Reklama

Miał iść do Monaco, wybrał Guangzhou. Chińczycy odpalili kolejną rakietę

redakcja

Autor:redakcja

13 stycznia 2015, 15:35 • 2 min czytania 1 komentarz

Wybierają cię najlepszym piłkarzem ligi brazylijskiej. Twoją grę docenia także Dunga, selekcjoner reprezentacji. Debiutujesz w meczu towarzyskim z Ekwadorem, wchodząc z ławki za Oscara. Kolejnym naturalnym krokiem jest zawieszenie poprzeczki możliwie jak najwyżej, czyli przeprowadzka do Europy. Nie tym razem. Ricardo Goulart, jeszcze kilkanaście godzin temu zawodnik Cruzeiro, podpisał kontrakt z chińskim Guangzhou Evergrande. Transfer określono początkiem nowej ery.

Miał iść do Monaco, wybrał Guangzhou. Chińczycy odpalili kolejną rakietę

Zdążyliśmy się przyzwyczaić, że do tamtejszej ligi trafiają chcące dorobić przed emeryturą podstarzałe gwiazdy albo anonimowi Brazylijczycy. Jeszcze parę lat temu jedną z jej gwiazd był przecież Emmanuel Olisadebe. Tym razem padło jednak na piłkarza perspektywicznego, który w trzech ostatnich sezonach, grając na pozycji ofensywnego pomocnika, nie zszedł poniżej bariery dziesięciu zdobytych bramek w sezonie. Latem oferta Monaco opiewająca na 16 milionów euro została odrzucona.

Jak nie trudno się domyślić, największym (jedynym?) plusem przenosin do Chin są pieniądze. Już 3,5 roku temu – stereotypowo przecież gospodarni – Chińczycy osiągnęli mistrzostwo niegospodarności, czyniąc piątym najlepiej zarabiającym piłkarzem na świecie bliżej w Europie nieznanego Dario Conkę. Tym razem popisali się w kwestii kwoty odstępnego. Piętnaście milionów euro to nowy rekord tamtejszej ligi.

Kopania piłki uczyli go w małym klubie, gdzie tworzył atakujący duet z Casemiro. Tego szybko wyłowili jednak skauci Sao Paulo, a dziś jest piłkarzem Realu Madryt (obecnie na wypożyczeniu w FC Porto). 15-letniego Goularta, zamiast podziałać mobilizująco, sukces kumpla niemal doprowadził do zaprzestania gry w piłkę i porzucenia marzeń. Do kontynuowania przygody zmusił go jednak ojciec, za co teraz – w ramach wdzięczności – syn będzie mógł postawić mu willę z basenem i kupić najnowszy model Lamborghini.

Reklama

Już widzimy te wypowiedzi zaszyfrowane chińskimi szlaczkami. – Decydujący wpływ na moja decyzję miała osoba Fabio Cannavaro. Trenowanie pod okiem mistrza świata i byłego piłkarza takich klubów jak Juventus czy Real Madryt pozwoli mi stać się lepszym piłkarzem.

Istotnie, trenerem Guangzhou jest Cannavaro. Poza tym Goulart spotka w Chinach kilku brazylijskich kolegów, ale każdy wie, że poleciał na kasę, jednocześnie wykreślając się z orbity zainteresowań selekcjonera. Widocznie zapłacili wystarczająco. Dla Chińczyków to przełomowy transfer – rozpoczynający ambitny, pięcioletni plan zagranicznych zakupów. W ciągu tego czasu chcą stać się realną alternatywą dla klubów z pięciu najlepszych lig europejskich.

Jeśli to początek, to – szczerze mówiąc – trochę się boimy. Dla 95 procent piłkarzy na świecie pieniądze są czynnikiem decydującym, a Chińczycy mają ich tyle, ile pingwiny lodu. Ich finansowy fair-play nie obowiązuje.

Najnowsze

Komentarze

1 komentarz

Loading...