Wyobraźmy sobie, że upraszczamy sobie świat polskiego futbolu i szufladkujemy ekstraklasowych piłkarzy najprostszą możliwą metodą – dobry piłkarz, średni piłkarz, słaby piłkarz. Ten tu, ten tam, ten tu, ten tam. Cyk, cyk, cyk. Może szłoby nam bardzo sprawnie, może czasami pojawiałyby się wątpliwości i komplikacje, ale pewnie zdecydowaną większość sklasyfikowalibyśmy bez większych kłopotów. No ale wtedy doszlibyśmy do Śląska Wrocław i musielibyśmy coś zrobić z Erikiem Exposito. Gdzieś go upchnąć, gdzieś go wrzucić, gdzieś go zaszufladkować. Zabawa skończyłaby się momentalnie. Dlaczego? Ano dlatego, że Exposito wymyka się wszelkim kategoriom racjonalnej oceny jego piłkarskich umiejętności.
Wszelkim. Serio. To fascynujący przypadek. Wręcz fenomen socjologiczny na mini-ekstraklasową skalę. Przeanalizujemy to liczbowo. Statystyki z dwóch dotychczasowych sezonów Erika Exposito w Polsce?
2019/20: 35 meczów, 8 goli, 3 asysty
2020/21: 26 meczów, 9 goli, 3 asysty
Liczby Erika Exposito
Nie wyróżniają go te liczby ponad innych ofensywnie usposobionych piłkarzy z Hiszpanii. Lepiej wypadali i wypadają chociażby Igor Angulo, Carlitos, Jesus Imaz czy Jesus Jimenez, ale czy to przyzwoity bilans? Tak, jak najbardziej, może nawet przyzwoity z plusem. Nikt nie powie, że Exposito w Śląsku to niewypał. Ba, takie cyferki mogą się podobać, bo umówmy się, że w Hiszpanii raczej niewiele osób śledzi PKO Bank Polski Ekstraklasę. Ale jeśli – z czystej ciekawości – jakiś hiszpański dyrektor sportowy spojrzy sobie na jego poczynania nad Wisłą, pamiętając, że niedawno potrafił zaliczyć jedenaście meczów w La Liga w barwach Las Palamas, może pomyśleć sobie, że nie przepadł w ekstraklasowej szarości i marności, że może nawet się tu wyróżnia. Tylko, że ile w tym będzie prawdy?
Chyba niewiele. Spójrzmy szerzej. Jak rozkładają się bramki Exposito na konkretne spotkania?
2019/20 – 6 meczów z golami, 29 pustych przebiegów
2020/21 – 6 meczów z golami, 20 pustych przebiegów
No ale dobra, może ten Exposito umie odpalić w niektórych meczach, ale poza tym aktywnie i mocno pracuje, realizując niewidoczne w statystykach zadania taktyczne. Tak przecież bywa, nie każdy napastnik musi być wielkim snajperem. Rzut oka w noty Hiszpana.
2019/20 – 23 mecze poniżej noty wyjściowej na 35 występów
2020/21 – 15 meczów poniżej noty wyjściowej na 26 występów
A wcale nie jest tak, że dziewiątka bez bramki od razu jest przez nas skreślana. Oceniamy całokształt gry.
Erik Exposito – parodysta czy artysta?
Ktoś powie, że noty to żaden wyznacznik. Że niekiedy różnica między czwórką a piątką może być bardzo płynna i jest w tym trochę prawdy, ale zagłębmy się w takim razie jeszcze bardziej. W sezonie 2019/20 Exposito dostał od nas jedną jedynkę, dwie dwójki i aż piętnaście trójek. Teraz sześć dwójek i cztery trójki. A uwierzcie nam, że jeśli ktoś kończy mecz i dostaje od nas jedynkę, dwójkę albo trójkę, to naprawdę właśnie zaliczył kiepski występ. Tego wybronić się nie da.
OBSTAWIAJ EKSTRAKLASĘ W FUKSIARZ.PL I ZGARNIJ CASHBACK DO 500 PLN BEZ OBROTU!
Przy tym jednak od roku nie wymieniamy go w gronie partaczy i rozczarowań. Nieprzypadkowo, bo Exposito zwyczajnie na to nie zasługuje, choć przecież po pierwszym półroczu jego nadwiślańskiej przygody wydawało się, że to kompletna pomyłka. Na tle Hiszpanów sprowadzanych do Polski, Exposito miał naprawdę poważne CV, przed transferem wszystko się spinało, a na boisku widzieliśmy parodystę. Żeby odnaleźć jakikolwiek pozytyw jego boiskowych poczynań, szukaliśmy jego powiązań rodzinnych z aktorką Ester Exposito, ale niestety, i tu się zawiedliśmy.
Pisaliśmy o nim tak:
Ani Hiszpan nie stwarza zagrożenia, ani nie jest szczególnie pomocny przy konstruowaniu akcji (jak na przykład Kante), ani nie jest typem defensywnego napastnika, odwalającego bezcenną robotę przy pressingu. Ani nie zgrywa piłek, ani nie tworzy miejsca kolegom, ani nie wybiega w uliczki, a na boisku porusza się w sposób – użyjmy eufemizmu – dostojny. Generalnie – wegetuje.
Niby piłkarsko bywał niezły – a to fajnie się zastawił, a to dobrze odegrał, a to wymusił faul. Rzucała się jednak w oczy jego fatalna decyzyjność w kluczowych momentach. Ponadto długo nie radził sobie w siłowych starciach z obrońcami, dość łatwo było wyłączyć go z gry, przez co miał problemy z samym dochodzeniem do sytuacji.
Exposito ogarniał się od wielkiego dzwona. Wspaniałe show dał z Zagłębiem Lubin, kiedy szurnął trzy bramki i dał Śląskowi remis po spektakularnym 4:4. Poza tym męczył. Cholernie męczył, choć – jak na złość – dostawał dużo minut. Dużo za dużo. Wtedy jednak przyszła wiosna 2020, która pokazała, że Exposito nie jest wcale takim ostatnim. Jego gole i asysty dawały punkty.
-
gol na 2:0 z Arką (2:1, +3 punkty)
-
zwycięski gol z Koroną (2:1, +3 punkty)
-
gol i dwie asysty z ŁKS-em (4:0, +3 punkty)
-
gol na 2:1 i asysta na 3:1 z Cracovią (3:2, +3 punkt)
-
asysta na 2:1 z Pogonią (2:2, +1 punkt)
Zdarzały mu się irracjonalne decyzje, niepotrzebne strzały, jakaś taka przesadna i nieuzasadniona wiara we własne umiejętności, ale wszystko to podbudowywał tym, że coraz częściej widzieliśmy w nim zawodnika z przeszłością w La Liga. Komfortowo czującego się z piłką. Mądrze skanującego przestrzeń. Potrafiącego przewidzieć, gdzie spadnie futbolówka, kiedy wybija ją obrońca. Złożyć się do ekwilibrystycznego strzału, Huknąć mocno z okolic dwudziestego metra. No i przede wszystkim – strzelić gola, zaliczyć asystę. Nie jakoś bardzo często, ale tak, że jego liczby na koniec sezonu wyglądały solidnie.
Jaki sezon rozgrywa Erik Exposito?
W tym sezonie kontynuuje wrażenie rozpoczęte wiosną 2020 roku. Strzela nieregularne, ale jeśli już, to nie można mu odmówić talentu. Wcale nie jest tak, że ładuje ogórkom, kiedy Śląskowi idzie albo tylko w sytuacjach, kiedy mecze są już rozstrzygnięte. Wprost przeciwnie. Z Cracovią dwiema bramkami rozpoczął proces rehabilitowania się za przedsezonową imprezę, która zapoczątkowała problemy z koronawirusem w drużynie. Najpierw idealnie dostawił nogę po pięknym zagraniu Stigleca poprzedzonym niemal równie pięknym rozprowadzeniem Mączyńskiego, a potem załadował pod poprzeczkę, gdy Loshaj źle wybijał piłkę po podaniu Musondy. Wziął sobie na plecy Baszkirowa i trafił do siatki z Zagłębiem Lubin. Z Pogonią zrobił dwie bramki praktycznie z niczego, kiedy Portowcy przez większość spotkania zdecydowanie dominowali.
Z Jagiellonią fajnie wkomponował się w odświeżoną wersję Śląska pod wodzą Jacka Magiery i wpakował gola po prostopadłym podaniu Praszelika, z Lechią w ekwilibrystyczny sposób przemienił w gola nieudany strzał Mączyńskiego, a z Wartą najpierw po dośrodkowaniu Janasika zmylił Lisa, a potem po kontrze nawinął sobie Ivanova i uderzył może nie najlepiej, ale pod brzuchem golkipera Warty.
Poza tym praktycznie zawsze, kiedy Exposito strzela, równocześnie rozgrywa udane mecze. To już taka jego przypadłość. Jego trafienia, może za wyjątkiem dyskretnej pierwszej połowy z Wartą, często wiążą się z tym, że jest niezwykle pożyteczny w grze Śląska. Cofa się, konstruuje, sam uwalnia kolegów, kilka razy asysty zabrali mu Pich, Pawłowski albo Praszelik. Tylko, że tu wracamy do punktu wyjścia – Exposito nie trafia seriami, więc większość jego meczów to występy nieudane, nieprzekonujące albo irytujące.
Jak oceniać Erika Exposito?
I jasne, można doceniać jego wkład w taktykę. To, że zgrabnie wygląda z piłką przy nodze, że sporo widzi, że umie się odwrócić, że pracuje w defensywie, ale to naprawdę w jego przypadku za mało. Z pełnym przekonaniem możemy powiedzieć, że taki Felicio Brown-Forbes wygląda w tych wszystkich aspektach lepiej. Tym bardziej, że Exposito nie jest przy tym wcale wybitnym kolekcjonerem bramek. Według Ekstrastats solidnie przekracza swoje xG. Miał 6 dogodnych okazji i wykorzystał 83,3%, co jest wielkim progresem wobec minionego sezonu (13 dogodnych okazji i tylko 46,2% wykorzystanych), ale też doskonałym dowodem na to, że Exposito zaskakująco rzadko dochodzi do sensownych sytuacji bramkowych.
Wiele mówią też statystki celności jego strzałów. Stan na 28. kolejkę: Erik Exposito oddał 47 strzałów, z tego 16 celnych, co daje 34% celności uderzeń. A fakty są takie, że czołowi napastnicy ligi wykręcają powyżej 40% – Biliński 51%, Pekhart 48%, Świerczok 46%, Ishak 40%, Kuzimski 39%. Tu Exposito ma spore rezerwy.
I tak to już z nim jest. Czy po tym wszystkim można z pełnym przekonaniem powiedzieć, jaki to jest piłkarz? Czy można spróbować go zaszufladkować? No nie. Dlatego też jałowe wydają się dyskusje o tym, czy Śląsk Wrocław zdoła sprzedać go za jakąś pokaźną sumę. Bronią go statystyki, broni go wiek, broni go solidne CV, ale coś w nim cały czas nie gra, coś się w jego historii nie klei. W kwestii transferowej tak naprawdę zweryfikuje go rynek. Przecież stara jego zasada mówi, że każdy towar jest warty tyle, ile ktoś jest w stanie za niego zapłacić. My umywamy ręce od jednoznacznej oceny Erika Exposito, bo to zadanie iście syzyfowe.
I to samo tyczy się jego przydatności dla Śląska Wrocław. Pytanie, czy zaraz ktoś we wrocławskim klubie nie uzna, że jeśli klub chce na poważnie znaczyć coś w tym kraju, to jednak nie potrzebuje napastnika, którego łatwiej jednoznacznie skategoryzować jako po prostu dobrego i po prostu skutecznego.
Fot. Newspix