No dobrze, wprawdzie dopiero co przyznaliśmy szmaciankę za rok 2014, ale już mamy murowanego kandydata do następnego takiego wyróżnienia. Na ten moment wszystko wskazuje na to, że Górnik Zabrze stał się najbardziej szmaciarskim klubem XXI wieku. Będą się na nas złościć kibice z Roosevelta, będą tupać nogami, wygrażać w komentarzach i ogłaszać bojkot. No ale trudno – szmaciarstwo kompletne. Klub z piękną tradycją staje się z dnia na dzień klubem godnym pogardy. Aż chciałoby się puścić okolicznościowego bełta.
(to jest ten moment, gdy zaangażowany czytelnik wypowiada na głos słowa „Górnik Zabrze”, a następnie wsadza dwa palce daleko do gardła)
A teraz – do rzeczy!
„Piłka Nożna”, o co jej nie podejrzewaliśmy, podała niezwykle interesującą informację. Otóż Górnik póki co nie ma zamiaru zapłacić Rozwojowi Katowice ponad miliona złotych z tytułu transferu Arkadiusza Milika do Bayeru Leverkusen (a od tego czasu minęły już dwa lata). I to nie jest żadne „nie bo nie”, tylko Górnik naprawdę najął prawników, żeby – za przeproszeniem – wydymać malutki klubik. Wydymać bez ceregieli, nawet kosztem honoru.
Otóż Górnik aktualnie udowadnia – i idzie mu to całkiem dobrze – że Zbigniew Waśkiewicz kiedy był prezesem to wcale nim nie był i jeśli zawarł jakiekolwiek porozumienia z Rozwojem Katowice, to jest ono nieważne. No, po prostu jakiś przebieraniec przechodził (z tragarzami) i coś tam podpisał, udając osobę decyzyjną. Jeśli kogoś jeszcze zrobił w konia ten prezes, który wcale nie był prezesem, niech szybko powiadomi odpowiednie służby. Facet wygląda tak:
Przyznamy się szczerze i bez bicia: nie rozumiemy tej sprawy. Nie łapiemy, o co zabrzanom chodzi i jaki mają w tym interes. Porozumienie sprzed kilku miesięcy, wynegocjowane przez Waśkiewicza po to, by Górnik dostał licencję, było na rękę zabrzanom: Rozwój zrzekł się w nim należnych odsetek od kwoty udziałowej w transferze Milika do Bayeru Leverkusen, a także zgodził się na wyznaczenie kolejnych (!) terminów spłaty. Górnik na mocy podpisanych dokumentów miał w kilku ratach, do końca 2014 roku, spłacić zobowiązanie w wysokości 281 824,70 euro. Do tej pory na konto drugoligowca przelał… 25 tysięcy euro. Niespełna 10 procent!
Musi być w tym jakimś haczyk, prawdopodobnie prawnicza gierka nastawiona na to, by przy wydawaniu licencji w tym roku nie było długu czarno na białym i by nie był znany wymagalny termin spłaty. Ale to tylko nasz strzał, w ciemno. Tak naprawdę liczy się to, że Rozwój poszedł Górnikowi na rękę, a ten teraz pogrywa sobie w żałosny. Trzeba naprawdę wyzbyć się elementarnej przyzwoitości, by przy użyciu takich argumentów dymać katowiczan.
Brr.
Górnik otrzymał za Milika ogromne pieniądze i ich nieznaczną część miał przelać na konto Rozwoju. Nie zrobił tego i przywłaszczył sobie całą sumę (no, czasami jakieś ochłapy skapną katowiczanom). Były dwa lata, by się rozliczyć. Milik w tym czasie przeszedł z Górnika do Bayeru, z Bayeru do Augsburga i z Augsburga do Ajaxu. Wszystko, co miał zrobić Górnik, to tylko poukładać kasę na odpowiednie kupki: tyle dla nas, tyle dla fiskusa, tyle dla Rozwoju. Rozwój był cierpliwy, pomagał, między innymi podpisując porozumienia, które teraz władze Górnika kwestionują. – Cała ta sprawa nie ma związku z tym, czy to zobowiązanie istnieje, czy nie. Z naszego punktu widzenia, istnieje. Nie została jedynie wprowadzona w życie podpisana w kwietniu ugoda – tłumaczy nam Marcin Nowak, dyrektor Rozwoju Katowice.
Skoro porozumienie z kwietnia jest nieważne, to… DAWAĆ CAŁĄ SUMĘ, DO KURWY NĘDZY. Z ODSETKAMI. I TO JUŻ.
To jednak jeszcze nie koniec. Do artykułu „PN” Tomasz Młynarczyk, przewodniczący RN Górnika, wystosował oświadczenie: Postanowienie sądowe, na które powołuje się „Piłka Nożna” dotyczy tylko próby zapobieżenia działań komorniczych przed ostatecznym rozstrzygnięciem sądowym. I tylko w zakresie roszczeń Rozwoju, które nie wynikają z umowy transferowej Arkadiusza Milika z 2011 roku. I które w ocenie Górnika Zabrze są nieuzasadnione. Rozwój domaga się bowiem podwójnego wynagrodzenia z tytułu wyszkolenia Arkadiusza Milika. (…)
O jakie podwójne wynagrodzenie chodzi? – Nie wiem. Przeczytałem to oświadczenie kilka razy i nie jestem w stanie zrozumieć, o co panu Młynarczykowi chodzi. Można odnieść wrażenie, że próbuje on stwierdzić, że domagamy się czegoś, co nam się nie należy. To pomieszanie pomięć – odpowiada Nowak.
Dla pełnej przejrzystości rozpiszmy, jak to z Milikiem, Rozwojem i Górnikiem było:
– Transfer do Górnika w 2011 roku. Kwota została uregulowana: oczywiście zgodnie nie z pierwszym, a którymś z kolei terminem.
– Procent od kolejnego transferu, czyli nadrzędny problem. Górnik po sprzedaży Milika do Bayeru Leverkusen winny był Rozwojowi blisko dwa miliony złotych, do tej spory zapłacił jednak ok. 900 tysięcy.
– Rekompensata za szkolenie (ang. training compensation). Ewentualna kwota nie została uregulowana, ponieważ kluby mają wątpliwości co do interpretacji przepisów. Sprawa trafiła do FIFA.
– Mechanizm solidarnościowy (ang. solidarity mechanism). Wyjaśnia Nowak: – Tutaj otrzymaliśmy od Bayeru pismo, że Górnik wziął na siebie wszystkie koszty i ewentualne roszczenia klubów poprzednich. Zwróciliśmy się więc do Górnika, ale usłyszeliśmy, że nic nam się nie należy. Ponownie skontaktowaliśmy się z Leverkusen, byli zaskoczeni taką postawą zabrzan, ale to oni uregulowali należność. Nie wiem, czy sprawę porzucili, czy kontaktowali się jeszcze z Górnikiem.
To jest lista hańby. To jest też wielka przestroga: lepiej nie robić interesów z Górnikiem.
Fot.FotoPyk