Uniknąć cyrku. Ze Słowacją tylko trzy punkty

redakcja

Autor:redakcja

14 czerwca 2021, 08:28 • 7 min czytania

Każdy mecz reprezentacji Polski ma swoją wagę. Nawet z Andorą czy San Marino. Nawet byle sparing, nawet – a jakże – półfinał Pucharu Króla Tajlandii ligowym składem. Bo to jednak reprezentowanie naszego kraju. Bo a nuż ktoś w grze na bocznym boisku Antalyasporu tak błyśnie, że będzie przydatny w istotnych meczach.

Ale ta waga jest jednak różna i cóż, oczywistość – mecze na finałach wielkiego turnieju mają wagę najcięższą. Bo z kim by tu nie grać, napisze się historia. Przecież może jesteś wytrawnym, uważnym kibicem, znasz składy, strzelców, nie przegapiłeś żadnego meczu. Nawet kadrowicze z egzotycznych wyjazdów nie mają dla ciebie tajemnic. Ale finały mają moc szczególną – w zasadzie każdy, kto oglądał te mecze, pamięta nie tylko jak przebiegały, kto strzelił, kto błysnął, kto zawiódł. Ale pamięta gdzie mecz oglądał, z kim, w jakich okolicznościach. Jakie towarzyszyły mu emocje. Jaka była radość, lub jaka głębia zawodu.

I jedno, co o takich meczach można powiedzieć, to że nie są w stanie być letnie. Może ktoś, z zewnątrz, z innego kraju, oglądając taki mecz Polaków z Ekwadorem czy inną Grecją nie czuł nic, ale my podczas każdego meczu Polski na finałach wielkiej imprezy gotujemy się w środku. Dziś wielka chwila dla kadrowiczów, jeden z tych momentów, które mogą ważyć na wizerunku długo po karierze. Ale też wielka dla każdego z nas – nie ma takiej opcji, by tego meczu nie oglądać, nie ma takiej opcji, by się nim nie przejmować, nie ma takiej opcji, by w jednym uchu słyszeć obawy, a w drugim nadzieje.

Przeczytaj: Polska – Słowacja, kursy, typy, zakłady i zapowiedź meczu

POLSKA – SŁOWACJA: ILE WAŻY ROBERT LEWANDOWSKI

Reprezentacja Polski poza granicami naszego kraju postrzegana jest przez pryzmat Roberta Lewandowskiego. I trudno, żeby było inaczej – to u nas gra zdobywca Złotego Buta, to u nas gra wciąż panujący najlepszy piłkarz świata. Czymś takim biało-czerwoni nie mogli się legitymować nigdy wcześniej. A nie zdziwi nas, jeśli – pozwólcie powiedzieć brutalnie – nie dożyjemy ponownie takiej sytuacji. Jakaś tam konkurencja o to miano jednak w świecie jest.

Robert nieustannie napawa nas dumą. Można patrzeć tylko na jego osiągnięcia, na kolejne bite rekordy – jak z dopiero co pobitym rekordem Gerda Mullera, absolutnie kosmicznym. Można patrzeć na jego etykę pracy, na to jak pomógł zmienić postrzeganie potencjału polskich piłkarzy na Zachodzie, jakim jest uniwersalnym przykładem.

POSTAW MECZ POLSKA – SŁOWACJA NA FUKSIARZ.PL

Problem jednak w tym, że Robert, grając w Bayernie, w oczach Polaka trochę uprawia sport indywidualny. Jeśli nie jesteś kibicem Bawarczyków, a tylko Roberta, to tak to trochę wygląda – są inne gwiazdy i górujący on. Może ten zespół pociągnąć, ale jednak nie musi. W kadrze – to było widać choćby z Islandią – Lewy czasami jakby sam był zaskoczony, o ile gorsi są jego reprezentacyjni koledzy w porównaniu do klubowych. Rozsadza go momentami frustracja na boisku, niemoc, bezsilność.

I byłoby naprawdę wspaniale, gdyby wybitny Robert Lewandowski przekładał się w bezpośrednim stopniu na mocną reprezentację Polski. Ale, niestety, my kadrę znamy za dobrze, by w ten sposób się łudzić. Lewy może zrobić wiele, może przesądzić o meczu, może dać niebywały błysk. Ale piłka nożna to jedenastu na jedenastu, nawet najlepszy piłkarz świata może trafić w mur.

On w kadrze jest wybitnym zawodnikiem, praktycznie w każdym meczu. Ale nie jest zbawcą. I miejmy nadzieję, że pozostali kadrowicze zdają sobie sprawę, że jeśli misja Euro ma się powieść, to oni muszą brać za ten zespół odpowiedzialność, pełną, wręcz rwać się do niej, a nie szukać tylko Roberta i liczyć, że on załatwi sprawę.

POLSKA – SŁOWACJA: OBAWY

W teorii przed żadnym meczem nie powinniśmy mieć tyle optymizmu, co przed Słowakami. Ta drużyna naprawdę nie rzuca na kolana. Ale Islandia w rezerwowym składzie też nie rzucała na kolana, a jednak w meczu, który miał dać nam rozpęd przed Euro, mało z nami nie wygrała. Można kopać głębiej i zapytać:

Kiedy reprezentacja Polski ostatnio zagrała naprawdę dobry mecz?

Taki, wokół którego nie można postawić żadnych przekonujących „no ale”?

Zeszły rok to cztery wygrane: 2:1 z Bośnią i Hercegowiną na wyjeździe, gdzie długo ten mecz nie miał żadnej płynności po naszej stronie. Był po prostu okropny.

5:1 z Finlandią, efektowne, ale też sprawdzanie składów – jeśli porównać wyjściowy skład Finlandii na nas wówczas, a w sobotę na Duńczyków, to powtarzają się tylko dwa nazwiska. A wiadomo, że Finowie po prostu nie mają zaplecza, tam, gdy nie zakładasz pierwszego garnituru, wychodzisz w przypadkowym zestawieniu.

3:0 z Bośnią i Hercegowiną, mecz dobry, ale ułożony w pierwszych minutach przez czerwoną kartkę. I OK, to też część meczu, ale jednak nie można pominąć tego, że od samego początku otrzymaliśmy ten mecz na talerzu – sztuką jest to wykorzystać, zgadzamy się. Ale, po pierwsze, nie też jakąś sztuką tajemną. A, po drugie, wątpliwe, by rywale na Euro tak szybko decydowali się grać w dziesiątkę.

2:0 z Ukrainą i znowu: pięciu w wyjściowym składzie w porównaniu do tego zestawienia, które wyszło wczoraj na Holandię. Szczególnie duże roszady w tyłach. Komiczny błąd Łunina. Pudło Jarmolenki z karnego.

Za Paulo Sousy kadra wygrała tylko z Andorą. Najlepszy za jego kadencji był zryw z Węgrami, gdzie wydawało się, że już jesteśmy ugotowani, a jednak wywieźliśmy z Budapesztu remis. I nie mamy pretensji do Portugalczyka o to, że nie rozniosła Anglii na Wembley – wiadomo, facet rządzi od niedawna, a jednak już podczas tamtego pierwszego zgrupowania było widać pewien pomysł. Niemniej wracamy do zadanego pytania i podajemy:

Nie wiemy.

Tu trzeba przeglądać dalej terminarz wstecz, do czasów przedpandemicznych. A przecież kiedy to było, jakby w innym świecie, w innej epoce.

Nasza kadra ma problemy z kulturą grania, potrafiąc ją pokazać tylko fragmentami, zrywami. Czasem ta płynność jest taka, że żal patrzeć. Nasza kadra zmagała się z kontuzjami: pole manewru zostało szczególnie ograniczone z przodu. Nie mamy na ten moment ani jednego obrońcy, który byłby otrzaskany z tak wysokim poziomem, jakiego wymaga Euro, a zarazem potrafiłby na miarę oczekiwań wyprowadzać piłkę. Na miarę oczekiwań naszych, europejskiego futbolu, ale też po prostu Paulo Sousy, gdzie tacy stoperzy są nieodzowni, aby jego plan działał.

Naprawdę, jak ktoś śledzi tę kadrę, widzi liczne znaki zapytania. Złota Piłka Roberta Lewandowskiego rzuca długi cień, wizerunkowo przykrywa wiele, ale potem patrzysz dalej: Glik, dla nas wciąż ostoja, spadł z Serie A. Jóźwiak, jeden z najlepszych piłkarzy reprezentacji w ostatnich miesiącach, z Derby w Championship do ostatniego meczu bił się o utrzymanie, a pozycję w klubie miał, ale też nie taką, na jaką liczyliśmy.

POLSKA – SŁOWACJA: NADZIEJE

Należy mieć świadomość naszych słabości, ale też należy zarazem pamiętać, że nie ma potrzeby uprawiać czarnowidztwa. Nasze wyniki w ostatnich miesiącach nie robią spektakularnego wrażenia – w eliminacjach mistrzostw świata remisowali z Cyprem i Maltą (choć oddajmy, że potem wygrana z Rosją, a także sparingowe remisy z Bułgarami i Austriakami – odbili się po tamtych wtopach). Też zmagali się z kontuzjami – Ivan Schranz był pierwszym wyborem na mecz z Austrią, ale musiał zejść z boiska. Słowacy próbowali w ostatnim czasie grać na szpicy czy Bozenikiem, czy Durisem, ale żaden z nich nie daje pożądanej jakości, żaden tez nie ma za sobą jakiegoś rewelacyjnego sezonu.

Słowacy mają fantastycznego Skriniara na stoperze, pewnie jednego z najlepszych stoperów świata obecnie, ale gdy iść dalej – jest średnio. Duda miał fajny sezon w FC Koln? No pewnie. Ale przecież nie tak dobry, jak Piotrek Zieliński w Napoli.

Tak, pod względem potencjału, nie mamy się czego obawiać. Trzeba mieć świadomość, że to nie tak, że my Słowaków nakrywamy czapką, ale pewnie i bez Roberta moglibyśmy w tym meczu uchodzić za faworyta. Słowacy mają sporo problemów.

Możemy też zauważyć, że coś ciekawego tworzy się u nas w środku pola. Krychowiak-Klich-Zieliński: to może być naprawdę mocna kombinacja. Solidny silnik tej drużyny. Każdy z nich z odpowiednim doświadczeniem, każdy do grania na tu i teraz. Każdy po bardzo dobrym sezonie, w zasadzie dla Klicha i Zielińskiego po najlepszym w karierze, a u Krychowiaka jednym z najlepszych. Nawet, jeśli Sousa zarotuje jakoś w środku, to wciąż, masz naprawdę kim grać poza Robertem Lewandowskim. W bramce też jest gość, który jest w czołówce europejskich bramkarzy – no i Wojtek Szczęsny musiał już, naprawdę musiał wyczerpać cały limit pecha i złych decyzji na wielkich turniejach.

POLSKA – SŁOWACJA: ZDOBYĆ TRZY PUNKTY

Mało kto tak dobrze jak my wiemy, że pierwszy mecz na wielkim turnieju potrafi być zdradziecki. Stawiano nas w roli faworytów przeciwko Korei w 2002, Ekwadorowi w 2006, Grecji w 2012. A każdy z tych meczów, plus jeszcze Senegal z 2018, był osobną grecką tragedią. Nie tylko przegranym spotkaniem, ale prawdziwą piłkarską katastrofą.

Dziś nie oczekujemy fajerwerków. Z całym spokojem i zadowoleniem przyjęlibyśmy taki mecz, jak Polska – Irlandia Północna z Euro 2016. Spokojnie wejść w turniej. Być o jednego gola lepszym od rywala. To wszystko, to jest nam na ten moment potrzebne do spokoju ducha.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Reklama
Reklama