Mamy kolejnego mocnego kandydata do miana najgorszego meczu w tym sezonie Ekstraklasy. Derby Dolnego Śląska pomiędzy Śląskiem Wrocław a Zagłębiem Lubin okazały się 90-minutowym badaniem i przeciąganiem liny, oczy krwawiły podczas oglądania. Najgorsze, że tych dwóch zmarnowanych godzin życia nikt nam już nie odda.
Śląsk Wrocław – Zagłębie Lubin: Drażić zepsuł jedyną sytuację
Jak słabe i kuriozalne było to spotkanie, najlepiej podsumowuje scenka zaraz po ostatnim gwizdku Mariusza Złotka. Sędzia nie pozwolił wykonać Zagłębiu wyrzutu z autu, co rozwścieczyło Saszę Balicia. Czarnogórzec z całej siły rzucił piłką o murawę, za co został ukarany drugą żółtą kartką, będąc już niemalże w tunelu prowadzącym do szatni. Przez tyle czasu “Miedziowi” przeprowadzili półtorej składnej akcji, a tu nagle jeden aut okazał się kluczowy, wszystkie plany wzięły w łeb. Bez żartów.
W zasadzie opis tych derbów moglibyśmy ograniczyć do sytuacji z 55. minuty. Patryk Szysz kapitalnym podaniem w pole karne odnalazł wbiegającego Dejana Drażicia, który stanął przed wyborną szansą i… nieczysto trafił w piłkę. Serb nie tylko nie przełamał swojej niemocy co do goli z akcji (to już dwudziesty pierwszy ligowy mecz z rzędu), ale na dodatek zabrał koledze wspaniałą asystę. No nie wypada, po prostu nie wypada.
Drażicia można dziś pochwalić za kilka powrotów w defensywie, ale z przodu psuł wszystko. W pamięć zapadła nam jeszcze akcja z końcówki, gdy posłał błyskotliwe prostopadłe podanie między obrońców Śląska. Wszyscy jego partnerzy byli ustawieni gdzie indziej. Generalnie wypożyczony ze Slovana Bratysława zawodnik znajduje się wiosną w bardzo słabej formie. Dobrze zaczął w polskiej lidze podczas pierwszego wypożyczenia, jesienią – po powrocie do Lubina – jeszcze zdarzały mu się przebłyski, ale im dalej w las, tym gorzej.
Śląsk Wrocław – Zagłębie Lubin: dobra postawa młodych obrońców
Z piłkarzy ofensywnych lub 50 na 50, obronił się dziś tylko Szysz. Reszta mniej lub bardziej zawiodła. Chwalić możemy tylko obrońców. Jacek Magiera w obliczu kartkowych absencji Israela Puerto i Konrada Poprawy, wystawił jako stopera Szymona Lewkota. Chłopak podołał zadaniu. Nie popełniał większych błędów w tyłach, a do tego potrafił odważnie wyprowadzić piłkę. Jeszcze więcej pewności całej formacji dawał Łukasz Bejger. Z kolei w Zagłębiu najlepiej z obrońców wyglądał młody Kamil Kruk.
Statystyki pokazały dwa celne strzały, pod którymi kryło się podanie piłki głową przez Praszelika do Hładuna i próba z daleka Starzyńskiego, którą pewnie wyłapał Szromnik. W praktyce niemalże zerowe zagrożenie.
Derby rządzą się swoimi prawami, nikt nie chciał ryzykować, wysoka stawka, mecz walki – znamy te klasyki i wszystko rozumiemy, ale panowie: to była przesada.
Ten okropny remis oznacza, że obie drużyny nieco obniżyły swoje notowania w walce o czwarte miejsce. Zagłębie traci teraz do Lechii punkt, a Śląsk dwa.
Fot. Newspix