W przedturniejowych przewidywaniach wielu widziało ich w roli faworytów do sięgnięcia po koronę króla strzelców. Atutem Cristiano Ronaldo miała być jego niezwykła skuteczność w reprezentacji Portugalii, ale przeszkodzić mu mogło… wczesne odpadnięcie kadry z turnieju. Po stronie Romelu Lukaku stał kapitalny sezon w Interze i relatywnie przeciętni rywale w fazie grupowej. Na ten moment liderem w wyścigu po indywidualne wyróżnienie dla najlepszego strzelca jest Portugalczyk, ale dziś Belgia może zapracować na awans oraz na wyeliminowanie rywala Lukaku.
Bukmacherzy przed Euro typowali czterech faworytów do sięgnięcia po koronę króla strzelców. Losy tej rywalizacji miały rozstrzygnąć się między Harrym Kane’m (faworyt), Romelu Lukaku, Kylianem Mbappe oraz Cristiano Ronaldo.
Kane jest jednym z rozczarowań turnieju – oddał ledwie jeden celny strzał w fazie grupowej, a próbował sześciokrotnie. W Anglii przebąkuje się nawet, że może warto na 1/8 finału postawić na szpicy na chociażby Marcusa Rashforda, bo Kane ma nawet problem z dochodzeniem do szans strzeleckich.
Mbappe ścigałby się dziś z czołówką strzelców – gdyby nie to, że w piłce nożnej obowiązuje reguła spalonych. Francuz nie może wstrzelić się w linię ofsajdu i tym samym nie może wstrzelić się na Euro. Trzy mecze, zero goli.
Na placu boju pozostali już tylko Lukaku i Ronaldo.
Ronaldo najskuteczniejszy, Lukaku najlepszy
W Serie A to Portugalczyk był skuteczniejszy. I celowo piszemy „skuteczniejszy”, a nie „lepszy”, bo choć Ronaldo zdobył 29 bramek i to do niego trafiła korona dla najlepszego strzelca ligi, to piłkarzem sezonu okrzyknięty został Lukaku.
I to pod adresem Belga sypią się pochwały oraz komplementy, a w kontekście Ronaldo i całego Juventusu mówi się wyłącznie o rozczarowaniu. Mądre głowy dumają na tym, czy cała ta przygoda CR7 z Juventusem nie jest czasem jednym wielkim niedosytem. Wszak sprowadzenie go z Realu miało wznieść klub na kompletnie inny poziom na arenie międzynarodowej. Tymczasem?
No tymczasem Ronaldo zajmuje się rozstrzeliwaniem Crotone czy innej Sampdorii, a Juventus nie tyle znów nie potrafił przebić szklanego sufitu w Lidze Mistrzów, co jeszcze na dodatek przerwał własną dominację w kraju. W mediach nie brakuje słów krytyki pod adresem gwiazdy turyńczyków. – Pod względem ekonomicznym Cristiano Ronaldo w Juventusie to inwestycja rzędu 348 milionów euro w ciągu czterech lat. Miało to odzwierciedlenie nie tylko na murawie, ale na wszystkich poziomach działalności klubu – pisała La Gazzetta dello Sport po tym, jak Juventus odpadł z Ligi Mistrzów po dwumeczu z Porto.
Jakże symboliczne było tamto spotkanie dla Ronaldo. To on uchylił się w murze, gdy piłka wystrzelona z rzutu wolnego wpadła do bramki Wojciecha Szczęsnego. I włoskie media wskazywały tu na pewną metaforę – tak samo Ronaldo uchyla się od ciągnięcia Juventusu do międzynarodowej supremacji.
Lukaku jest za to bezsprzecznym bohaterem tego sezonu dla Interu. Jego klub sięgnął wreszcie po upragnione mistrzostwo, a sam Lukaku był nieoceniony dla tego sukcesu. A sam Belg na trofea miał wielki apetyt, bo do tego sezonu… nie zdobył niemal nic. Jasne, sięgnął po mistrzostwo Belgii z Anderlechtem, ale to było ponad dekadę temu. Oficjalnie dopisuje mu się też zdobycie Pucharu Anglii z Chelsea dziewięć lat temu, ale wówczas zagrał dwie minuty – wszedł w doliczonym czasie gry na mecz z Porsmouth. A poza tym? Pustka. Trofea indywidualne, korony króla strzelców i tyle.
Kiler Ronaldo
Ale póki co na Euro to Ronaldo jest wyraźnym koniem pociągowym dla swojej reprezentacji. Po trzech meczach ma już na koncie pięć goli. To już więcej niż najlepsi strzelcy Euro 2012, 2008, 1992, 1980 czy 1976. Do wyrównania dorobku Antoine’a Griezmanna sprzed pięciu lat potrzebuje tylko jednego trafienia. A przecież dopiero co zakończyliśmy fazę grupową mistrzostw.
Oczywiście znajdą się tacy, którzy powiedzą, że co to za dorobek, skoro trzy z pięciu tych trafień to pokłosie rzutów karnych. Bez nich Ronaldo miałby tyle goli co Matteo Pessina czy Kasper Dolberg.
Ale Ronaldo to jednoosobowa maszyna strzelecka tych mistrzostw. Wystarczy spojrzeć w statystyki:
- najwyższy współczynnik goli oczekiwanych (4,7 xG)
- najwyższy współczynnik goli oczekiwanych bez strzałów z rzutów karnych (2,4 npxG)
- czwarty najwyższy współczynnik gola oczekiwanego na strzał (0,30 npxG/strzał)
Innymi słowy – Ronaldo dochodzi do bardzo dobrych okazji strzeleckich i co tylko może, to wykorzystuje. To nie ten Ronaldo sprzed kilku lat, który strzelał z absolutnie każdej możliwej pozycji. Na Euro oglądamy wersję rasowego snajpera, typowej szybkiej i zabójczej dziewiątki, która czeka na swoją okazję i bezlitośnie ją wykorzystuje. Wcale nie oddaje tak dużo uderzeń (osiem strzałów, dopiero 23. miejsce spośród wszystkich piłkarzy na Euro). Snajper Juventusu wiernie oddaje to, jak grają Portugalczycy na tym turnieju. Nie bawią się w półśrodki, nie szukają strzałów życia z 30 metrów. Oddali na tym turnieju 25 strzałów (osiemnasty wynik na Euro), ale pod względem goli oczekiwanych są tylko za Danią, Holandią, Hiszpanią i Włochami.
Lukaku wykręca wynik ponad stan
Przed Euro nie brakowało takich przewidywań, że po fazie grupowej Lukaku będzie na pozycji, którą dziś zajmuje Ronaldo. – Taką słabą grupę mają ci Belgowie, że Lukaku będzie królem strzelców po trzech meczach – słyszeliśmy. I trzybramkowym dorobek strzelecki napastnika Interu byłby uznawany za przyzwoity, gdyby nie to, że jakiś gość walnął w trzech meczach pięć sztuk.
Ale Lukaku w fazie grupowej nie tylko strzelał, ale i pracował dla kolegów. To przecież po jego akcjach Belgia odrobiła straty do Duńczyków. To był kunszt taktyczny Martineza i kunszt techniczno-sprawnościowy Lukaku. Selekcjoner „Czerwonych Diabłów” przesunął go na prawe skrzydło, by tam – jak podczas mundialu w Rosji – wykorzystał swoją prędkość. Lukaku był szybki, ale i zwinny, wikłał się w dryblingi, był takim Arjenem Robbenem w wersji XXL.
Romelu Lukaku dogoni Portugalczyka i zostanie królem strzelców? Kurs w Fuksiarzu – 5.30 na Belga
I być może z tego altruizmu wynika fakt, że Belg w fazie grupowej nie dochodził do wielu okazji strzeleckich. Ma bardzo niski współczynnik goli oczekiwanych – ledwie 1,4 xG, co daje mu szesnaste miejsce pod tym względem na Euro. Wyższy mają chociażby Aaron Ramsey, Denzel Dumfries czy Andrij Jarmołenko. Nawet Robert Lewandowski doszedł do groźniejszych okazji od Lukaku. Ale powtarzając oklepany truizm – liczy się to, co w sieci. A jeśli chodzi o różnicę goli i goli oczekiwanych, to tylko Emil Forsberg i Ivan Perisić są lepsi od piłkarza Interu. Przekładając to z języka statystycznego na polski – Lukaku potrafi zrobić coś z niczego.
Fot.FotoPyK