Reklama

Superligi nie ma, ale jest SuperKarim. Real łatwo wygrywa z Cadiz

Sebastian Warzecha

Autor:Sebastian Warzecha

22 kwietnia 2021, 00:07 • 5 min czytania 1 komentarz

Projekt Superligi, która miała odmienić europejski futbol, upadł wręcz spektakularnie. Florentino Pérez, firmujący go swoją osobą, znalazł się pod dużą presją, pojawiły się nawet plotki o tym, że naciska się na niego, by odszedł z funkcji prezydenta Realu Madryt. Jeśli coś mogło poprawić mu humor, to tylko dobry mecz Królewskich z Cádiz. Piłkarze nie zawiedli – ograli beniaminka Primera División 3:0 i spokojnie mogą czekać na jutrzejsze wyniki rywali w walce o mistrzostwo.  

Superligi nie ma, ale jest SuperKarim. Real łatwo wygrywa z Cadiz

SuperKarim

Gdyby chcieć wskazać kluczowego w tym sezonie dla Realu zawodnika, to jednym z pierwszych typów musiałby być Karim Benzema. Francuz dziś potwierdził to po raz kolejny – dwukrotnie trafił do siatki, a do tego zaliczył asystę. Już ma tyle goli, ile w całym poprzednim sezonie. Wciąż liczy się w walce o Trofeo Pichichi, nagrodzie dla najlepszego strzelca La Liga. Przede wszystkim jednak – bez niego Królewscy wyglądają zupełnie inaczej, bo Benzema gra tak naprawdę na całym boisku. Gdy go nie ma, Real przodu ma mniej opcji, gra gorzej, bez pomysłu. Było to widać w meczu z Getafe, gdy przez większą część spotkania Francuz odpoczywał, a Mariano – choć strzelił gola, odwołanego przez VAR, co było sporą kontrowersją – właściwie nic Królewskim w ataku nie dawał, człapiąc gdzieś z przodu boiska i czekając na piłki, które do niego nie dochodziły.

Dziś Benzema zagrał od pierwszych minut. I okazało się, że o ile projekt Superligi pękł jak cholernie mocno nadmuchany balon, o tyle Real ma coś innego, co jest super – SuperKarima. Zaczęło się od rzutu karnego, wywalczonego przez Viniciusa (zresztą i on, i Rodrygo zagrali dziś naprawdę dobrze) – swoją drogą dopiero trzeciego w tym sezonie ligowym dla Realu, pierwszego od sześciu miesięcy – którego Francuz spokojnie zamienił na bramkę. Potem Benzema idealnie zacentrował piłkę na długi słupek, gdzie czyhał na nią Alvaro Odriozola. Prawy wahadłowy Realu grał dziś słabo, ale akurat w tej sytuacji odnalazł się doskonale, kończąc akcję celnym strzałem głową. Potem głową dośrodkowanie Casemiro na bramkę zamienił sam Benzema. Było 3:0 do przerwy i Real mógł spokojnie kontrolować grę.

– Musimy podchodzić do każdego spotkania jak do finału. Musimy myśleć o wygraniu każdego meczu i iść po trzy punkty. Wiemy, że zostało nam mało spotkań do rozegrania, ale będą niezwykle trudne. Gramy o La Ligę* – mówił przed spotkaniem Karim Benzema, gdy odbierał statuetkę dla najlepszego piłkarza Realu w marcu. Dziś zrobił spory krok ku temu, by uznać go też za najlepszego piłkarza kwietnia, bo i w tym miesiącu gra po prostu znakomicie.

Benzema kolejny – trudno już zliczyć, który – raz w tym sezonie okazał się kluczowy. Zresztą jego statystyki są naprawdę świetne. Od kiedy Cristiano Ronaldo odszedł z Realu, Francuz ma więcej bramek z gry od Portugalczyka. A gdy już przychodziło do pozostałych goli i wykonywał rzuty karne, to nie spudłował żadnego, którego wykonywał. Wiadomo, sporo z nich brał na siebie Sergio Ramos, ale to i tak świetna statystyka, świadcząca o piłkarskiej klasie Karima. Benzema dla Realu znaczy po prostu cholernie dużo. I w tych trudnych dla Florentino Pereza czasach jest światełkiem w tunelu. Co ważniejsze – to światło prowadzące do wyjścia, nie lampy nadjeżdżającego pociągu.

Reklama

Zidane rotuje

Zinedine Zidane przed meczem powtarzał, że o Superlidze nie rozmawiał z piłkarzami w ogóle. Na konferencji prasowej, zapytano o to przez dziennikarzy, Francuz ujął to tak:

To kwestia jednego człowieka – prezesa. Ja jestem tu od jutrzejszego meczu. Dobrze, że pytasz. Każdy ma swoje zdanie, ale ja nie jestem tu od rozmawiania o tym. Ja jestem tu od rozmawiania o meczu, La Lidze i Lidze Mistrzów. Reszta nie jest moją pracą. […] Nie rozmawiamy o tym. Wiesz, rozmawiamy o jednej rzeczy: jutrzejszym meczu. W głowach piłkarzy jest tylko ten mecz. Oni myślą tylko o tym, co będzie jutro. Ja nie jestem głupkiem i widzę, co nadchodzi, o co gramy, ale teraz gramy jutro. To jest najbliższy mecz. To jest mecz, w którym musimy zagrać dobrze. Reszty nie kontrolujemy i nie wiemy, co się wydarzy, więc o tym nie rozmawiamy. Jutro mamy mecz, w którym musimy zagrać dobrze. To dla nas kolejna wielka szansa*. 

Taka postawa nie dziwi, bo w ostatnich tygodniach problemów na swojej głowie Zizou i tak ma wystarczająco dużo. Przed meczem z Cádiz i tak mógł się lekko uśmiechnąć – do składu wrócił Raphael Varane, a na ławce usiadł powoli wracający do pełnej dyspozycji Dani Carvajal. Odpoczynek dostał za to Toni Kroos, z powodu lekkiego urazu na mecz nie pojechał Luka Modrić, a Eden Hazard, nadal oszczędzany, nie znalazł się w kadrze meczowej. I gdy już wydawało się, że wszystko powoli wraca do normy, to na kilka godzin przed meczem gruchnęła wieść, że Fede Valverde ma koronawirusa i dziś nie zagra.

W tej sytuacji środek pola Zidane złożył z dwójki Casemiro i Antonio Blanco. Ten drugi to jedna z czołowych postaci Castilli, dostawał już szansę w pierwszym zespole, ale dziś po raz pierwszy w lidze zagrał od początku meczu. I nie zawiódł. Owszem, zdarzały mu się błędy w rozegraniu, ale to był solidny mecz, w którym młody Hiszpan robił to, co do niego należało. Podobnie zresztą jak jego koledzy. Dziś Real znów zagrał w ustawieniu 3-4-3, przechodzącym płynnie w 3-5-2 i znów okazało się, że Marcelo ustawiony jako wahadłowy sprawdza się lepiej, niż Marcelo grający na boku obrony, gdy Real gra czwórką obrońców. Świetnie w defensywie znów zaprezentowali się Militao i Nacho, a Varane powrót do składu też może zaliczyć do udanych.

W drugiej połowie, mając dobry wynik, Zidane pozwolił zagrać innym piłkarzom. Na boisku zameldowali się Mariano, Isco, Marco Asensio, wracający po kontuzji Carvajal, ale też jeden z największych talentów w ekipie, która wygrała Młodzieżową Ligę Mistrzów – 19-letni Miguel Gutierrez, grający na lewej obronie. Gra, z czasem wyglądała nieco gorzej, ale to nie dziwi – Real miał swój wynik i może byćz niego zadowolony. Niskim nakładem sił, bez kilku czołowych zawodników, spokojnie wygrał i może czekać na ruchy rywali. Choć jeden z nich swój wykonał już przed meczem Królewskich – Sevilla 1:0 pokonała Levante i nadal liczy się w walce o mistrzostwo.

Te ważniejsze mecze jednak jutro – wtedy Atletico podejmie u siebie Huescę, a Barcelona (mająca też w zanadrzu zaległe spotkanie) na Camp Nou zagra z Getafe. A Real? Cóż, wydaje się, że dziś więcej emocji wywoła wywiad Florentino Pereza, w którym ten wyjaśnia, co stało się z Superligą. Kibice Królewskich na dzisiejszy mecz nie mogą jednak narzekać. Biorąc pod uwagę ostatnich dni, tak spokojna wygrana musiała ich zadowolić.

Reklama

Fot. Newspix

*cytaty za realmadryt.pl

Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu. Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować. Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.

Rozwiń

Najnowsze

Hiszpania

Hiszpania

„Z trudem wydostał się z klatki”. Hiszpańskie dzienniki o Lewandowskim

Piotr Rzepecki
3
„Z trudem wydostał się z klatki”. Hiszpańskie dzienniki o Lewandowskim
Hiszpania

Dziś to Girona jest „Dumą Katalonii”. Portu znokautował Barcelonę

redakcja
22
Dziś to Girona jest „Dumą Katalonii”. Portu znokautował Barcelonę

Komentarze

1 komentarz

Loading...