmy bardziej lechijną niż legijną wersję Mladenovicia.
Niepokojący występ z Bodo/Glimt
Niby po jego wrzutce padł gol Mahira Emreliego na 2:0 dla Legii, ale to absolutnie nie był udany występ gwiazdora stołecznego klubu. Większość akcji w ofensywie po prostu go omijało. Legia napierała środkiem przez Luquinhasa i Bartosza Kapustkę albo prawą flanką przez Kacpra Skibickiego. Kiedy ten ostatni strzelał zamiast podawać w bardzo dobrej sytuacji, zebrał od wpadającego w pole karne Serba grubą burę, którą należy intepretować jako wyraz irytacji, również własną indolencją. Było przewracanie oczami, machanie rękoma, no generalnie klasyczny mladenoviciowy repertuar. Sam raz huknął z dystansu, raz spróbował centrostrzału, ale nic z tego nie wyszło, cały pierwszy legijny garnitur wypadł w ataku lepiej od niego.
LEGIA PRZEGRA Z BODO/GLIMT – KURS 3.65 W FUKSIARZ.PL
Poważne problemy pojawiły się też w defensywie.
Przy pierwszej bramce dla Bodo/Glimt bardziej zawinili środkowi obrońcy, ale Mladenović dosyć opieszale zabierał się do blokowania dośrodkowania Alfonsa Sampsteda.
Przy drugiej bramce za to zgubił krycie Pernambuco i pozwolił mu wpakować piłkę do bramki Legii z najbliższej odległości.
Tak być nie może. Tym bardziej, że Filip Mladenović nie ma na lewej flance żadnego zmiennika, żadnej alternatywy. Nie ma więc w tej kwestii żadnych wątpliwości: jeśli Legia chce wejść do europejskich pucharów, Serb znów musi zacząć grać na miarę swojej najbardziej przekonującej wersji.
Fot. Fotopyk